Euro coraz bliżej dolara
Po spadku w końcu zeszłego tygodnia kursu euro poniżej 1,04 USD nasiliły się głosy, sugerujące potrzebę interwencji w obronie wspólnej jednostki pieniężnej, zwłaszcza że sytuacja gospodarcza państw należących do unii walutowej wydaje się przemawiać za dalszą zniżką notowań.Pierwszą falę niepokoju wywołały obawy przed zwiększeniem deficytów budżetowych. Nasilił się on następnie pod wpływem najnowszych prognoz opublikowanych przez kilka renomowanych instytutów ekonomicznych, z których wynika, że tegoroczny wzrost gospodarczy w strefie euro nie przekroczy zapewne 2%.Pomimo to - zdaniem większości ekspertów - bezpośrednia interwencja w obronie wspólnej waluty jest mało prawdopodobna. Problem ma bowiem głównie charakter psychologiczny - uczestnicy rynku boją się po prostu zrównania wartości euro i dolara. Według specjalistów, brakuje natomiast wyraźnych motywów gospodarczych, które uzasadniałyby zakupy interwencyjne. Ponadto uważają oni, że taka akcja nie przyniosłaby spodziewanych efektów, gdyż - jak wynika z dotychczasowych obserwacji - interwencja może umocnić istniejący trend, lecz na ogół nie jest w stanie go odwrócić.Pogląd ten podzielają czołowi przedstawiciele oficjalnych kół finansowych, którzy przestrzegając przed bezpośrednią interwencją Europejskiego Banku Centralnego, starają się jednocześnie uspokoić nastroje uczestników rynku. W tym duchu wypowiedział się Ernst Welteke, desygnowany na prezesa Bundesbanku. Stwierdził, że euro będzie wymagać ścisłego nadzoru, ale jego obecna słabość jest przejściowa i nie ma potrzeby podejmowania działań interwencyjnych.Poparli go premier Francji Lionel Jospin oraz kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Pierwszy z nich uznał za niewłaściwą próbę oceny euro zaledwie w kilka miesięcy po jego wprowadzeniu, drugi zaś podkreślił, że zgoda UE na zwiększenie deficytu budżetowego Włoch jest decyzją o charakterze wyjątkowym, nie ma więc niebezpieczeństwa destabilizacji finansów publicznych w skali całego ugrupowania.Ewentualną interwencję EBC na rynku walutowym utrudniłby zresztą fakt, że wymaga ona zgody ministrów finansów jedenastu państw strefy euro. Instytucja ta ma bowiem prawo samodzielnie interweniować tylko w sferze polityki pieniężnej, gdy niezbędne jest zapewnienie stabilności cen.
A.K.