Swarzędz, czyli studnia bez dna

Producent mebli umiał wykorzystać status spółki publicznej. W ciągu ostatnich 16 lat dziewięć razy wyciągał ręce po pieniądze od graczy giełdowych. Ci nie zawiedli. Problem w tym, że z wyłożonych przez nich 200 mln zł zostało niewiele

Publikacja: 24.11.2007 09:24

Z ostatniej emisji, w tym roku, spółka pozyskała 52 mln zł. Miały pomóc zbudować sieć sprzedaży, udoskonalić dotychczasową sieć handlową. Część pieniędzy Swarzędz planował przeznaczyć na przedterminowy wykup obligacji. A najwięcej - 24,8 mln zł - miała kosztować modernizacja zakładu produkcyjnego w Kościanie oraz budowa hali produkcyjnej w Swarzędzu.

Tak miało być. I było. Ale tylko w prospekcie emisyjnym. - Zapewne zmienimy cele emisyjne dziewiątej oferty, choć rewolucji nie będzie - deklaruje w rozmowie z "Parkietem" Marek Kamieński, wiceprezes Swarzędza. Na co konkretnie pójdą pieniądze? Tego prezes nie zdradza. W przypadku Swarzędza to żadna nowość.

Nieustające kłopoty

Spółka jest jednym z giełdowych rekordzistów pod względem liczby przeprowadzonych emisji akcji. To szóste przedsiębiorstwo, które pojawiło się na warszawskiej giełdzie. Od 1991 r. już dziewięć razy firma wyciągała ręce do inwestorów po pieniądze. W sumie zgarnęła z rynku prawie 200 mln zł. Zazwyczaj prosiła o pieniądze na kapitał obrotowy, spłatę wierzycieli, kilka razy na realizację strategii (która za każdym razem była oczywiście inna).

Różni właściciele, różne zarządy - mimo to wydaje się, że Swarzędz jest cały czas w tym samym miejscu.

Pierwsza giełdowa emisja miała miejsce w 1991 r., łącznie ze sprzedażą akcji przez głównego akcjonariusza, którym był Skarb Państwa. Pozyskane od inwestorów pieniądze zarząd przeznaczył na podwyższenie kapitału zapasowego.

Na kolejną emisję inwestorzy czekali trzy lata. Zarząd poprosił o pieniądze w czasie pierwszej hossy na GPW. Spółka wyemitowała wtedy milion akcji, które sprzedała po 25 zł (dziś o takiej cenie emisyjnej papierów Swarzędz może tylko pomarzyć.) Uzyskane na giełdzie pieniądze miały pomóc w utworzeniu sieci dystrybucji i zwiększeniu produkcji. Spółka pozyskała kapitał obrotowy i zmniejszyła zadłużenie. Jednak zamiast wzrostu wartości firmy pojawiły się kłopoty finansowe. Miały one zniknąć po kolejnej emisji, na jaką spółka zdecydowała się jesienią 1997 r. Swarzędz zgarnął wtedy blisko 50 mln zł. Wykonanie celów emisyjnych było stosunkowo łatwe. Obok zwiększenia o 10 mln zł kapitału obrotowego spółka zmniejszała zobowiązania wobec wierzycieli i głównych dostawców.

Co było wówczas powodem kłopotów Swarzędza? - Nietrafione inwestycje. Zarząd kupował spółki z problemami, które ciągnęły firmę na dno i przedsiębiorstwo popadło w ogromne długi. Trzeba też pamiętać, że Swarzędz był wcześniej spółką państwową, dlatego odziedziczył po swoim poprzednim wcieleniu pewne słabości - mówi Włodzimierz Ehrenhalt, który pracował w zarządzie spółki w ostatnich trzech latach. Nie chce jednak wchodzić w szczegóły.

Historii spółki nie chcą też komentować inni przedstawiciele branży. Wiadomo, że praktycznie cały czas w Swarzędzu była prowadzona restrukturyzacja. Firma wciąż jednak przynosiła straty. W grupie pojawiały się nowe spółki, które po pewnym czasie znikały - albo z powodu bankructwa, albo były sprzedawane (bez zysku) przez giełdowego właściciela. Poszczególne firmy zależne niemal cały czas układały się z wierzycielami.

Nic dziwnego, że na przełomie lat 2004 i 2005 konieczna była kolejna emisja. Cel: powiększenie kapitału obrotowego i spłata zobowiązań. Dzięki zasileniu przez inwestorów giełdowych długi spółki nie zmniejszyły się jednak znacząco, bo tylko o około 6 mln zł, do 74 mln zł.

Już kilka miesięcy później kasa Swarzędza znów świeciła pustkami.

