Makrotydzień
NATO przystąpiło w środę do ataków powietrznych na cele militarne w Jugosławii. Generał Wesley Clark, naczelny dowódca sił NATO w Europie, powiedział, że długość trwania akcji Paktu zależy wyłącznie od prezydenta Miloszevicia. W każdej chwili może on przyjąć warunki pokojowego porozumienia z Rambouillet, zapewniające kosowskim Albańczykom autonomię. Tymczasem Miloszević zamiast do pokoju, nawołuje do pospolitego ruszenia i werbuje ochotników.O ekonomicznych konsekwencjach konfliktu trudno w tej chwili cokolwiek powiedzieć. Na razie gospodarka światowa nie odczuwa żadnych negatywnych skutków. W minionym tygodniu sytuacja na rynkach finansowych była korzystna. Jeśli jednak konflikt będzie się przeciągał, jakichś reperkusji można się spodziewać. Zwłaszcza że zadłużona Rosja straszy i podejmuje kroki, które raczej nie posłużą rozwiązywaniu jej problemów ekonomicznych. Rosja zawiesiła rozmowy z MFW. Dotyczyły one kolejnego wsparcia finansowego, które miało umożliwić jej obsługę zaciągniętych długów.RPP skorygowała prognozę makroekonomiczną oraz zmniejszyła tempo miesięcznej dewaluacji złotego (z 0,5% do 0,3%) i poszerzyła pasmo wahań kursu rynkowego wobec kursu centralnego (z +/- 12,5% do 15%). Według nowej prognozy, inflacja w tym roku ma wynieść 6,6-7,8%, a nie 8-8,5%, natomiast tempo wzrostu PKB 4%, nie zaś 5,4%. Przedstawiciele Rady tłumaczą, że korzystając z tego, iż inflacja spada szybciej, niż się spodziewano, zredukowano tempo pełzającej dewaluacji, która zwykle jest odpowiedzialna za nakręcanie inflacji. Rada nie zdecydowała się jednak na kolejne obniżenie podstawowych stóp procentowych. Spadająca inflacja nie uprawnia do takiego ruchu, ponieważ inne wskaźniki makroekonomiczne są niekorzystne. Przede wszystkim deficyt budżetowy po dwóch miesiącach jest wyższy niż zwykle. Ponadto szybciej niż oczekiwano wzrastają kredyty i podaż pieniądza.Prognoza Rady jest mimo wszystko optymistyczna. Niektórzy ekonomiści prognozują niższe (3-3,5%) tempo wzrostu gospodarczego w tym roku niż RPP. Wszyscy swoje przewidywania opierają na założeniu, że drugie półrocze będzie dla gospodarki korzystniejsze niż początek roku. Głównie dlatego, że poprawi się koniunktura na świecie. W tej chwili trudno jednak powiedzieć, czy sytuacja na rynkach wróci do "normy", czyli do stanu sprzed kryzysu rosyjskiego. Rosja jest bowiem znów zagadką i potencjalnym zarzewiem kolejnego kryzysu w gospodarce światowej.Eksporterzy ropy naftowej zrzeszeni w OPEC postanowili ograniczyć dostawy o 1,716 mln baryłek dziennie. Liczą, że doprowadzi to do zwyżki ceny ropy o 4 ponad USD za baryłkę. W ub.r. kraje OPEC również próbowały się umówić co do ograniczenia podaży ropy, ale bez skutku. Jeśli rzeczywiście światowe ceny ropy wzrosną, odczują to krajowe rafinerie. W ostatnim czasie podnosiły one ceny paliw wielokrotnie z różnych powodów (wzrost ceny światowej, wzrost kursu dolara, wzrost akcyzy). Na szczęście wielu analityków uważa, iż jest mało prawdopodobne, by ceny ropy na giełdach dalej znacząco szły w górę. Na rynkach światowych istnieje bowiem nadwyżka podaży tego surowca. Między innymi dzięki taniej ropie odnotowaliśmy sukces w zbijaniu inflacji. W przyszłości inflacja ma u nas spadać wolniej, ale źle by się stało, gdyby zaczęła rosnąć.
Małgorzata Pokojska
Grzegorz Wójtowicz
Rada Polityki Pieniężnej