Ciągle mały rynek detaliczny
W latach 90. depozyty złotowe wzrosły o 18%, walutowe o 2%, a kredyty konsumpcyjne - o 33% - wynika z analizy Grzegorza Wójtowicza, członka Rady Polityki Pieniężnej.W latach 1990-1994 zwiększył się jedynie udział - w stosunku do PKB - depozytów walutowych. Sytua cja była bowiem niekorzystna dla oszczędzających. Wysoka początkowo inflacja malała powoli, gospodarka wyszła ze stanu recesji, przechodząc do powolnego wzrostu. Jednocześnie stopa procentowa była realnie ujemna. W rezultacie, mimo większego w owym czasie zaufania do walut obcych niż do złotego, rosło jednak zainteresowanie oszczędnościami w walucie krajowej, przy relatywnie niewielkim zainteresowaniu drogimi kredytami.Sytuacja zaczęła się zmieniać od 1994 r.. Przy szybszym spadku inflacji mieliśmy do czynienia z szybszym wzrostem gospodarczym, a jednocześnie stopy procentowe spadały w mniejszym stopniu niż ceny. W efekcie ich realna wartość była dodatnia. Wraz z dobrymi wynikami gospodarczymi rosło zaufanie do złotego, zwiększone w dużym stopniu przez denominację. W efekcie znacznie przyspieszyły depozyty złotowe, ruszyły również kredyty.Grzegorz Wójtowicz pokusił się o prognozę sytuacji bankowości detalicznej. Uczynił to w oparciu o średniookresowe założenia polityki pieniężnej. Do 2003 r. inflacja spadnie poniżej 4% i całkowicie upłynni się kurs walutowy. W tej sytuacji stopy procentowe - choć w mniejszym stopniu niż wcześniej - będą realnie dodatnie. W tym okresie nadal najszybciej będą rosły kredyty, zwłaszcza w stosunku do zwiększającego się PKB. Największy jednak udział - zarówno w produkcie, jak i w płacy rocznej - będą miały depozyty złotowe.
PRZEMYSŁAW SZUBAŃSKI