Papiery łańcuckiego producenta śrub podrożały wczoraj o 11,4 proc., do 49 zł. To reakcja na finał wielomiesięcznej batalii między Koelnerem, właścicielem 34,3 proc. kapitału Śrubeksu, a mniejszościowymi udziałowcami tej firmy. Wzrostowi kursu towarzyszyły wzmożone obroty. Z rąk do rąk przeszło ponad 7 proc. kapitału.
50 złotych za walor
Przemysław Koelner, szef rady nadzorczej Koelnera i Śrubeksu, spotkał się w środę z około 30-proc. reprezentacją akcjonariuszy mniejszościowych łańcuckiej firmy. Inwestor zgodził się ogłosić wezwanie na wszystkie walory, płacąc po 50 zł. Na cały pakiet potrzebuje więc 59 mln zł. - Będziemy musieli zaciągnąć kredyt - mówi P. Koelner. Wrocławska spółka zamierza przeprowadzić i rozliczyć wezwanie jeszcze w tym miesiącu.
Do tej pory Koelner obstawał przy innym sposobie przejęcia kontroli nad Śrubeksem - fuzji. Dlaczego zmienił plany? - Co do parytetu wymiany akcji były zbyt duże rozbieżności, prawdziwa przepaść między nami a udziałowcami mniejszościowymi. Łatwiej było się porozumieć co do gotówki - mówi P. Koelner.
Drobni akcjonariusze Śrubeksu sprzeciwiali się forsowanej przez Koelnera fuzji od samego początku, czyli od listopada ubiegłego roku. - Od dawna powtarzaliśmy, że za godziwą wartość akcji Śrubeksu uważamy minimum 50 zł - komentuje Michał Lachowicz, stojący na czele porozumienia akcjonariuszy, które kontroluje 25 proc. kapitału Śrubeksu.