Kolejna emisja, przeprowadzona w październiku 2005 r., jak zapowiadał zarząd, miała być kołem ratunkowym dla przedsiębiorstwa. Główni akcjonariusze i doradcy stwierdzili, że aby zakończyć plasowanie papierów sukcesem, trzeba wymienić zarząd. Po dziewięciu latach z kierowania firmą zrezygnował Julian Nuckowski (jednak jeszcze do marca 2007 r. zasiadał w radzie nadzorczej). Jego miejsce zajął Jarosław Król (był szefem Swarzędza przez niespełna rok).Oferta się powiodła. Swarzędz pozyskał 34,6 mln zł. Około 60 proc. tej kwoty przeznaczył na spłatę niemal wszystkich długów, reszta miała umożliwić wprowadzenie nowej strategii. Dzięki niej sprzedaż Swarzędza miała stale rosnąć, osiągając w 2008 r. poziom 80 mln zł. Jak było w rzeczywistości? W 2004 r. obroty wyniosły 48,7 mln zł. Rok później spadły o połowę, by w 2006 r. sięgnąć 38 mln zł. A więc był wzrost. Trudno się dziwić, że producent mebli znów potrzebował kapitału, by móc się dalej rozwijać. Nietrudno zgadnąć, że pochodził on ze sprzedaży nowych akcji. W listopadzie zeszłego roku spółka pozyskała 18,5 mln zł na kapitał obrotowy, wykup nieruchomości i rozbudowę sieci sprzedaży.

Pieniądze z ostatniej - dziewiątej - emisji, przeprowadzonej latem tego roku nie zostały jeszcze wydane.

Emisje ratowały Swarzędz?

- Trudno mi się odnieść do wydawania pieniędzy w przeszłości. Jednak odpowiedź na pytanie, co się z nimi działo, w dużej mierze zawarta jest w komunikacie, który niedawno publikowaliśmy - tłumaczy Marek Kamiński, związany ze Swarzędzem od sierpnia tego roku.

Komunikat dotyczył wydawania pieniędzy z emisji w okresie, gdy na czele spółki stał Włodzimierz Ehrenhalt (przez półtora roku, od stycznia 2006 r.). Został on odwołany przez radę nadzorczą tuż przed publikacją tego komunikatu. Rada zobowiązała nowy zarząd, by ten złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłego prezesa. W zawiadomieniu zarzuca się Ehrenhaltowi niegospodarne wydawanie pieniędzy. Miałoby się to odbywać m.in. przez realizowanie szkodliwych dla Swarzędza umów oraz nierzetelne prowadzenie i fałszowanie dokumentów. Wśród zarzutów znajduje się też łamanie przepisów ustaw o ofercie i o obrocie instrumentami finansowymi.

Obecny zarząd podkreśla, że ma obszerne dowody, potwierdzające zarzuty stawiane Włodzimierzowi Ehrenhaltowi. Według nowego zarządu Swarzędza, nieprawidłowości sięgają wielu milionów złotych.

Były prezes był zaskoczony odwołaniem ze stanowiska. Nie czuje się winny. Twierdzi, że ratował spółkę przed bankructwem, a teraz jest ona w doskonałej kondycji.

Strata netto Swarzędza po pierwszych sześciu miesiącach tego roku wynosi 6,2 mln zł. W porównywalnym okresie poprzedniego roku było 0,98 mln zł, też pod kreską. Przychody spółki wyniosły 8 mln zł (w zeszłym roku było 1,22 mln zł). - Byłem pewien, że w tym roku firma wyjdzie na plus. Strategia była czysta i jasna, a rynek jej chciał, dając Swarzędzowi pieniądze na jej realizację - komentuje Włodzimierz Ehrenhalt.

Spółka dysponuje jeszcze 52 mln zł pozyskanymi z lipcowej sprzedaży walorów z prawem poboru. Informuje, że poprzednie emisje firmę uratowały i pozwoliły stworzyć fundamenty pod jej rozwój. - Firma zaczęła normalnie funkcjonować - zapewnia były prezes Ehrenhalt.

Julian Nuckowski, który przez ten czas zasiadał w radzie nadzorczej spółki, nie chce komentować zajść.

- Firma ma teraz silnego inwestora finansowego. Jest on w stanie rozwiązać wiele spraw. (Fundusz BZ WBK AIB AM kontroluje od kilku miesięcy 20,1 proc. głosów na WZA Swarzędza - przyp. red.). Ja wielokrotnie poruszałem kwestie zbyt wysokich kosztów, których nie uzasadniała sytuacja spółki - ucina Julian Nuckowski.

