Do euro po bandzie

W kierunku strefy euro zmierzamy bez marginesu bezpieczeństwa, zapewniającego spełnienie kryteriów fiskalnych w warunkach ewentualnego spowolnienia wzrostu gospodarczego.

Publikacja: 13.11.2007 09:51

Obowiązująca aktualizacja Programu Konwergencji zakłada nieznaczne zmniejszenie relacji deficytu sektora finansów publicznych do PKB z 3 proc. w 2007 r. do 2,8 proc. w 2009 r. oraz utrzymywanie się relacji długu publicznego do PKB na poziomie nieprzekraczającym 50 proc. Zgodnie z Programem tempo wzrostu PKB w 2008 r. wyniesie 5,5 proc. i będzie zgodne z tempem wzrostu potencjalnego PKB. Na pierwszy rzut oka taki układ parametrów makroekonomicznych mógłby, po spełnieniu pozostałych niefiskalnych kryteriów z Maastricht, umożliwić Polsce uzyskanie członkostwa w strefie euro już w 2011 r. Wiele wskazuje jednak na to, że przedstawiony scenariusz fiskalny może być nieco inny, a droga Polski do strefy euro może się trochę wydłużyć.

Można przypuszczać, że w przedstawionym w Programie średniookresowym scenariuszu fiskalnym nie uwzględniono makroekonomicznych skutków znaczącego wzrostu cen żywności, odnotowanego we wrześniu br. Wzrost ten ma fundamentalne i w związku z tym trwałe przyczyny, takie jak wzrost światowego popytu na zboża związany z rosnącą produkcją biopaliw oraz trwałym zwiększeniem popytu na mięso i produkty mleczne w szybko rozwijających się krajach azjatyckich. Ponadto, na fali rosnących cen żywności, w najbliższych miesiącach można się spodziewać wzrostu adaptacyjnych z natury oczekiwań inflacyjnych, który może doprowadzić do nasilenia i tak wysokiej już presji na wzrost wynagrodzeń. Dlatego trzeba przyjąć, że inflacyjne skutki wzrostu cen żywności nie ograniczą się do jednego roku.

Założony w programie średnioroczny poziom stopy referencyjnej NBP w 2008 r. wyniósł 5,2 proc. To dość nisko, zważywszy na rangę wspomnianych wyżej zagrożeń dla realizacji celu inflacyjnego oraz bieżące oczekiwania rynkowe. Jeśli stopy będą wyższe, a wzrost gospodarczy niższy niż przewiduje Program, nastąpi wzrost deficytu sektora finansów publicznych do poziomu wyższego od prognozowanego. Można szacować, że obniżenie tempa wzrostu PKB w Polsce o jeden punkt procentowy prowadzi do wzrostu relacji tego deficytu do PKB o 0,4-0,5 pkt proc. To dużo. Na tyle dużo, by wypchnąć Polskę ze ścieżki nominalnej zbieżności i uniemożliwić wprowadzenie euro w najbliższym możliwym terminie. Spece od czarnowidztwa dorzucą do tego rozumowania relatywnie wysoką zmienność produkcji w Polsce. Jeśli spowolnienie dynamiki wzrostu PKB sięgnie jej jednego odchylenia standardowego, deficyt wzrośnie jeszcze bardziej.

Na marginesie warto wspomnieć, że z powodu obniżenia składki rentowej prognozowany w Programie deficyt oczyszczony z wpływu wahań cyklicznych (tzw. strukturalny) w 2008 r. nie zmniejszy się. Co gorsza, koszty redukcji klina podatkowego będą oddziaływać w kierunku wzrostu deficytu strukturalnego w kolejnych latach, co utrudni obniżanie bieżącego deficytu sektora. Jeśli za kilka lat okaże się, że ceną za obniżenie pozapłacowych kosztów pracy było opóźnienie wprowadzenia euro w Polsce o kilka lat, będzie to nie lada gratka dla badaczy opisujących historię gospodarczą Polski.

W kierunku strefy euro zmierzamy zatem bez marginesu bezpieczeństwa, zapewniającego spełnienie kryteriów fiskalnych w warunkach ewentualnego spowolnienia wzrostu gospodarczego. Używając modnego ostatnio sformułowania strategię tę określić można mianem "jazdy po bandzie". Choć taka jazda zapewnia zwykle dreszcz emocji i sporą satysfakcję po jej zakończeniu, jej amatorzy czasem wypadają z toru. Może się więc okazać, że do euro po bandzie dojechać się nie da.

Główny ekonomista Invest-Banku

Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”
Gospodarka
Szef Fitch Ratings: zmiana rządu nie pociągnie w górę ratingu Polski
Gospodarka
Czy i kiedy RPP wróci do obniżek stóp?
Gospodarka
Złe i dobre wieści przed COP 28