Zmiana prezesa ZUS nie rozwiązała (bo nie mogła rozwiązać) problemu wielomiliardowych niedoborów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W końcu br. dziura w FUS wyniesie 5-7 mld zł. Wierzycielami są banki - ok. 2,8 mld zł, budżet państwa, który już "pożyczył" 1 mld zł, a ma dołożyć jeszcze ponad 2 mln oraz Otwarte Fundusze Emerytalne.Ponieważ system informatyczny w ZUS nie działa, trudno zorientować się, ile na prawdę winny jest FUS funduszom emerytalnym. Nie wiadomo też, jaka część długu wynika z niedoborów, finansowanych wzrostem zobowiązań, a jaka z bałaganu. Finanse tego funduszu celowego, przez który w przyszłym roku ma przejść ponad 80 mld zł, są wciąż w stanie chaosu.W ostatnich dniach urzędowania poprzedniego prezesa ZUS rozegrała się zdumiewająca potyczka słowna między nim a urzędnikami Ministerstwa Finansów. Zdumiewająca, gdyż dotyczyła rzeczywistego niedoboru, istniejącego w Funduszu, i możliwości sfinansowania wydatków w roku przyszłym. Nie chodzi przy tym o jakieś marne miliony, ale o grube miliardy. Poprzedni prezes uważał, że w FUS zabraknie w 2000 r. przynajmniej 3 mld zł, resort finansów jest zdania, że wszystko się zbilansuje. Jeszcze bardziej zdumiewające było to, że ani jedna, ani druga strona nie przedstawiły wiarygodnych wyliczeń, ograniczając się jedynie do zdawkowych zapewnień.Ministerstwo twierdzi, że możliwa jest prawie 99-proc. ściągalność składki w roku przyszłym, prawdopodobnie licząc na to, że uda się ściągnąć część zaległych składek zarówno od sektora prywatnego (który najwyraźniej postanowił w tym roku skorzystać z niewydolności ZUS), jak i od wielkich molochów państwowych, które będą restrukturyzowane i zasilane dotacjami. W gruncie rzeczy możliwe jest, że ściągalność w takiej sytuacji przekroczy nawet 100%, co będzie oznaczać tylko tyle, że część przeterminowanych należności zostanie zamieniona na gotówkę. Z drugiej jednak strony, poprzedni prezes ZUS twierdził, że tak wysoka ściągalność składki jest mrzonką. Ponieważ zdążył już poznać wydolność zarządzanej przez siebie firmy, zapewne wie, co mówi.Ściągalność składek to jedna sprawa, a spłata zadłużenia - druga. Według założeń budżetu państwa, wpływy FUS mają być w przyszłym roku o 300 mln zł niższe niż wydatki. Nie ma więc mowy o spłacie zadłużenia. W dodatku obsługa długu, który wynosi przecież kilka miliardów złotych, stanowi niebagatelny koszt. Na razie ani Ministerstwo Finansów, ani prezes ZUS nie wyjaśnili, czy koszt ten jest uwzględniony w budżecie FUS na 2000 r. Wydaje się, że nie, gdyż prace nad budżetem trwały od wielu miesięcy, a zaczęły się wówczas, gdy fatalny stan finansów ZUS nie był jeszcze w pełni znany.Istnieją zatem poważne przesłanki, by sądzić, że w przyszłym roku w FUS rzeczywiście zabraknie pieniędzy, czyli powtórzy się sytuacja z roku bieżącego. Czy na taką samą skalę, czy mniejszą, a może większą - to już inna sprawa. Tak czy inaczej, bałagan finansowy FUS będzie miał kilka poważnych konsekwencji.Podważa on wiarygodność całego planu finansów publicznych. Trudno będzie przekonywać inwestorów czy negocjatorów Unii Europejskiej, że finanse publiczne w Polsce są zdrowe, skoro rząd traci kontrolę nad sytuacją finansową FUS - czyli 1/3 finansów państwa. Trudno też będzie podczas debaty budżetowej zbijać argumenty posłów, domagających się wyższych dotacji na ten czy inny cel. W takich przypadkach spory dotyczą kilkudziesięciu czy kilkuset milionów złotych. Trudno będzie używać argumentu, że od tego budżet się zawali, skoro nikt nie potrafi wiarygodnie oszacować, czy dziura w FUS wyniesie 1 mld, 3 mld, czy może 7 mld zł. Wreszcie, niewydolność FUS fatalnie ciąży nad rozpoczętą reformą emerytalną. OFE nie będą w stanie sporządzić wiarygodnego raportu o swojej sytuacji finansowej, nie wiedząc, jaka suma należności od FUS zostanie przez Fundusz uznana i jakie są perspektywy ich ściągnięcia.Przed nowym prezesem ZUS stoją zatem niesłychanie trudne zadania. Przede wszystkim będzie musiał rozpocząć urzędowanie od zrobienia w FUS audytu. Byłoby dobrze, gdyby zlecił to jednej z renomowanych firm. Wówczas może poznalibyśmy wiarygodny obraz sytuacji finansowej Funduszu i sytuacji finansowej państwa.
Witold Gadomski
publicysta "Gazety Wyborczej"