W trzy dni po debiucie z ceną 7,5 zł (tak jak w czasie oferty), notowania Europy zaczęły gwałtownie rosnąć. Na kolejnych sesjach można było obserwować "górkę" z ofertą lub redukcją kupna. W efekcie kurs Europy przez 11 dni wzrósł o 105,3%. Jednocześnie cały czas utrzymywał się minimalny wolumen obrotu, nie przekraczający 0,5% akcji spółki.Były prezes Leszek Czarnecki, jak i nowo mianowany Jarosław Dowbaj, uważają, iż taka sytuacja spowodowana jest minimalną podażą akcji, wzrosty są zaś czysto spekulacyjne, pomimo że wskaźniki Europy są na dość atrakcyjnym poziomie. W podobnym tonie wypowiadają się analitycy, którzy również uważają, iż mamy do czynienia ze spekulacją. - Gwałtowne wzrosty w każdej chwili mogą się skończyć, ewentualnie - sądząc po utrzymujących się nadwyżkach - potrwają jeszcze przez kilka dni - powiedział PARKIETOWI Tomasz Dumała, analityk BM BGŻ. Możliwość składania zleceń kupna przez głównych właścicieli raczej nie jest brana pod uwagę.Jednak w czasie dwóch ostatnich sesji obrót walorami Europy był wyjątkowo duży - ponad 16 tys. i 17,75 tys. walorów, co stanowiło odpowiednio 0,61% i 0,68% kapitału akcyjnego. Tymczasem w dniu debiutu przedstawiciele spółki poinformowali, że oprócz trzech głównych akcjonariuszy (Leszek Czarnecki, Europejski Fundusz Inwestycyjny, Agencja Czołówka Bis), posiadających w sumie ok. 95% akcji, jest jeszcze czwarty - Europejski Fundusz Leasingowy, zależny od EFI - posiadający prawie 4,9%. Jeśli dodamy do tego, iż główni akcjonariusze zapowiedzieli, że nie zamierzają pozbywać się swoich akcji - okaże się, że free float wynosił w Europie maksymalnie 0,5%. Jednocześnie spółka nie podała żadnego komunikatu o zmianie stanu posiadania głównych udziałowców, co mogłoby oznaczać, iż korzystając z fali wzrostów, zyski zaczął realizować EFL. Fundusz ten jest w o tyle uprzywilejowanej sytuacji, że nie musi informować o liczbie posiadanych akcji, gdyż jego udział nie przekracza 5% głosów. Inną możliwością jest sprzedaż niewielkich pakietów przez pozostałych dużych udziałowców, którzy przy tak wysokiej wycenie rynkowej mogli po prostu zmienić zdanie.
Adam Mielczarek