Kto zapłaci za łatwe kredyty?

W USA poległo już kilkadziesiąt firm udzielających kredytów hipotecznych, ale najtrudniejsze dla klientów i kredytodawców będą najbliższe dwa lata

Publikacja: 11.08.2007 09:11

Ekonomiści obniżają prognozy wzrostu dla gospodarki amerykańskiej. W drugiej połowie 2007 r. PKB USA ma wzrosnąć o 2,6 proc., 0,2 pkt proc. mniej, niż przewidywali w ubiegłym miesiącu. Słychać też o groźbie recesji, bo skutki załamania na rynku kredytów hipotecznych i nieruchomości odczuwają też firmy kolejowe, przewożące mniej materiałów budowlanych i maszyn, chemiczne, bo spada popyt na ich produkty, oraz ubezpieczeniowe, gdyż klienci, którzy zabezpieczyli się na wypadek utraty zdolności spłacania kredytu, żądają wypłaty pieniędzy z polis.

Bardziej rygorystyczne standardy na rynku kredytowym mogą ograniczyć konsumpcję, która jest ważnym motorem gospodarki, i zmniejszyć możliwości finansowe firm. Obligacje korporacji już popadły w niełaskę. Kryzys w USA odczuwalny jest nie tylko za oceanem, ale także w Europie i na innych kontynentach.

Jak do tego doszło...

Kryzys na rynku ryzykownych kredytów (subprime) udzielanych klientom o nie w pełni udokumentowanych dochodach, który zmiótł z giełd akcji 2,6 biliona dolarów, poruszył Rezerwę Federalną na tyle, że w miniony wtorek po raz pierwszy członkowie Komitetu Otwartego Rynku w swoim komunikacie dostrzegli ten problem. Fed widzi, że zjawisko staje się coraz groźniejsze, ale nie traci nadziei, że konsekwencje będą ograniczone. Ubiegająca się o prezydenturę Hillary Clinton nawołuje, by nadzór rynku finansowego wziął się za firmy udzielające kredytów hipotecznych.

W najbliższych miesiącach giełdy zapewne jeszcze nieraz odczują podmuchy kredytowej zawieruchy w Stanach Zjednoczonych, która daje się we znaki bankom i innym instytucjom finansowym za granicą, płosząc inwestorów giełdowych.

Ten kryzys zrodziły inne kryzysy, m.in. krach finansowy w Azji i pęknięcie bańki internetowej w 2000 r. Amerykańska Rezerwa Federalna, by nie dopuścić do niekontrolowanego rozwoju sytuacji, zareagowała wówczas obniżką stóp procentowych, które zjechały do poziomu 1 proc. Wcześniej oliwy do ognia dolała Azja, gdzie wybuchł kryzys finansowy. Zaczął się od wycofywania pieniędzy z Tajlandii. Seria dewaluacji bahta i innych walut później poprawiła bilanse wymiany handlowej tych państw, które dzięki temu zgromadziły duże rezerwy walutowe. Znaczna część tych pieniędzy, wraz z ogromnymi zasobami chińskimi, powędrowała na rynek amerykański. Kupiono za nie obligacje skarbu państwa.

W Stanach Zjednoczonych nastała era wyjątkowo taniego pieniądza. Fala rozlała się też na rynek nieruchomości i giełdy akcji. Dzięki tanim kredytom udzielanym na bardzo liberalnych warunkach właścicielami domów po raz pierwszy stali się ludzie, których wcześniej na to nie było stać. Dostawali pożyczki, mimo że nie byli w stanie udokumentować swoich dochodów.

Znaczna część pieniędzy lokowanych na rynku nieruchomości, które systematycznie drożały, co ułatwiało refinansowanie i zwiększało możliwości finansowe posiadaczy domów, pochodziła od firm niebędących bankami.

Pieniądze z Wall Street

Głównymi graczami na tym rynku są nienadzorowane spółki, takie jak New Century Financial, które w kwietniu 2007 r., ratując się przed wierzycielami, skorzystało z ochrony rozdziału 11 prawa upadłościowego. Swoją działalność finansowały nie depozytami klientów, lecz środkami pozyskanymi od inwestorów z Wall Street, którzy nie tylko pożyczali pieniądze, ale też chętnie kupowali papiery wartościowe, których zabezpieczenie stanowiły zobowiązania klientów. Kiedy takie firmy popadają w kłopoty, bo domy zaczynają taniec, część kredytobiorców przestaje spłacać zadłużenie, a inwestorzy zaczynają się wycofywać, nie mogą, tak jak banki, skorzystać z koła ratunkowego, jakim są krajowy depozyt i Fed.

