Na wtorkowym przetargu Ministerstwo Finansów sprzedało dług wart 10,518 mld zł, choć pierwotna oferta była w przedziale 7–10 mld zł. Popyt na papiery dłużne okazał się duży i wyniósł aż 25,5 mld zł. Rentowność sprzedanych obligacji dwuletnich wartych 2,4 mld zł wyniosła 2,748 proc., a obligacji pięcioletnich wartych 7,3 mld zł sięgnęła 2,69 proc. Na poprzednim przetargu takich papierów, przeprowadzonym w lutym, ich rentowność wyniosła odpowiednio 3,17 proc. i 3,48 proc.
Duży popyt
Polskie obligacje w tym roku cieszą się dużym zainteresowaniem na rynku. Analitycy wskazują, że popyt podbijają szczególnie zagraniczne instytucje finansowe. – Siła inwestorów zagranicznych, kupujących obligacje skarbowe, pozwala na osiąganie co kilka dni nowych rekordowo wysokich wycen. Mimo coraz niższej rentowności na krzywej i naszym zdaniem ograniczonej przestrzeni do testowania jeszcze niższych poziomów, polski dług pozostaje mocną alternatywą inwestycyjną z punktu widzenia kapitału zagranicznego – wskazuje Arkadiusz Urbański, analityk Banku Pekao.
Dzięki korzystnej koniunkturze na rynku długu rząd sfinansował już w pierwszym kwartale 60 proc. potrzeb pożyczkowych na ten rok. Poziom 80 proc. ma zostać osiągnięty do końca drugiego kwartału. Szacunki ministerstwa mówią, że możemy w tym roku oszczędzić na kosztach obsługi długu 1,5 mld zł.
Perspektywa korekty
Rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich spadła wczoraj poniżej poziomu 3,3 proc. 12 miesięcy temu zbliżała się ona do 5,5 proc. Duży popyt na polski dług to m.in. skutek luzowania polityki pieniężnej przez Fed i Bank Japonii, a także dobrego postrzegania stanu polskiej gospodarki przez zagranicznych inwestorów oraz gry na obniżkę stóp procentowych przez RPP.
Jak bardzo może jednak jeszcze spaść rentowność polskich obligacji? Wielu analityków jest sceptycznie nastawionych co do dalszych spadków rentowności. – Można założyć, że polski dług będzie się nadal umacniał. Nie spodziewałbym się jednak rajdu o 20–30 pkt bazowych w dół. Nie sądzę, by rentowność dziesięciolatek spadła do 3 proc. Należy zwrócić uwagę na to, że kapitał napływający na nasz rynek nie jest długoterminowy. W ciągu najbliższego kwartału może więc dojść do korekty. Sygnałem do niej mogą być np. działania RPP – prognozuje Konrad Ryczko, analityk z DM BOŚ.