Prezes Elektrowni Kozienice Anna Łukaszewska-Trzeciakowska uważa, że w połowie przyszłego roku może ruszyć przetarg na dostawcę nowego bloku energetycznego. Ma on mieć moc 1000 MW. Przy obecnych warunkach rynkowych instalacja wytwórcza o takiej mocy powinna kosztować około 1,5 mld euro (przy obecnym kursie to około 5,5 mld zł). To duży wydatek dla spółki, której wycena rynkowa kształtuje się teraz na poziomie 4,2 mld zł.

Obecnie trwają procedury przygotowawcze, kompletowanie dokumentów, zbieranie zezwoleń i opinii, np. dotyczących ochrony środowiska. Kiedy budowa miałaby ruszyć? Na takie deklaracje jest jeszcze za wcześnie. Wiadomo jednak, że w 2015 roku Elektrownia Kozienice będzie musiała już wytwarzać prąd w nowym bloku, ponieważ musi wyłączyć część, przestarzałą już, urządzeń wytwórczych.

Planowane przez ELKO inwestycje wspomóc ma debiut giełdowy Enei. Kozienice zostały w tym roku wniesione do tej spółki dystrybucyjnej (fakt ten nie został jeszcze zapisany w rejestrach sądowych). Akcje Enei mogą się znaleźć w ofercie publicznej w połowie tego roku.

Prezes Łukaszewska-Trzeciakowska deklaruje, że wkrótce powinny zakończyć się problemy z zapasami węgla, które niedawno miała elektrownia. - Odbudowujemy braki. Codziennie przyjeżdża do nas ponad 20 tysięcy ton węgla - mówi szefowa elektrowni. Dodaje, że zapasy powinny osiągnąć bezpieczny poziom w styczniu. - Problem nie wynika w tym momencie z popytu, ale z tego, że wszystkie kopalnie liczą na mające nastąpić w styczniu podwyżki cen surowca - wyjaśnia Łukaszewska-Trzeciakowska. Dodaje, że umowy na dostawy węgla, podpisane przez wcześniejszy zarząd Elektrowni Kozienice, dawały ELKO zbyt niski poziom zabezpieczenia.

Efekt? Kopalniom opłaciło się nie dostarczać węgla i czekać na wyższe ceny, które - według pojawiających się na rynku sygnałów - powinny zrekompensować kary umowne.