Wielu analityków prognozuje głębszą korektę na GPW. Takie próby psychologicznego "oswojenia" hossy - która trwa już kilka ładnych lat - nie dziwią. Ale nie ma racjonalnych przyczyn, dla których znacząca korekta miałaby być bardziej prawdopodobna akurat teraz niż np. rok temu.
Ci, którzy prognozują znaczne spadki na giełdzie, argumentują to w różnej formie, ale sprowadza się to zawsze do zasady "skoro wzrosło - musi spaść". Jeśli jednak spojrzeć wstecz, to zasada ta niekoniecznie się sprawdza na rynku akcji. Co prawda na przykładzie krótkiej historii polskiej giełdy trudno tego dowieść, ale możemy ją odnieść do giełdy amerykańskiej. Za wielką wodą wartość indeksów rośnie od czterech lat, a niektóre z nich, np. S&P 500 (indeks największych spółek amerykańskich), właśnie biją kolejne rekordy. I co? Inwestorzy nie złowróżą i nie traktują maksymalnych wyników jako pewnej zapowiedzi spadków. Z ich doświadczeń wynika, że w przeszłości po czterech latach hossy piąty rok wzrostów przychodził równie często jak rok spadkowy. Wniosek - trwający kilka lat wzrost nie jest zapowiedzią ani odwrócenia trendu, ani nawet korekty.
Warto także pochylić się nad wskaźnikiem cena/zysk, który pozwala spojrzeć na aktualne notowania giełdowe w nieco inny sposób i nabrać do tych rekordów pewnego dystansu. Dla większości firm notowanych na warszawskim parkiecie iloraz ceny i rocznego zysku z działalności jest obecnie niższy niż w ostatnich latach. Podobnie dzieje się na zagranicznych parkietach. Dla ogółu spółek z indeksu S&P 500 wskaźnik C/Z wynosi poniżej 20 i jest bliski wieloletniej średniej. Poziom cen jest więc uzasadniony danymi finansowymi płynącymi ze spółek - notowania są wyższe, ponieważ spółki generują wyższy zysk dla akcjonariuszy. Za akcje trzeba wprawdzie płacić więcej niż rok temu, jednak znajduje to uzasadnienie w wyższych zyskach spółek. Strach przed rozpoczynaniem inwestycji w tym momencie nie ma więc racjonalnego uzasadnienia.
Statystyka to jednak nie wszystko. Są jeszcze czynniki makroekonomiczne, które przemawiają na korzyść akcji. W sytuacji globalizacji rynków kapitałowych wpływ na koniunkturę giełdową mają głównie czynniki ogólnoświatowe, niekoniecznie lokalne. Wycena aktywów, takich jak akcje, odzwierciedla sytuację gospodarczą na świecie, a ta - dotychczas - jest bardzo dobra. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego dzieje się tak za sprawą bardziej racjonalnej polityki gospodarczej w wielu krajach, niezależności banków centralnych, dyscypliny fiskalnej, postępu technologicznego, a to dzięki rozwojowi wolnego handlu i globalizacji rynków kapitałowych.
Innym korzystnym trendem jest także mniejsza zmienność na światowych rynkach kapitałowych oraz związana z tym obniżona awersja do ryzyka. Odróżnia to obecną hossę od tej z końca lat 90., tzw. bańki internetowej, gdy wzrosty cen szły w parze z dużą nerwowością inwestorów, przejawiającą się m.in. gwałtownymi wahaniami kursów. Od kilku lat te wahania mają mniejszą amplitudę, a korekty - taka jak ta z lutego br. - zdarzają się rzadziej niż poprzednio.