Zamiast zysków są straty, a sprzedaż spadła znacznie bardziej niż oczekiwano - ogłosiła Motorola. Analitycy odliczają dni, kiedy Ed Zander, dyrektor generalny drugiego co do wielkości producenta komórek, pożegna się ze stanowiskiem.
Miały być 2-3 centy zysku na akcję i 9,4 mld USD przychodów. Nic z tego. Firma z Schau- mburg w stanie Illinois znów nie wypełnia własnych prognoz. Strata za II kwartał sięgnie 4 centów na akcję, a przychody wyniosą tylko 8,6-8,7 mld USD - podała Motorola.
Koncern prawdopodobnie znów stracił dystans do Nokii, lidera rynku komórkowego. Coraz mocniej naciskają go też mniejsi rywale, jak Samsung Electronics. Na lokalnym rynku wyrósł mu potężny konkurent w postaci Apple z jego iPhonem, który tylko w trakcie pierwszego weekendu sprzedaży znalazł 700 tys. nabywców.
60-letni dziś Ed Zander objął stanowisko szefa Motoroli w styczniu 2004 r. Zastąpił Chrisa Galvina, wnuka założyciela spółki. Chwilę później Motorola zaczęła święcić triumfy dzięki wprowadzeniu na rynek telefonu Razr, ultracienkiego, z klapką i z dużym wyświetlaczem. Teraz to jednak komórki produkowane przez rywali cieszą się większym powodzeniem. Wprawdzie lada chwila do klientów trafi Razr2, następca hitu Motoroli, jednak analitycy nie wróżą mu powodzenia.
Inwestorzy zarzucają Zanderowi, że jego jedyną odpowiedzią na brak sukcesów sprzedażowych były plany oszczędnościowe (Motorola ma zwolnić 7,5 tys. osób i zredukować koszty o miliard dolarów). Szefa firmy ostro krytykował m.in. miliarder Carl Icahn, inwestor-aktywista, który w maju próbował zdobyć miejsce w radzie nadzorczej Motoroli. Wtedy rada opowiedziała się za Zanderem. Jednak coraz więcej właścicieli akcji spółki zaczyna tracić cierpliwość.