Dwa miliony zagrożonych

Gwałtowne przyspieszenie na rynku kredytów subprime nastąpiło w 2002 r. Wówczas ich wartość w porównaniu z poprzednim rokiem wzrosła ponaddwukrotnie i tempo utrzymało się do 2005 r., kiedy udzielono ich na kwotę 400 miliardów dolarów. Tyle samo klienci o niskiej bądę żadnej zdolności kredytowej pożyczyli też w ubiegłym roku. W 2007 r. nastąpił gwałtowny spadek. Do tej pory kwota kredytów subprime zaciągniźtych w tym roku wynosi mniej niż 100 mld USD.

20 proc. na straty

Utrata domów z powodu niespłacania zobowiązań kredytowych w tym roku grozi około 2 milionom osób. Według Centrum na Rzecz Odpowiedzialnego Pożyczania (Center for Responsible Lending) 20 proc. kredytów niskiej jakości udzielonych w latach 2005-2006 nie zostanie spłaconych.

Kredytodawcy zaostrzają kryteria przyznawania pożyczek i będzie trudniej je uzyskać. Może to wpłynąć na firmy i klientów indywidualnych. Ben Bernanke, szef Fedu, wciąż ma nadzieję, że skutki tego kryzysu będą ograniczone. - W tej chwili wpływ problemów na rynku subprime wydaje się ograniczony - mówił w Kongresie pod koniec lipca.

Chronologia zaniedbania

Zdaniem senatora Christophera Dodda, demokraty z Connecticut, który kieruje Komisją Bankową w izbie wyższej parlamentu USA, "chronologia zaniedbania" federalnych regulatorów sięga końcówki roku 2003 r., kiedy analitycy Fedu dostrzegli erozję standardów na rynku kredytowym. W tym czasie zarząd Rezerwy Federalnej zachęcał banki, by swoje oprocentowanie w większym stopniu śmielej dostosowywały do sytuacji rynkowej. Później seria podwyżek oprocentowania przez Fed doprowadziła do tego, że, jak stwierdził Dodd, w wielu przypadkach posiadacze kredytów o zmiennym oprocentowaniu nie byli w stanie spłacać zadłużenia. - Moim zdaniem, te działania stworzyły warunki do "idealnego sztormu", który szaleje nad głowami milionów posiadaczy domów w Ameryce - grzmiał Dodd. Uważa, że Fed, zamiast wystąpić w roli gliniarza chroniącego ciężko pracujących Amerykanów, zbyt długo był widzem.

Robert Manning, dyrektor Centrum Konsumenckich Usług Finansowych (Center for Consumer Financial Services) w Rochester Institute of Technology, zwraca uwagę, że wielu właścicieli domów zachęcano do zamiany wysoko oprocentowanych odnawialnych kredytów na kartach na niżej oprocentowane pożyczki hipoteczne. W rezultacie wartość kredytów hipotecznych od roku 1999 do chwili obecnej wzrosła z 6 bln USD do 13 bln USD. W ubiegłym roku kredyty subprime stanowiły 12,76 proc.

Zyski banków komercyjnych czerpane z działalności związanej z rynkiem hipotecznym w 2001 r. stanowiły 8,5 proc. wyniku finansowego, a w 2005 r. udział ten zwiźkszył się do 62 proc.

Inwestorzy na granicy

wytrzymałości

Jedni uważają, że jedynym sposobem jest obniżenie stóp procentowych, by zminimalizować koszty obsługi długu. To jednak mogłoby zaszkodzić kursowi dolara. Ponadto, jeśli Fed uczyniłby gwałtowny ruch, ryzykowałby ucieczkę kapitału zagranicznego.

Mark Zandi, główny ekonomista Moody?s Economy. com, uważa, że powstały warunki wstępne globalnego szoku i wystarczy jeszcze jeden lub dwa przypadki typu Bear Stearns (krach dwóch funduszy hedgingowych inwestujących w papiery powiązane z rynkiem hipotecznym). - Sądzę, że globalni inwestorzy są na granicy wytrzymałości i jeśli zdarzy się jeszcze jedno nieszczęście z funduszem hedgingowym lub coś podobnego, może to ich wystraszyć - uważa Zandi. Jego zdaniem, największe zagrożenie istnieje z tej strony, gdyż fundusze hedgingowe najbardziej agresywnie zaangażowały się na rynku hipotecznym.

