Z powodu szybkiego rozwoju telefonii komórkowej poziom upowszechnienia przewodowych linii telefonicznych, przy którym rynek ten się nasyci, będzie w Polsce niższy niż w Czechach lub na Węgrzech (gdzie wynosi ok. 40 linii stacjonarnych na 100 mieszkańców), które w gospodarkę rynkową weszły mając więcej telefonów (18-19 na 100 mieszkańców) niż my (w 1990 r. - 8).
Oznacza to, że TP SA o rok wcześniej, niż się spodziewano - a więc w przyszłym roku, będzie mogła zmienić swoją strategię. Zamiast dokonywać wielkich nakładów na kosztowną i mało opłacalną budowę infrastruktury telefonii przewodowej - czego oczekuje się po operatorze narodowym, zacznie przesuwać ciężar inwestycji na rozwój telefonii komórkowej, internetu i transmisji danych. Ponieważ inwestycje takie są rentowniejsze i mniej kapitałochłonne, powinno to znaleźć korzystne odbicie w wynikach finansowych spółki.Taką uwagą podzielił się z Parkietem jeden z czołowych analityków spółek łącznościowych w londyńskim City - Jan Sudol z banku inwestycyjnego Donaldson Lufkin Jenrette, będącego spółką zależną francuskiej grupy ubezpieczeniowej AXA. Skomentował on w ten sposób - jak powiedział - profesjonalnie przygotowane spotkanie prezesa TP SA - Pawła Rzepki i wiceprezesa Donalda Chodaka z analitykami rynku łącznościowego, jakie odbyło się w Londynie a na które przyszło ok. 60 specjalistów z tej dziedziny.P. Rzepka powiedział w Londynie, iż rok 2000 najprawdopodobniej będzie ostatnim, w którym TP SA przyłączy milion nowych linii. W związku z pewnym zaspokojeniem pilnych potrzeb, następne lata przyniosą zmniejszenie tempa tego procesu.- Nasycenie rynku telefonii przewodowej w Polsce, wynoszące dziś 25 linii na 100 mieszkańców (25%), zapewne zatrzyma się na poziomie zbliżonym do 35% - stwierdził prezes Rzepka, nie ma więc sensu forsować rozbudowy linii do przeciętnego w Europie poziomu 50%.J. Sudol zgadza się z taką prognozą i uważa, że jest ona rozsądna. - We własnych opracowaniach - powiedział Parkietowi - wprawdzie przewidywałem, że będą to 42 linie na 100 mieszkańców i że do takiego poziomu Polska dojdzie za 10 lat, ale wygląda na to, że odpowiedni poziom nasycenia zostanie osiągnięty wcześniej, dalszy przyrost zaś będzie należał do telefonii komórkowej - powiedział PARKIETOWI.Zdaniem analityka DLJ, rynek przyjmie dobrze zmianę strategii TP SA, ponieważ duże inwestycje w budowę linii przewodowych były jednym z mankamentów tej spółki. Biorąc pod uwagę, że TP SA kontrolowana jest przez państwo, nie spodziewa się on jednak radykalnego postępu w redukcji zatrudnienia. Restrukturyzację w tej dziedzinie będzie mógł wymusić dopiero inwestor strategiczny.W spotkaniu z analitykami uczestniczyła też wiceminister Skarbu Państwa Alicja Kornasiewicz. O tym, co interesuje ich najbardziej, czyli o przyczynach anulowania wcześniejszego przetargu na sprzedaż strategicznego pakietu akcji TP SA, jak też - co najważniejsze - o kryteriach, jakie wg MSP ma spełnić ewentualna nowa oferta, nie dowiedzieli się jednak nic nowego.
Mariusz Kukliński
(Londyn)