Skok kursów w USA to efekt nadziei na obniżkę stóp

Mimo gwałtownego wzrostu indeksów w USA mało który analityk za oceanem jest gotowy zaryzykować tezę, że to już koniec obaw związanych z kryzysem na rynku kredytowym i spowolnieniem gospodarki

Publikacja: 30.11.2007 06:16

W ciągu dwóch dni indeks WIG zyskał 2,8 proc. i znalazł się najwyżej od blisko dwóch tygodni. Wszystko za sprawą wcześniejszych wydarzeń za oceanem. W środę amerykański indeks S&P 500 podskoczył o 2,9 proc.

Sam ten fakt nie byłby może aż tak znaczący, biorąc pod uwagę, że podobne nagłe wyskoki zdarzyły się temu indeksowi dwa razy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Kiedy poprzednio S&P 500 zyskał 2,9 proc. (13 listopada), zaraz potem zaczęła się silna fala wyprzedaży.

Skok największy od pięciu lat

Tym jednak razem odbicie było o tyle wyjątkowe, że przez dwa dni S&P 500 podskoczył o 4,4 proc. To już tempo, jakiego nie notowano ani w ostatnich miesiącach, ani nawet w ciągu kilku lat. Ostatni raz, kiedy ten indeks urósł przez dwa dni tak bardzo, zdarzył się w październiku 2002 r. Ta data ma dla inwestorów dość symboliczny wydźwięk - to właśnie wtedy amerykański indeks sięgnął dna, kończąc dwuletnią bessę.

Pytanie, na które odpowiedzi szukają teraz zapewne inwestorzy i analitycy, to czy tak silne odreagowanie to powrót lepszej koniunktury, czy może jedynie przystanek w trendzie spadkowym. Równie mocne, a nawet jeszcze mocniejsze skoki S&P 500 miały miejsce kilkanaście razy w latach 2000-2002. Problem w tym, że wówczas była to oznaka nie tyle trwałej poprawy nastrojów, co raczej efekt wyjątkowo silnych emocji.

Co sprawiło, że inwestorzy za oceanem tak ochoczo rzucili się we wtorek i w środę do kupna przecenionych akcji? Jak przekonują amerykańscy analitycy, skok kursów to efekt powracających nadziei na szybką obniżkę stóp procentowych w USA. Z notowań kontraktów terminowych na koszty pieniądza (tzw. Fed funds futures - notowanych na chicagowskiej giełdzie CBOT) wynika, że inwestorzy obstawiają obcięcie przez Fed ceny pieniądza o 25 punktów bazowych już na najbliższym posiedzeniu 11 grudnia.

Oczekiwania na obniżki stóp wydają się kluczowym czynnikiem poprawy nastrojów, biorąc pod uwagę to, co działo się przed i po poprzednim cięciu kosztów pieniądza. Ostatni raz Fed dokonał redukcji w końcu października (do 4,5 proc.). Nadzieje rynku na takie właśnie posunięcie władz monetarnych pozwoliły wówczas wywindować S&P 500 o ponad 3 proc. w ciągu półtora tygodnia przed posiedzeniem Fedu. Kiedy już wyczekiwana decyzja banku centralnego została ogłoszona, a jednocześnie dał on do zrozumienia, że ryzyko inflacji jest za duże, by szybko mogło dojść do kolejnych obniżek, rynek akcji runął.

Cięcie stóp ratunkiem

dla Wall Street?

Skoro ostatnia silna zniżka została wywołana przez zmniejszenie szans na kontynuację redukcji stóp procentowych, to logiczne jest, że powrót tych oczekiwań pozwolił na odbicie kursów akcji. Co zadecydowało o tym, że rynek oczekuje obniżki kosztów pieniądza już w grudniu, podczas gdy po poprzedniej redukcji był przekonany, że w grudniu nie ma szans na taką decyzję Fedu, a najbliższa obniżka będzie możliwa dopiero w marcu przyszłego roku (takie wnioski można było wówczas wysnuć na podstawie notowań wspomnianych kontraktów terminowych)?

Podstawowy powód to utrzymująca się słabość gospodarki. Jak wynika z tzw. "Beżowej księgi" (raportu Fedu na temat koniunktury), poprawy napiętej sytuacji na rynku nieruchomości w USA nie ma co się spodziewać w przyszłych miesiącach. Co gorsza, dotychczasowe obniżki stóp nie były na tyle skuteczne, by definitywnie zakończyć kryzys na rynku kredytowym. Od połowy miesiąca znów mocno rosną stawki pożyczek na rynku międzybankowym, co świadczy o utrzymywaniu się niechęci do udzielania kredytów. Dolarowa 3-miesięczna stawka Libor przekroczyła właśnie 5,1 proc. i jest najwyższa od ponad miesiąca. Nadzieje rynku wzmocnił wiceszef Fedu Donald Kohn, stwierdzając, że widzi większe zagrożenia dla wzrostu gospodarczego niż miesiąc wcześniej.Inne wytłumaczenie gwałtownego odreagowania kursów za oceanem dostarcza analiza techniczna. Poziom, z jakiego odbił się indeks S&P 500 (1407 pkt) nie jest przypadkowy. Właśnie na tej wysokości znajduje się dołek z połowy sierpnia, który stanowi silne wsparcie. Gdyby bariera ta została przełamana, z czysto formalnego punktu widzenia należałoby przyznać, że narodził się długoterminowy trend wzrostowy. Skoro znaczenie sierpniowego dołka jest tak kluczowe, to zrozumiała była mobilizacja kupujących w momencie, gdy wsparcie to było zagrożone.

Największe ryzyko dla rodzącej się fali wzrostowej polega na tym, że w którymś momencie na rynku wygrają być może obawy, że obniżki stóp to niewystarczające lekarstwo na kłopoty gospodarcze. Zresztą kontynuacja redukcji kosztów pieniądza pociągnęłaby za sobą niekorzystne efekty uboczne, które widać było już w ostatnich miesiącach. Taniejący dolar, droższa ropa i przyśpieszająca inflacja - tym ryzykować będzie Fed, obniżając stopy.

Dla inwestorów pocieszające może być to, że posiedzenie FOMC (Komitetu Otwartego Rynku) zaplanowane jest dopiero na 11 grudnia. Być może do tego czasu z obawami wygrają nadzieje związane z redukcją kosztów pieniądza. Szansę na to zwiększa nadchodząca końcówka roku, która tradycyjnie kojarzy się inwestorom z tzw. rajdem św. Mikołaja.

Banki w USA wstają z upadku?

Do liderów odbicia notowań na Wall Street należały spółki finansowe. Klimat inwestycyjny wokół ich akcji zaczął się poprawiać, kiedy okazało się, że są pierwsi chętni do wyłożenia sporej gotówki na kupno mocno przecenionych walorów. Agencja z Emiratów Arabskich nabyła obligacje zamienne Citigroup za 7,5 mld USD, a w Europie chińska spółka Ping An zapłaciła 2,7 mld USD za udziały w grupie Fortis.

Silne wahania to nie nowość

Wyjątkowo silna zwyżka na ostatnich sesjach w USA wpisuje się w zjawisko rosnącej zmienności kursów na Wall Street. Jak widać na wykresie, w ciągu ostatnich czterech miesięcy aż 13 razy zdarzyło się, że dzienna zmiana S&P 500 przekraczała 2 proc. Duże wahania zdarzają się coraz częściej, co sprawia że obecna sytuacja pod względem nerwowości inwestorów przypomina czasy ostatniej bessy z lat 2000-2002.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy