Miniony tydzień zaskoczył chyba nie tylko mnie. Powszechnie oczekiwano raczej niezbyt głębokiej, ale bardziej rozciągniętej w czasie korekty i przedświątecznego marazmu. Tymczasem rozwój korekty w Europie niespodziewanie zahamowało umocnienie euro w stosunku do dolara oraz publikacja bardzo dobrych danych makroekonomicznych w Niemczech, pod wpływem których DAX wszedł w hiperbolę. Jednocześnie atak niedźwiedzi został zdecydowanie odparty w Budapeszcie. Tendencje te przeniosły się na nasz rynek z pewnym opóźnieniem - w momencie gdy uderzenie popytu na tamtych giełdach już osłabło. Może to być przyczyną jeszcze pewnych zawirowań przed końcem roku. Niemniej wzrostom sprzyja wciąż ograniczenie podaży (a w wypadku atrakcyjnych spółek o mniejszej płynności - rozpoczęcie już intensywnej akumulacji) w powszechnym oczekiwaniu na efekt stycznia i wyjątkowo pomyślną koniunkturę w przyszłym roku. Jakkolwiek można by spekulować na temat realności tego pierwszego, druga wydaje się niepodważalna. Wiązać się to powinno z napływem kapitału na giełdę ze strony funduszy emerytalnych oraz - bynajmniej nie mitycznych - inwestorów zagranicznych. W tym kontekście pozostanie na stanowisku prezesa ZUS oraz głosy o możliwości podwyższenia ratingu kredytowego Polski nabierają dodatkowego pozytywnego wydźwięku.
.