Gdzie są pieniądze?

Pod kierownictwem Włodzimierza Ehrenhalta Swarzędz dwa razy prosił inwestorów o pieniądze. Pozyskał niemal 80 mln zł. Nie wszystkie zostały wydane zgodnie z celami emisyjnymi zapisanymi w prospekcie.

Za część pieniędzy pozyskanych z siódmej emisji akcji spółka miała wykupić dzierżawione dotąd nieruchomości w Warszawie i Swarzędzu. Pierwsza z inwestycji rzeczywiście została zrealizowana za pieniądze od inwestorów, jednak pochodzących dopiero z dziewiątej emisji. Druga nieruchomość do tej pory jest dzierżawiona. Inwestorzy nie zostali poinformowani o zmianie celów emisyjnych.

- Te założenia nie zostały zmienione. W naszej ocenie nieruchomości wyceniono wyżej niż były warte, dlatego postanowiliśmy wstrzymać się z ich kupnem. Pieniądze, które były na ten cel zarezerwowane, zasiliły kapitał obrotowy Swarzędza - komentuje Włodzimierz Ehrenhalt.

Pod lupą KNF

Co na to Komisja Nadzoru Finansowego? - Zachęcamy inwestorów do rozliczania spółek z deklaracji w prospektach. Jeśli inwestor czuje się poszkodowany, to zawsze można złożyć do KNF skargę. Dodatkowo pamiętajmy, że za nieprawdziwe informacje zawarte w prospekcie grozi odpowiedzialność karna - przypomina Łukasz Dajnowicz z urzędu KNF.

W uplasowaniu ostatnich emisji pomagały spółce obietnice o połączeniu z producentem mebli tapicerowanych - Mebelplastem (siódma emisja) i mebli skrzyniowych - Pagedem Meble (dziewiąta). Szefowie Pagedu Mebli i Swarzędza zapowiadali, że chcą aliansu w marcu tego roku. Strony zapewniały, że zależy im na szybkim podpisaniu listu intencyjnego. Połączenie miało przynieść wiele korzyści. Jednak rada nadzorcza Swarzędza zadecydowała, że w związku z programem rozwoju (znanym przed zapowiadanym połączeniem) fuzja nie jest spółce potrzebna.

Edmund Mzyk, były prezes i główny akcjonariusz Pagedu, twierdzi, że Swarzędz odstraszyły kary umowne. Groziły stronie, która odwołałaby połączenie. Jego zdaniem, Swarzędzowi nie zależało na fuzji, tylko na liście intencyjnym, by z sukcesem przeprowadzić dziewiątą emisję.

- Byłem zwolennikiem fuzji Swarzędza z Pagedem, przeciwnikiem tego planu był Włodzimierz Ehrenhalt. Ta kwestia była jednym z powodów mojego odejścia z rady nadzorczej spółki - komentuje Julian Nuckowski.

Dziś Komisja Nadzoru Finansowego bada, czy nagłaśnianie planów połączenia nie miało na celu manipulacji kursem. Okazało się bowiem, że kilka dni po publikacji komunikatu o planach przejęcia Swarzędza przez Paged, jego spółka zależna sprzedała akcje Swarzędza.

Przedstawiciele branży podkreślają, że lekarstwem dla Swarzędza może być jedynie rozsądny zarządzający, który podejmie decyzję o fuzji spółki z dużym podmiotem. Jak mówią - przy rozsądnej wycenie Swarzędza wiele podmiotów miałoby na niego chrapkę. Obecny zarząd nie planuje jednak fuzji.

W spółkę wierzy jednak jej największy udziałowiec: BZ WBK AIB Asset Management. Poza nim Swarzędz od dawna nie ma żadnego znaczącego inwestora. - Uważamy, że dynamiczny rozwój sektora budowlanego oraz duży popyt na mieszkania i co się z tym wiąże wyposażenie i meble otwiera przed Swarzędzem szerokie perspektywy rozwoju. Sądzimy, że nowy, ambitny zarząd wykorzysta szansę i wprowadzi tę firmę na ścieżkę prężnego rozwoju - komentuje Piotr Przedwojski, doradca inwestycyjny BZ WBK AIB Asset Management. Na pytanie, co sądzi o historii giełdowego weterana, w którego zdecydował się zainwestować, nie chce jednak odpowiedzieć.

