Zarząd producenta materiałów ogniotrwałych do końca października podejmie decyzję, co dalej ze spółką joint venture w Mandżurii. Niewykluczone, że zostanie ona zlikwidowana.
- Postawiliśmy chińskiemu partnerowi zdecydowane warunki, by wypełnił swoje zobowiązania - mówi Józef Siwiec, prezes Ropczyc.
Strony miały wnieść do spółki po 10 mln dolarów. Ropczyce swój wkład w joint venture wniosły już w sierpniu zeszłego roku. Chodzi o know-how o wartości 6 mln dolarów oraz 4 mln dolarów w gotówce. Tymczasem chiński partner do tej pory wniósł jedynie maszyny i urządzenia o wartości 2,3 mln dolarów. Powinien zapewnić jeszcze dostęp do złóż magnezytu oraz fabrykę.
Ropczyce są zniecierpliwione mnożącymi się problemami urzędniczymi. Chodzi m.in. o wysokość podatku, który chiński partner ma zapłacić od wartości aportu i zwolnienie z zastawu hipotecznego gruntów, pod które były zaciągnięte kredyty.
Prezes Siwiec zapewnia, że w tej chwili joint venture nie generuje kosztów. Nie chce jednak szacować, jakie konsekwencje finansowe dla Ropczyc mogłaby mieć likwidacja spółki. - Wciąż liczę, że sprawa zakończy się pozytywnie - twierdzi J. Siwiec.