Hossa na giełdach i rewolucja technologiczna zachęcają inwestorów

Od wielu lat kapitał wypływa z Europy, ale wprowadzenie euro i przewidywane wzmocnienie kursu tej waluty mogą odwrócić tę tendencję.

Napływ kapitału może zmniejszyć koszty jego pozyskania przez europejskie spółki i przyczynić się do zwiększenia tempa wzrostu gospodarczego. Comiesięczny biuletyn Europejskiego Banku Centralnego (EBC) monitoruje przepływy kapitału, dzieląc go na dwa rodzaje - inwestycje bezpośrednie i portfelowe.W tych pierwszych bilans jest wciąż ujemny, ale jego skala nie jest zbyt duża. W 1998 roku na minusie było 183 mld euro i prawdopodobnie tyle samo w ubiegłym roku. Oznacza to, że zachodnioeuropejskie spółki więcej inwestowały poza obszarem Unii Europejskiej, niż firmy spoza niej w krajach UE. I ta tendencja zapewne nieprędko się zmieni. Inwestycje bezpośrednie mają bowiem wieloletni horyzont. Zdaniem Juliana Callowa z Credit Suisse First Boston, w dającej się przewidzieć przyszłości inwestycje będą kierowane z zachodu na wschód Europy. Do inwestowania w krajach Unii zniechęcają też stosunkowo niekorzystne regulacje na rynku pracy oraz podatki.Bilans w części portfelowej, a więc inwestycji w akcje i obligacje, był jeszcze gorszy. W latach 1997 i 1998 na minusie było około 600 mld euro. Ale są nadzieje na odwrócenie tego trendu. W III kwartale ubiegłego roku odnotowano już nadwyżkę w wysokości 30 mld euro i IV kwartał prawdopodobnie zakończył się równie pozytywnie. EBC przyczyn tego upatruje w "poprawie nastrojów inwestycyjnych".Europejski rynek obligacji przedsiębiorstw wyraźnie rozwinął się od czasu wprowadzenia euro, aczkolwiek wciąż pozostaje w tyle za rynkiem amerykańskim. Rynki akcji dają jeszcze więcej nadziei na powrót kapitału do Europy. Po pierwsze, Wall Street ostatnio słabnie, podczas gdy europejskie giełdy wydają się o wiele silniejsze, zwłaszcza w Niemczech. Po drugie, reformy podatkowe we Francji, w Niemczech i Holandii zwiększyły zainteresowanie akcjami, gdyż ich emisje stały się bardziej opłacalne dla spółek, dzięki czemu rośnie płynność na tamtejszych giełdach.Najważniejsza jednak wydaje się rewolucja technologiczna, która wywindowała kursy spółek telekomunikacyjnych i internetowych w całej Europie i przyciągnęła uwagę amerykańskich funduszy powierniczych. Z niedawnego raportu Merrill Lynch wynika, że inwestorzy więcej kupują teraz europejskich akcji niż sprzedają. Potwierdza to raport Salomon Smith Barney informujący, że napływ środków do europejskich funduszy powierniczych "jest na wyjątkowo wysokim poziomie". Prognozuje on, że jeśli tylko euro zacznie wykazywać oznaki ożywienia, zagraniczne inwestycje portfelowe "mogą przyczynić się do znacznego zwiększenia popytu na europejskie akcje".

J.B.