Rekordowo niski poziom obrotów oraz malejąca liczba zleceń składanych na sesję charakteryzują ostatnie dni na WGPW. Jeszcze w ubiegłym tygodniu sądziłem, że w obliczu niewielkiej podaży rynek będzie w stanie, w przypadku jakiegokolwiek zaangażowania strony popytowej, zbliżyć się do tegorocznego maksimum. Niestety, wraz z niechęcią inwestorów do sprzedaży akcji, kupujący pozostawali praktycznie nieobecni. To spowodowało, że na wczorajszej sesji obroty osiągnęły zaskakującą wartość 68 mln zł. Teoretycznie sytuacja sprzyja zajmowaniu pozycji, ale z technicznego punktu widzenia obraz rynku od zeszłego tygodnia uległ pogorszeniu. Przede wszystkim przełamana została linia trendu wzrostowego na wykresie WIG (sk. liniowa). Obecnie analiza techniczna nie generuje jeszcze definitywnych sygnałów sprzedaży, ale w momencie przełamania poziomu ostatniego dołka (WIG - 16 376, WIG20 - 1552), będzie można mówić o zakończeniu prawie rocznego trendu wzrostowego.Myślę, że pozytywnym symptomem obecnej korekty jest fakt, iż ma ona swoje podłoże w czynnikach lokalnych. W przeciwieństwie do ubiegłorocznego załamania, udział inwestorów zagranicznych jest znikomy, a sytuacja na rynkach światowych nie daje wskazówek zachowania inwestorów na WGPW. Tak więc prawidłowa interpretacja krajowych czynników fundamentalnych może w tym przypadku przynieść sukces. Te z kolei nie dają, niestety, podstaw do optymizmu. Coraz głośniej mówi się o kłopotach znajdującego się w opłakanym stanie ZUS, bijących w stan finansów publicznych oraz, oczywiście, w podatników. Gdyby dołączyć do tego recesję w kręgu eksporterów, kłopoty złotego, ilustrującego aktywność inwestorów zagranicznych, mogą ulec nasileniu. To z kolei powinno dać odpowiedź na pytanie, w którą stronę w najbliższym czasie podąży rynek akcji.
.