Szczyt niespłacania długu spodziewany jest w połowie 2008 r. i na tym poziomie utrzyma się w roku następnym. W okresie dwóch-trzech lat inwestorzy na tym rynku mogą stracić 100-125 miliardów dolarów. Bernanke szacuje te straty na 50-100 mld USD.

Odbicie w tym półroczu

Zandi prognozuje, że sprzedaż domów powinna odbić się od dna w tym półroczu, natomiast zapaść w budownictwie może zakończyć się w pierwszej połowie 2009 r. Ceny domów spadną 10 proc. od szczytu. Za drugiej kadencji George?a W. Busha domy może stracić 4,3 miliona osób.

W pierwszym półroczu 2007 r. w Kalifornii liczba przypadków, kiedy posiadacze domów zostali pozbawieni praw własności, zwiększyła się o 170 proc. Było ich ponad 100 tys., a na Florydzie ponad 62 tys. Średnia dynamika dla całego kraju, według Realty Track, to 58 proc.

Znamienna jest gwałtowna zmiana oczekiwań na rynku terminowym, gdzie dwa tygodnie temu dawano tylko 21 proc. szans, że do końca roku bank centralny obniży główną stopę procentową, a obecnie już 100 proc. Oznacza to, że na rynku finansowym jego uczestnicy obawiają się szerszych konsekwencji kryzysu subprime.

"Inwestorzy wychodzą z rynku długu korporacyjnego najszybciej od siedmiu lat" - ocenia Barclays Capital. - To klasyczny strach przed nieznanym - twierdzi Gary Jenkins, partner w londyńskim funduszu hedgingowym Synapse Investment Management.

- Szlam subprime przecieka - twierdzi Gary Shilling, który przewidział recesję roku 2001. - Kiedy wyparowuje kapitał z nieruchomości, podkopuje to fundamenty silnego wzrostu wydatków konsumenckich, który był filarem gospodarki - twierdzi Shilling.

Z powodu spowolnienia rynku nieruchomości prognozę wzrostu zysków spółek amerykańskich w tym roku obcięto o dwie trzecie - z 19 proc. do 6 proc.

Gene Pisasale, zarządzający w PNC Wealth Management, jest przekonany, że ucierpią wszystkie firmy, które cokolwiek wspólnego mają z budownictwem mieszkaniowym, a ten dział i branże z nim związane wypracowują jedną czwartą produktu krajowego brutto. Wolniej rośnie sprzedaż detaliczna.

Nieracjonalność

stwarza okazje

Thomas Brown, analityk Bankstocks. com, obecny kryzys porównuje do sytuacji w roku 1998, kiedy Rosja ogłosiła niezdolność spłacenia zobowiązań wobec zagranicy.

- To, co stało się wówczas, stanie się obecnie - ludzie odzyskają rozsądek i utrzymujący się wysoki poziom strachu na rynku ustąpi pewnemu poziomowi zachłanności - mówi. Twierdzi, że im bardziej nieracjonalnie postępują inwestorzy, tym większe stwarzają okazje do zakupu.

Wiele wskazuje na to, że następna w kolejce może być Wielka Brytania, gdzie liczba pozbawionych praw własności posiadaczy domów, niespłacających zadłużenia, w pierwszym półroczu wzrosła o 30 proc. Wskaźnik zadłużenia gospodarstw domowych do ich dochodów wynosi tam 1,62, w USA 1,42, w Japonii 1,36, a w Niemczech 1,09.

My się nie zarazimy

Czy Polsce grozi podobny do amerykańskiego scenariusz? Czy u nas również część kredytobiorców z dnia na dzień zaprzestanie spłaty swojego zadłużenia i straci prawo do domów i mieszkań? - Na pewno nie - uspokajają eksperci. Perturbacji, jakie dotknęły Amerykanów, całkowicie uniknąć się jednak nie da. Rośnie LIBOR dla walut obcych, podwyższa się więc oprocentowanie bardzo popularnych w Polsce kredytów we frankach szwajcarskich. Amerykański problem może też sprawić, że z naszego rynku mogą zniknąć najatrakcyjniejsze propozycje banków, gotowych sfinansować w walucie wartość całej nieruchomości biorąc 0,8-1 proc. marży (standardowo ok. 1,5 proc.), coraz trudniej może być również pożyczyć pieniądze na zakup kolejnych mieszkań w celu inwestycyjnym. Banki będą też ostrożniej dokonywały własnych wycen kredytowanych nieruchomości - wyliczają specjaliści. - Generalnie jednak marże nie powinny wzrosnąć - pocieszają.

Rośnie koszt kredytów walutowych na rynkach międzynarodowych, co automatycznie przekłada się na wysokość oprocentowania kredytów również w Polsce. Tylko w czwartek 3-miesięczny LIBOR dla CHF podskoczył o 0,02 pkt proc. do 2,74 proc. osiągając najwyższy poziom od września 2001. - Zjawisko to jednak będzie miało charakter przejściowy, uspokaja - Marek Juraś z DM BZ WBK.- Można bowiem spodziewać się, że pogorszenie sytuacji gospodarczej ostatecznie spowoduje wycofywanie się banków centralnych z planowanych podwyżek stóp procentowych.

Nie nastąpi to od razu, ale w perspektywie kilku miesięcy może dać o sobie znać - dodaje Dariusz Nawrot z BM BPH. Na obecnym wzroście kosztu kredytów walutowych nie ucierpią natomiast polskie banki. Zdecydowana większość z nich finansuje akcję kredytową depozytami i nie potrzebuje się w tym celu zadłużać.

Jesteśmy nieprzemakalni...

O ile kłopoty z amerykańskiego rynku nieruchomości przeniknęły już na giełdy europejskie i rynek pożyczek międzybankowych, to już nie należy mieć obaw, że tamtejsze problemy ze spłatą kredytów automatycznie przejdą na naszych rodaków - mówi Marek Juraś z DM BZ WBK. Według Agnieszki Nachyły, dyrektor departamentu bankowości hipotecznej z Millennium jest to niemożliwe między innymi ze względu na zupełnie inne podejście do klienta banków polskich a amerykańskich czy brytyjskich. - U nas udzielanie kredytu osobie ze złą historią kredytową w Biurze Informacji Kredytowej należy do rzadkości. Trudno też o banki, które pożyczą ogromne kwoty, z jakimi mamy do czynienia w przypadku kredytów mieszkaniowych, wyłącznie na podstawie oświadczenia o dochodach klienta. A jest to praktyka stosowana na rynku anglosaskim - mówi A. Nachyła. Zagrożenie w przypadku zachodnich rynków stanowi duży udział kapitału spekulacyjnego w zakupach nieruchomości. U nas inwestowanie w nieruchomościach wciąż działa na niewielką skalę. Szacuje się ją na 10-20 proc. całego obrotu.

Chociaż pewne obawy istnieją. - Nie da się ukryć, że ogólnoświatowe doświadczenia pokazują, iż kredyty mieszkaniowe zaczynają się psuć między 4 a 6 rokiem ich życia. - mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. Nam do kulminacyjnego punktu jeszcze trochę brakuje. Bardzo duża część osób, bo ponad 300 tys., zadłużyła się zaledwie przed rokiem. Zdaniem Marka Jurasia, kryzysowe okresy w spłacie zadłużenia bardziej wynikają z osłabienia koniunktury gospodarczej, niż z kłopotów kredytobiorcy po 4-6 latach. A polska gospodarka ma się na tyle dobrze, że niebezpieczeństwo kłopotów z odzyskaniem kredytów nie grozi naszym bankom.

... póki nie zacznie rosnąć bezrobocie

Niespłacalność kredytów hipotecznych w Polsce od lat utrzymuje się na bardzo niskim poziomie, chociaż zadłużenie z tego tytułu rośnie w szybkim tempie. Na koniec czerwca do spłacenia mieliśmy już 97 mld zł (56,5 mld zł w walutach obcych). Obecnie z 1000 zł przeznaczonych przez bank na tego typu kredyt pojawia się kłopot z odzyskaniem 25-28 zł. Podczas gdy dla całego portfela kredytowego problem dotyczy 63 zł na każdy pożyczony 1000 zł. - I właśnie ta niska szkodowość oraz traktowanie hipotek jako kotwicy dla klienta, który później zaczyna korzystać z innych produktów bankowych, sprawia, że banki nie zdecydują się na podwyżkę marż dla kredytów mieszkaniowych - uważa Mariusz Drzewiecki, odpowiadający za sprzedaż kredytów hipotecznych w Banku Handlowym.

