Gdy inflacja ciągle spada...
W gospodarce światowej skończył się okres, w którym rzeczywistą groźbą była inflacja. Ten prosty fakt w zasadniczy sposób zmienił zaś relacje między obligacjami i akcjami.Jeśli ktoś w 1990 r. zainwestował 100 funtów w brytyjskie obligacje rządowe, to teraz ten jego kapitał jest wart 240 funtów. Z tej samej kwoty ulokowanej na londyńskiej giełdzie miałby teraz 229 funtów, według indeksu FTSE dla wszystkich akcji. Z analiz Barcleys Capital wynika, że był to pierwszy pełny cykl ekonomiczny od zakończenia II wojny światowej, w którym zwrot z obligacji przewyższył zwrot z akcji. Jeszcze wyraźniej widać to na przykładzie Japonii. 100 jenów zainwestowane w 1990 r. w obligacje rządu japońskiego daje teraz prawie 200, podczas gdy indeks Nikkei spadł w tym czasie o ponad 50%. Wyjątkiem pod tym względem są jedynie Stany Zjednoczone, gdzie bezprecedensowa hossa na giełdzie sprawiła, że Dow Jones wzrósł o wiele bardziej niż zwrot z amerykańskich obligacji rządowych. Ale i tak lokata w te papiery jest teraz ponad dwukrotnie więcej warta niż w 1990 roku.Zupełnie inaczej było w latach 1950-1990. W Wielkiej Brytanii średnioroczny wzrost kursu akcji wynosił w tym okresie 14,2%, podczas gdy nominalnie średnia roczna stopa zwrotu z obligacji rządowych wyniosła 6,85%. Przy średniej inflacji na poziomie 6,36% rzeczywisty zwrot z inwestycji w obligacje był mniej więcej zerowy. Te dane dla 40 lat ukrywają jednak fakt, że w krótszych okresach, zwłaszcza gdy inflacja gwałtownie wzrosła po kryzysie naftowym z 1973 roku, na obligacjach rządu brytyjskiego można było nawet stracić.Teraz natomiast wielu ekonomistów i inwestorów wyraża przekonanie, że świat wraca do sytuacji, w której relacje między obligacjami i akcjami są bardziej równorzędne: - Wielu ludzi twierdzi, że inflacja w świecie uprzemysłowionym albo umarła, albo przynajmniej zapadła w długi zimowy sen - powiedział ekonomista z Barcleys Capital Kevin Adams. - Dlatego też z okresu powojennego nie można wyciągać wniosków na temat tego, jak teraz inwestować pieniądze.Zarządzający funduszem Guiness Flight rekomenduje nawet brytyjskim inwestorom, by równo dzielili swoje pieniądze między rządowe obligacje i giełdę. Teraz proporcja ta wynosi 80:10 na korzyść akcji. Główny ekonomista z Warburg Dillon Read, George Magnus, zwraca zaś uwagę, że: - Rynek obligacji jest wciąż najlepszym zabezpieczeniem wobec wszelkiego rodzaju przykrych niespodzianek grożących ze strony Ameryki Łacińskiej lub krachu na Wall Street. Ale nawet jeśli świat nie będzie już doświadczał finansowych szoków, to i tak obligacje będą opłacalną lokatą.
J.B.