Zarówno politycy Ligi Polskich Rodzin, jak i Samoobrony przyznają, że "czystek" w spółkach Skarbu Państwa można się spodziewać, ale bagatelizują ich znaczenie. - Liga, w przeciwieństwie do PiS, nigdy nie upierała się przy obsadzaniu swoimi ludźmi stanowisk w spółkach MSP, więc konsekwencje "czystek", które zapewne nastąpią, nie będą duże - powiedział nam Szymon Pawłowski, poseł LPR.
- Mamy tylko dwoje ludzi w instytucjach finansowych - stwierdził z kolei Bolesław Borysiuk, parlamentarzysta Samoobrony. Oprócz wspomnianej już Aldony Michalak, chodzi o Dariusza Jesiotra, prezesa TFI PZU i eksperta partii ds. finansów przedsiębiorstw i ubezpieczeń społecznych.
Zupełnie inaczej wygląda jednak sytuacja, gdy spojrzy się na media publiczne. W radach nadzorczych i zarządach poszczególnych spółek TVP i Polskiego Radia zasiadają dosłownie dziesiątki przedstawicieli LPR i Samoobrony. Tam spodziewać się można prawdziwej "rzezi". Z funkcjami mogą się już powoli żagnać rekomendowany przez Ligę do zarządu TVP Rafał Farfał oraz Ireneusz Fryszkowski, działacz LPR zasiadający w radzie nadzorczej Telewizji Polskiej.
Prawie w każdej lokalnej stacji Polskiego Radia i Samoobrona, i Liga mają po jednym przedstawicielu w nadzorze i w zarządzie. Ich stanowiska wydają się zagrożone, zwłaszcza że otrzymali je z partyjnego klucza.
A co z tymi partyjnymi menedżerami, których wejście do poszczególnych zarządów nie wynikało z ustaleń byłych już koalicjantów? - Zostałem powołany na stanowisko prezesa Polic w wyniku konkursu. U podstaw decyzji o powierzeniu mi tej funkcji leżały względy merytoryczne - powiedział nam Ryszard Siwiec. - Dlatego przypuszczam, że jeśli zostałbym odwołany przed upływem kadencji zarządu, to nastąpiłoby to również z powodów merytorycznych - dodał.