Ministerstwo Finansów uplasowało wczoraj instrumenty za 3 mld zł, przy średniej cenie 973,72 zł za papier. Resort zorganizował także aukcję uzupełniającą, na której sprzedał obligacje za 600 mln zł. Środowy popyt był jednym z najwyższych w historii aukcji tego typu obligacji. Lepszy wynik resort osiągnął tylko w lutym 2007 r., sprzedając papiery zapadające w 2018 r. przy popycie ponad 16,6 mld zł.Uplasowane teraz obligacje mają termin wykupu w styczniu 2021 r.

To pierwsza tego typu seria, co również zdaniem dilerów zwiększyło zainteresowanie rynku. – Wysoki popyt się utrzymuje. W ostatnich kilku tygodniach inwestorzy interesują się zwłaszcza obligacjami długoterminowymi. Ma to związek ze spadkiem obaw o kondycję fiskalną naszego kraju – mówi Łukasz Wojtkowiak, ekonomista z Banku Millennium. – Dodatkowo papiery zmiennokuponowe są dla inwestorów atrakcyjne. Z perspektywy kilku lat przewiduje się wzrost inflacji, zmienne oprocentowanie zabezpiecza więc przed realną utratą wartości – dodaje.

Ministerstwo Finansów wróciło do aukcji obligacji zmiennokuponowych po tym, jak ostatnio oferowało je w 2008 r. Wczorajszy przetarg był pierwszym, na którym kupić można było tylko ten typ papierów. Wcześniej MF proponował obligacje o zmiennym oprocentowaniu na aukcjach zamiany (serie zapadające w 2018 r.). Średnie ceny – 960 i 968 zł – były niższe niż obecnie. W sumie na rynku krajowym w tym roku resort uplasował już papiery za 54,4 mld zł.

[ramka][b]Zadłużenie państwa jednak przekroczyło 50 proc. PKB[/b]

Zadłużenie sektora finansów publicznych na koniec 2009 roku sięgnęło 51,8 proc. w relacji do PKB, wynika z naszych wyliczeń. To o 0,1 pkt proc. więcej, niż szacowała dla nas Komisja Europejska. Jeśli szacunki się potwierdzą, rząd zmuszony będzie do zaplanowania na rok 2011 deficytu nie wyższego niż planowane na 2010 rok 52,2 mld zł. Minister finansów Jacek Rostowski nie dopuszcza jednak takiej ewentualności – wielokrotnie zapewniał, że panuje nad zadłużeniem, nie ma więc niebezpieczeństwa przekroczenia poziomu 50 proc. – To zaklinanie rzeczywistości – uważa Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Moim zdaniem lepiej poczekać na fakty.Już na koniec trzeciego kwartału ubiegłego roku, kiedy według metodologii unijnej ESA95 zadłużenie wyniosło 667 mld zł, czyli 50,4 proc. PKB, resort oficjalnie wykazał kwotę 659,8 mld zł, co daje w relacji do PKB wynik 49,9 proc. A w ciągu ostatnich trzech miesięcy roku zobowiązania Polski powiększyły się według najczarniejszego scenariusza nawet o 26,9 mld zł. [/ramka]