Wszyscy są jednak zgodni, że sytuacja może stać się groźna, gdy kryzys na rynku nieruchomości za Oceanem osłabi naszą koniunkturę gospodarczą lub jeśli - niezależnie od amerykańskich kłopotów - polską gospodarkę dotknie recesja. I znów zacznie rosnąć bezrobocie. - Nie spodziewam się jednak, aby stało się to w ciągu najbliższego roku czy dwóch - uważa Marek Juraś.

komentarz

Marcin Bilbin

analityk rynków finansowych

w Pekao

Problemy z "Subprime loans" jeszcze powrócą

Problemy związane z rynkiem kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku jeszcze dadzą nam o sobie znać. Wiele osób fizycznych za oceanem nie będzie w stanie spłacać wysokooprocentowanych kredytów, co będzie miało negatywny wpływ na rynek CDO (collateralised debt obligation). Ponieważ w aktywa związane z amerykańskim rynkiem hipotecznym inwestował praktycznie cały świat, straty poniesie wiele insDane historyczne pokazują, że wzrost spreadów kredytowych miał istotny wpływ na koniunkturę w gospodarce amerykańskiej. Warto jednak zwrócić uwagę, że dane ekonomiczne pokazują dobre nastroje amerykańskich konsumentów, mimo problemów rynku hipotecznego.

W ciągu ostatnich tygodni mieliśmy już do czynienia z silną falą wyprzedaży na giełdach światowych. Kolejne dni czy tygodnie mogą upłynąć pod znakiem poprawy klimatu inwestycyjnego i odreagowania. Warto jednak zwrócić uwagę, że inwestorzy stopniowo zmieniają podejście do wyceny ryzykownych aktywów, a kryzys amerykańskiego rynku kredytów hipotecznych będzie powracał na globalny rynek finansowy.

Roland Paszkiewicz

dyrektor ds. analiz, CDM Pekao

Odbicie albo druga fala

Na kryzys na rynku ryzykownych kredytów hipotecznych złożyły się dwa czynniki. Pierwszy to utrzymujące się wysokie stopy Fedu, a drugi - rosnąca awersja do ryzyka. Od około miesiąca inwestorzy wyceniają je coraz wyżej, stąd rosnąca różnica cen obligacji bezpieczniejszych i bardziej ryzykownych.

W przyszłości mogą nas czekać dwa warianty rozwoju wydarzeń. Jeśli za sobą mamy dopiero pierwszą falę kryzysu, oznacza to, że czekają nas jeszcze kolejne. Przełożyłoby to się na przykład na trudności firm inwestycyjnych (spadek cen posiadanych aktywów, ograniczoną ich płynność) oraz problemy na rynku

fuzji i przejęć. Większość z nich finansowana jest pożyczkami i nagle mogłoby się okazać, że wobec wyższych kosztów kapitału duża ich część staje się nieopłacalna.

Inny scenariusz zakłada, że obecna reakcja na kłopoty z kredytami "subprime" jest przesadzona. O takim spojrzeniu na sprawę mogą świadczyć nieśmiałe oznaki odbicia na rynkach giełdowych.

Cokolwiek miałoby się zdarzyć w przyszłości, lipcowa fala wyprzedaży na giełdach pokazała, jak krucha jest obecna hossa. Niemniej jednak mam wrażenie, że tym, co przyniesie nam prawdziwą bessę, będzie dopiero kolejny skok presji inflacyjnej w USA. Wówczas to może nas czekać długotrwałe panowanie niedźwiedzi zarówno w Europie, jak i za oceanem. Oba rynki to w praktyce naczynia połączone.

Andrzej Powierża

analityk DM PKO BP

Narzekania trochź spóęnione

W Stanach Zjednoczonych problem kredytów hipotecznych "subprime" to kwestia znana nie od dziś. Od dłuższego czasu pojawiały się obawy, że rosnące stopy procentowe mogą wpłynąć na kredyty, a to z kolei na gospodarkę. Przez dłuższy czas wydawało się jednak, że oddziaływanie jest mniejsze niż się obawiano. Specjaliści martwili się przede wszystkim o spadek konsumpcji związanej z mniejszymi pożyczkami zabezpieczanymi nieruchomościami, natomiast nie zapowiadano tak znacznego pogorszenia jakości kredytów.

Nie zajmuję się rynkiem amerykańskim, ale wydaje mi się, że obecne zaskoczenie i lamenty analityków są trochę bezzasadne. Nie trudno było się domyślić, że rynek bardziej ryzykownych kredytów ("subprime") "popsuje się" pierwszy, bo taka jest jego natura. Inwestorzy powinni być świadomi, że lokując pieniądze w instrumentach z nimi związanych, godzą się na zwiększone ryzyko.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy