Faksem z Gdańska
Powoli, ale nieuchronnie w kierunku giełdy zmierza branża stoczniowa, dotąd zupełnie nieobecna na publicznym rynku kapitałowym. Jest to dla mnie dość nieoczekiwany, ale optymistyczny zwrot w strategii rozwojowej przemysłu bardzo upolitycznionego i bardzo zagrożonego na początku lat 90. Szczególnie dotyczyło to wschodniego wybrzeża Polski, gdzie poczucie związkowej siły - w końcu kolebka Solidarności oraz państwowych represji - utrudniło konieczną restrukturyzację i dostosowanie do realiów rynkowych. Wzorem udanej restrukturyzacji stała się natomiast Stocznia Szczecińska, a prezes Piotrowski wyrósł na jednego z bardziej rozpoznawalnych i honorowanych menedżerów w Polsce. W tym czasie Stocznia Gdańska i Stocznia Gdyńska wegetowały na pograniczu bankructwa, a obraz całej branży przedstawiał się rozpaczliwie.Dzisiaj obraz jest odmienny. Pomimo że stoczniowcy narzekają na brak realnej pomocy ze strony państwa, widząc, jakie narzędzia używane są w Zachodniej Europie i na Dalekim Wschodzie, branża okrętowa ma przed sobą ciekawe perspektywy. Od 1998 roku jest to branża w całości rentowna. Jest to w dodatku branża eksportowa, a relacja pomiędzy wartością eksportu a tzw. wsadem importowym jest o wiele korzystniejsza niż np. w motoryzacji i elektronice. Każda z wielkich stoczni staje się zalążkiem grupy kapitałowej. Pierwszeństwo należy wciąż do grupy Stoczni Szczecińskiej i prezesa Piotrowskiego. Ale najciekawsze rzeczy dzieją się dzisiaj na wschodnim wybrzeżu. Mass media dostrzegają przede wszystkim prezesa Szlantę, ale warto zwrócić uwagę na trzech liderów branży. Prezes Szlanta, po przejęciu i ożywieniu upadłej Stoczni Gdańskiej, sięga w kierunku PLO i próbuje zagranicznej ekspansji. Ewentualne przejęcie kontroli nad fińskimi stoczniami Masa Yards, budującymi najbardziej wyszukane statki wycieczkowe na świecie, byłoby ewenementem na tle penetracji naszego kapitału przez zagranicznych inwestorów. Ustaloną pozycję ma też prezes Soyka, który zarządza gdańską Stocznią Remontową, uważaną za pierwszą czy drugą w Europie. Stocznia w toku prywatyzacji sięga od lat po inne prywatyzowane obiekty, zamieniając się w zdywersyfikowany holding. Warto też odkryć prezesa Skarbka, który wyciągnął z kłopotów Stocznię Północną w Gdańsku, uważaną wcześniej za kolejnego stoczniowego kandydata do upadłości. Mniejsza skala, ale niezłe perspektywy.To zrozumiałe, że polski przemysł stoczniowy, znajdujący się w trakcie modernizacji i ekspansji, stanowi atrakcyjny teren usług z zakresu corporate finance. Wydawało się dotąd, że kluczem do obsługi finansowej tego sektora będzie współpraca z systemem bankowym. Tak było w latach 90., ale teraz pojawiają się w Gdyni i w Szczecinie sygnały o zainteresowaniu rynkiem kapitałowym. Być może struktura branżowa spółek notowanych na giełdzie ulegnie wreszcie uzupełnieniu o nieobecną dotąd gospodarkę morską.
JANUSZ LEWANDOWSKI