Ceny ropy naftowej znowu szaleją. Wczoraj w Nowym Jorku za baryłkę z dostawą w listopadzie płacono już prawie 88 USD. Na londyńskiej giełdzie cena tego surowca w trzymiesięcznych kontraktach przed południem też przekroczyła kolejną barierę - 84 USD. Tak droga ropa jeszcze nigdy nie była.
Ropa naftowa gwałtownie drożeje, a jej ceny biją rekordy zazwyczaj wtedy, gdy napięcie na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w rejonie Bliskiego Wschodu, zagraża płynności dostaw na światowy rynek. Zawsze się tak dzieje, gdy takie zagrożenie pojawia się w okresie napiętej równowagi między podażą i popytem. I właśnie teraz jesteśmy świadkami takiej sytuacji.
Turcja zapowiada ataki
na Kurdów w Iraku
Tym razem ceny ropy rosną wraz z obawami, że Turcja zaatakuje Kurdów na północy Iraku. Kraj ten, i tak przecież nękany wojną, wciąż jest w posiadaniu trzecich największych na świecie zasobów ropy. Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan podjęcie kroków przeciwko kurdyjskim bojownikom określił wczoraj jako "nieuniknione". Dzisiaj tamtejszy parlament ma obradować nad planem operacji wojskowej przeciwko rebeliantom w Iraku. Deputowani zostali poproszeni o uchwalenie ustaw pozwalających armii na przeprowadzenie w przyszłym roku ataków na bazy Kurdyjskiej Partii Robotniczej (PKK). Bogaty w ropę północny Irak kontrolowany jest przez na wpółautonomiczną kurdyjską administrację. Rurociągi biegnące dalej przez południową Turcję do portów nad Morzem Śródziemnym były wielokrotnie atakowane przez PKK. Na tureckie groźby stanowczo zareagowały USA. - Turcja musi "wykazać powściągliwość" i unikać jakichkolwiek akcji militarnych przeciwko PKK - powiedział rzecznik Białego Domu. I w normalnych warunkach takie oświadczenie uspokoiłoby rynek.