komentarze

Piotr Cieślak

dyrektor ds. analiz SSI

Potrzeba skutecznej

restrukturyzacji

Swarzędz już wielokrotnie sięgał po kapitał z rynku, a efektów

finansowych jak nie było, tak nie ma. Z pewnością winić można za to samych zarządzających. Negatywnie na spółkę przez długi czas wpływał niezbyt stabilny akcjonariat. Obecna silna pozycja BZ WBK AIB AM z pewnością zwiększa wiarygodność spółki, a także szanse na skuteczniejsze działania restrukturyzacyjne. Środki pozyskane z ostatniej emisji akcji powinny pozwolić firmie wyjść wreszcie na prostą. Proces restrukturyzacji jest procesem złożonym, dlatego nie należy się spodziewać, aby efekty działań pojawiły się w ciągu najbliższych miesięcy. W perspektywie kilkunastu miesięcy powinny być już jednak widoczne. Poza tym warto zwrócić uwagę na bardzo silną i cenioną markę oraz bardzo wysoką rozpoznawalność firmy wśród klientów.

Biorąc pod uwagę, że spółka ma plan rozwoju, środki finansowe, dobrego akcjonariusza i silną markę, to można się spodziewać, że inwestorzy doczekają się wreszcie skutecznych efektów restrukturyzacji.

Ewelina Wójcik

Parkiet

Trudno znaleźć racjonalną odpowiedź na pytanie, dlaczego inwestorzy chętnie kupowali akcje Swarzędza w kolejnych ofertach publicznych, nie wiedząc do końca, co stało się z pieniędzmi, które wykładali w poprzednich ofertach. Trudno też jednoznacznie stwierdzić, dlaczego pieniądze zebrane z dziewięciu emisji akcji w okresie kilkunastu lat nie znalazły odzwierciedlenia w wynikach firmy. Spółka chętnie informowała o swoich zawsze ambitnych planach i czekającej ją świetlanej przyszłości. Jednak niemal zawsze scenariusz był taki sam i historia kończyła się tak samo... kolejną emisją na sfinansowanie następnych ambitnych zamiarów.

Swarzędz nie rozliczał się z pozyskanych pieniędzy i nie realizował

zapowiadanych planów. Można odnieść wrażenie, że menedżerowie

znaleźli łatwy sposób na wyciąganie milionów od giełdowych

inwestorów. Skoro oni jednak na to się godzili, to może nie ma w tym nic dziwnego? Firma chwali się, że dysponuje około 50 mln zł z ostatniej, czerwcowej oferty publicznej. Nowy zarząd, który od niedawna kieruje Swarzędzem, przekonuje, że przywróci spółce dawną świetność.

Trzeba sobie jednak zadać pytanie, czy środkiem do tego celu będą

kolejne emisje?

Julian Nuckowski

prezes Swarzędza w latach 1997-2005

Ostatnie dwa lata to dla spółki

czas stracony

Nie uniknąłem błędów, zarządzając Swarzędzem. Największym, oceniając z perspektywy czasu, było przejęcie w 2001 r., czyli w chwili gdy zaczynała się recesja na rynku, Bielskiej Fabryki Mebli i Jarocińskiej Fabryki Mebli. Te dwa wtedy duże przedsiębiorstwa pogrążyły Swarzędz, który właśnie wychodził na prostą. Popełniliśmy błąd, który drogo kosztował. W okresie 2003-2004 r. firma pozbyła się tych zakładów. Chciałbym jednak podkreślić, że za "czasów Nuckowskiego" zdobywaliśmy medale na targach, choć sytuacja była trudna. Ożywienie w branży meblarskiej spółki zaczęły odczuwać dopiero po wejściu Polski do UE. Za mojej kadencji nie wykorzystaliśmy tak, jak byśmy chcieli, potencjału, jaki tkwił w Swarzędzu.

Natomiast dwa ostatnie lata to czas stracony. Zarząd zaniechał

wznowienia produkcji i prac nad nowymi produktami. Tworzenie nowych salonów bez wprowadzania do oferty nowych modeli mebli było nierozważne. Od dwóch lat spółka nie wypuściła na rynek nowej linii

produktów, co najwyżej lekko odświeżała istniejące, podczas gdy trendy się zmieniają.

Rozmawiałem z nowym zarządem; wiem, że będą kładli nacisk na te kwestie. Obecni szefowie Swarzędza to młodzi ludzie, nie mają co prawda doświadczenia branżowego, ale mają doświadczenie biznesowe i poparcie głównego udziałowca. Czy uda im się odbudować pozycję Swarzędza? Trzymam za nich kciuki, bo punkt wyjścia jest bardzo trudny. Patrzę na wyniki spółki i nie przypominam sobie, żeby Swarzędz miał w przeszłości tak niskie obroty i tak wysokie koszty. Jednak z drugiej strony, nie miał też takiej gotówki, jaką dysponuje obecnie.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy