Krajowi inwestorzy zbulwersowani przebiegiem dolarowej emisji

Polskie instytucje skupiły 13 proc. papierów – zdradza resort, odpierając zarzuty o dyskryminacji TFI i OFE podczas poniedziałkowej aukcji

Publikacja: 22.07.2009 08:07

Krajowi inwestorzy zbulwersowani przebiegiem dolarowej emisji

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

W poniedziałek około godz. 17 Ministerstwo Finansów rozpoczęło plasowanie na rynku 10-letnich obligacji denominowanych w dolarach. To już druga po czteroletniej przerwie emisja tego typu papierów. I to też drugi raz, kiedy – zdaniem części rynku – resort pominął inwestorów krajowych. Ci są zbulwersowani, twierdząc, że nic nie wiedzieli o poniedziałkowej emisji. Resort utrzymuje, że kto chciał, mógł się o niej dowiedzieć.

[srodtytul]Znowu tylko dla zagranicy[/srodtytul]

Tym razem ministerstwo sprzedało papiery o wartości 1,5 mld USD. Chętnych było znacznie więcej. Księga popytu zamknęła się na poziomie około 5 mld USD – poinformowała agencja Reuters, powołując się na źródła zbliżone do oferty. W ramach emisji z 7 lipca resort uplasował na rynku obligacje o wartości 2 mld USD. Wówczas inwestorzy byli skłonni kupić papiery warte w sumie 8 mld USD.

Już wówczas kontrowersje wzbudził przydział obligacji. Zdaniem niektórych, redukcja zapisów nie była proporcjonalna. W ręce krajowych inwestorów (chodzi głównie o TFI i OFE) trafiła znikoma część papierów, na jakie się zapisali. Ministerstwo tłumaczyło, że przy decyzjach o redukcjach nie kierowało się krajem pochodzenia inwestora, ale jego rodzajem. Jednocześnie przyznało, że emisja miała na celu „pozyskanie głównie amerykańskich funduszy, na które nie można liczyć, sprzedając papiery denominowane w euro”.

– Przy poniedziałkowej emisji resort postarał się nie wzbudzać kontrowersji z przydziałem obligacji i książkę zapisów otwarto po godz. 17, czyli wówczas, gdy w Polsce nikt już nie pracował. Ministerstwo pewnie poinformuje, że książkę otwarto poprawnie, bo w godzinach sesji amerykańskiej. Ale cena i popyt byłyby z pewnością inne, gdyby książkę otwarto w godzinach porannych czasu europejskiego, a zamknięto dopiero w trakcie sesji amerykańskiej – komentuje Piotr Zagała, zarządzający funduszami w Idea TFI.

[srodtytul]13 proc. dla krajowych[/srodtytul]

Z danych resortu wynika jednak, że polskie instytucje kupiły ponad 13 proc. papierów z drugiej transzy. Odsetek był zdecydowanie większy niż w pierwszym etapie, gdy wyniósł 0,65 proc. Przedstawiciele resortu zaprzeczają jednocześnie, jakoby krajowe podmioty nie wiedziały o zwiększeniu oferty. – Całą politykę informacyjną prowadzą banki – organizatorzy emisji. Są różne etapy informowania o emisji, ale zapewniam, że polskie podmioty wiedziały o planowanej transakcji. Wiele z nich złożyło oferty, a orientując się, że popyt jest duży, podwyższyło wartość swoich zleceń. Co więcej, zlecenia krajowych instytucji były zredukowane w mniejszym stopniu, niż zagranicznych – tłumaczy Dominik Radziwiłł, wiceminister finansów.

Sprzedaż obligacji przeprowadzały trzy banki zagraniczne, Barclays, Citigroup, HSBC oraz Bank Pekao. – Alokacji dokonuje arbitralnie emitent, czyli resort finansów. Nie mieliśmy wpływu na stopień redukcji zleceń – komentuje Arkadiusz Mierzwa, rzecznik Banku Pekao.

[srodtytul]Kontrowersyjny spread[/srodtytul]

– Działanie resortu tym bardziej nas zbulwersowało, że dochodowość ustalono znów bardzo wysoko – mówi Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING BSK. Spread wobec amerykańskich papierów rządowych wyniósł 280 punktów bazowych (przy poprzedniej emisji było to 290 pb.). Wyemitowane w poniedziałek obligacje sprzedano po cenie 99,79 USD. Przez cały miniony tydzień kursy transakcyjne papierów z emisji z 7 lipca nie schodziły poniżej 101 USD.

Wczoraj rano oferty zagranicznych banków dotyczące tych obligacji zaczynały się od 101,75 USD, a sięgały 102,5 USD (potem nieco się obniżyły). Krajowe banki oferowały je wczoraj po 102 USD, czyli 2,3 proc. powyżej kursu emisji. Tyle mogły zarobić też TFI czy OFE.

– Dyskryminacja krajowych inwestorów poprzez sposób prowadzenia zapisów miała zapewne zapobiec „psuciu rynku złotowych obligacji”. Dlaczego nie rozwiązano problemu podwyższając ceny, skoro popyt znów kilkakrotnie przekraczał sprzedaną ostatecznie pulę obligacji – pyta Mateusz Szczurek. Dodaje, że sponsorowanie zagranicznych funduszy może być potrzebne na początku programu, ale po sukcesie pierwszej aukcji, powtórka to kosztowny chwyt marketingowy.

– To była ewidentnie emisja na zamówienie jakiegoś banku zagranicznego. To skandal, by robić emisję po cichu, a nasz kraj płacił taki spread w sytuacji, gdy można było emisję uplasować drożej – mówi jeden ze znanych analityków.

[srodtytul]Będzie kolejna emisja[/srodtytul]

Ministerstwo Finansów nie wyklucza kolejnej emisji euroobligacji, ale już raczej w czwartym kwartale i na rynku europejskim (czyli raczej nie należy się spodziewać emisji obligacji dolarowych). – Jej przeprowadzenie uzależniamy jednak od warunków, jakie będą panować na rynku – zastrzega wiceminister Radziwiłł. Dodaje, że w tym roku już mało prawdopodobne jest zaoferowanie papierów na rynku japońskim na większą skalę.

[ramka][b]Nowa strategia bez dużych zmian[/b]

Na koniec maja 2009 r. relacja zadłużenia zagranicznego do całego długu Skarbu Państwa sięgnęła 26,6 proc. Tymczasem w obowiązującej strategii zarządzania długiem na lata 2009–2011 prognozowano, że na koniec tego roku odsetek ten wyniesie 22,5 proc. Czy Ministerstwo Finansów zmieni zatem cele strategii tworzonej właśnie na lata 2010–2012?– Zasadnicze kierunki nie zmienią się. Pamiętajmy, że wielkości zawarte w strategii z września 2008 r. były tylko prognozami. Tymczasem zasadniczo zmienił się rynek. Teraz to emitent musi się dostosowywać do pojawiającego się popytu. Dlatego też zdecydowaliśmy się na wejście na rynek amerykański. Nie oznacza to, że deficyt budżetu będzie finansowany głównie przez emisje zagraniczne – wyjaśnia wiceminister finansów Dominik Radziwiłł.W obecnej strategii MF priorytetem było wydłużenie średniej zapadalności długu do pięciu lat oraz zmniejszenie ryzyka kursowego wynikającego z emisji za granicą.[/ramka]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy