Wtorkową sesję zdominowały przede wszystkim doniesienia rządu dotyczące wypełnienia założeń budżetowych na ten rok. Osiągnięcie już w lutym deficytu budżetowego na poziomie ponad 57% planowanego na cały bieżący rok stwarza pewne zagrożenie dla postulowanej przez ministra finansów dyscypliny budżetowej. Co prawda, tłumaczenia ministerstwa odnoszą się do nieuwzględnienia w lutowym raporcie stawki VAT, z tytułu której znaczne wpływy odnotowane zostały z początkiem marca. Jednak skala deficytu nie jest głównie konsekwencją ściągalności podatków pośrednich, tylko zbyt niskich wpływów do ZUS, które budżet państwa zmuszony był w dwóch pierwszych miesiącach zrekompensować do wysokości 30% zaplanowanej całorocznej dotacji dla ZUS. Na razie w kuluarach rządowych nie mówi się o zmianie ustawy budżetowej, zakładając w połowie roku znaczne wpływy z tytułu podatków bezpośrednich, chociaż sytuacja nie jest zupełnie pewna. Mając bowiem na uwadze pogarszającą się koniunkturę w sektorze przedsiębiorstw oraz zakładając, że obecna tendencja będzie się utrzymywać, należy oczekiwać mniejszych wpływów z tytułu należności podatkowych. Pozytywnym bodźcem jest niski wskaźnik lutowej inflacji, chociaż nie jest on do końca wynikiem stabilizującej się równowagi gospodarczej. Niski wzrost cen żywności wiąże się tutaj w znacznej mierze z załamaniem eksportu tych produktów na rynek wschodni, a co się z tym wiąże wzrostem ich podaży na rynku krajowym.Od strony technicznej, nie ma jednak powodów do nadmiernego niepokoju. Powtarza się schemat, jaki miał miejsce w trakcie zakończnenia listopadowej oraz styczniowej korekty w całym prawie półrocznym trendzie wzrostowym, gdzie po zakończeniu ruchu korekcyjnego, kolejnej krótkiej zwyżce, towarzyszyło jeszcze jedno krótkie załamanie.

.