Afera na giełdzie nowojorskiej

10 maklerów z New York Stock Exchange (tzw. floor brokers) zostało jakiś czas temu oskarżonych o nadużywanie swojego stanowiska przez dokonywanie transakcji, z których część zysków trafiała na konta maklerów. Dzięwięciu z nich - wszyscy pracowali w dodatku dla mało znanego domu maklerskiego Oakford Corp. - uznano winnymi. Komisja Papierów Wartościowych (SEC) zaleciła NYSE, by przyjrzano się działalności floor brokers, których podejrzewano o machlojki już od kilku lat.Sprawa byłaby już zamknięta, gdyby nie szef Oakford, William S. Killeen, główna postać skandalu. 20 maja Killeen został uznany winnym unikania płacenia podatków oraz oszustwa giełdowego i ma zostać skazany 21 września. Killeen chce - rzecz jasna - ratować własną skórę i... sypie. Przesłuchującym go próbował powiedzieć, że w przestępstwa giełdowe zamieszani są także inni maklerzy. Prokuratorzy nie byli tym jednak zainteresowani. - Chcieli jedynie słuchać o Oakford. Nie chcieli słuchać o innych firmach - twierdzi Killeen.Przyjaciel W. Killeena, Edward Mafredonia, były makler giełdy AMEX, przekazał tygodnikowi "Business Week" kasetę, na której oskarżony przedstawia swoją wersję afery na NYSE. Jego zdaniem, w nielegalne transakcje zamieszani byli nie tylko związani z nim floor brokers i twierdzi, że może przedstawić nazwiska ponad 100 innych maklerów, mających coś na sumieniu - spośród 500 zatrudnionych na NYSE. Nie koniec na tym. Killeen twierdzi, że cały proceder znany był także władzom giełdy i przymykał na to oko sam prezes NYSE, Richard Grasso.Floor brokers dokonują transakcji zazwyczaj na zlecenie wielkich instytucji, operujących dużymi pakietami akcji. Mając dostęp do informacji o wielkości zleceń i ich rodzaju, mogą przewidzieć zachowanie się rynku. Amerykańskie prawo papierów wartościowych zabrania im jednak wykorzystywania tych informacji do osiągania osobistych dochodów. Mechanizm przestępstwa polega na tym, że kupuje się na krótko akcje, kiedy np. posiada się informację o dużych zleceniach kupna (które powodują wzrost kursu) - a po kilku godzinach sprzedaje, przelewając zysk na konto. Obrońcy Killeena twierdzą, że handel na własny (rzecz jasna pod cudzym nazwiskiem) rachunek jest na NYSE powszechnie uprawiany od wielu lat i zajmują się nim maklerzy pracujący także dla największych instytucji finansowych. - Każdy, kto mówi ci, że nic o tym nie wiedział, jest kłamcą - mówi W. Killeen. Sam przyznaje, że w ciągu sześciu lat robił podobne interesy ze 150 maklerami z 60 różnych firm.Gdyby wersja o powszechnym uprawianiu przestępczego procederu przez floor brokers potwierdziła się, byłby to prawdziwy wstrząs dla nowojorskiej giełdy i całej amerykańskiej gospodarki. Nic więc dziwnego, że władzom NYSE nie zależy na tym, by skandal zataczał coraz szersze kręgi. Dziennikarz "Business Week", który postanowił przyjrzeć się sprawie, miał trudności z dodzwonieniem się do ludzi, których nazwiska pojawiły się w aferze. Ich telefony były z reguły wyłączone lub nikt ich nie odbierał. Jak można się było spodziewać, wody w usta nabrali też przedstawiciele NYSE. Rzecznik nowojorskiej giełdy zaprzeczył, jakoby jego szef wiedział cokolwiek o "naruszaniu prawa lub nielegalnej działalności" wśród floor brokers, a oskarżenia Killeena określił jako "śmieszne".

G.B.