Co lepsze aktywa

Jeszcze niedawno uczestnicy rynku kapitałowego opowiadali sobie anegdotę. Zgłosiło się czterech chętnych do kupienia kontrolnego pakietu akcji Telekomunikacji Polskiej. Który z nich wygra przetarg?Odpowiedź była prosta - ten, który utworzy konsorcjum z firmą Kulczyk Holding. Dowcip powstał po opublikowaniu przez jedną z gazet informacji, że France Telecom utworzy konsorcjum z tą właśnie firmą.Jeszcze ciekawsze "informacje" przyszły później. I były one wysoce prawdopodobne. Jak powszechnie wiadomo, są jeszcze inne polskie firmy, które mają cudowną zdolność do wygrywania wszystkich możliwych przetargów. Jedną z nich jest Prokom Krzysztofa Krauze. Który Prokom - nie ma znaczenia, gdyż ważny jest rdzeń nazwy. Konsorcjum z Prokomem miała tworzyć duża kanadyjska firma telekomunikacyjna.Gdyby tak się stało, wówczas odpowiedź na postawione na początku tego felietonu pytanie nie byłaby taka prosta i oczywista. Ucieszyłem się. Dotychczas wielcy naszej gospodarki i naszego rynku kapitałowego nie konkurowali ze sobą. Teraz zapowiadało się pierwsze otwarte starcie i związany z tym huk i wrzask bitewny. I gdyby obie strony zaczęły kampanie prasowe mające na celu zdyskredytowanie przeciwnika - byłoby ciekawie.Do tej pory przetargów i kontraktów do wygrania było na tyle dużo, że mogli pracować obok siebie. Nie wchodzili sobie w drogę, a nawet ze sobą współpracowali. Przykładem mogło być przejęcie kontroli nad Wartą. Firma, która jeszcze miesiąc temu była jednym z głównych udziałowców Prokomu - Nihonswi AG - spełniała funkcję parkingową w Warcie. Stało się to po tym, jak rozpadła się polska grupa finansowa, którą stworzono w celu taniego kupienia PBK.Przypomnę, że pod koniec 1997 roku sprzedawano akcje PBK. Batalia o prywatyzację tego banku trwała bardzo długo, z unieważnieniem jednego przetargu włącznie. Grupa Pięciu, w skład której wchodziły BPH, Kredyt Bank, Warta, PBR oraz sam PBK jako udziałowiec wymienionej czwórki została głównym kandydatem. Przepływy gotówkowe w tej grupie były tak skomplikowane, że praktycznie nikt nie potrafił ich przeanalizować. Prawdopodobny był jednak scenariusz, w którym PBK zostałby kupiony za własne pieniądze, które wcześniej wniósł do pozostałej czwórki w zamian za obejmowane akcje.Każdy z wymienionej czwórki miał zakupić po 13% akcji. Tuż przed prywatyzacją grupa rozpadła się. Z tym że 13% akcji udało się kupić Warcie, a kolejne 13% Kredyt Bankowi. PBR zakupił tylko 1% akcji, więc pozostałe walory z jego puli przyznano funduszom inwestycyjnym, a ponieważ BPH nie był zainteresowany zakupem - pozostałe akcje przydzielono austriackiemu bankowi Creditanstalt.Później zaczęła się próba sił. Nasz polski wirtualny pieniądz wygenerowany dzięki krzyżowym udziałom przegrał w konfrontacji z rzeczywistym pieniądzem zagranicznym. Tak jak za czasów realnego socjalizmu, złoty przegrywał z zachodnimi walutami. Dalsze umacnianie się w PBK oznaczało konieczność kupowania akcji po coraz wyższych cenach na giełdzie, tak jak czynił to Creditanstalt. Alternatywą była ich sprzedaż ze znacznym zyskiem Austriakom. I to rozwiązanie wybrano.W kwietniu 1998 roku Kredyt Bank zbył część akcji PBK na rzecz Kulczyk Holding po cenie 77 złotych. Kulczyk Holding sprzedał te akcje trzy miesiące później po cenie 105 złotych. W tym samym czasie Warta sprzedała akcje PBK wskazanym przez Austriaków inwestorom, a PBK swoje akcje Warty inwestorom wskazanym przez Wartę (Nihonswi AG). Tort został podzielony. Warta również sprzedawała akcje PBK po cenie 105 złotych. Kilka miesięcy wcześniej kupiła je po cenie 71 złotych.Pod koniec 1997 roku inwestorem strategicznym w Warcie miały zostać dwie skandynawskie firmy. Wszystko było dopięte: akcje dopuszczone do publicznego obrotu, prospekt wydrukowany, emisja opłacona. Wystarczyło Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zatwierdzające podwyższenie kapitału. Nagle okazało się, że spółka nie potrzebuje inwestorów, pieniądze zaś zostaną zwrócone.Głównymi inwestorami spółki były wówczas PBK (25%) i Kulczyk Holding (15%). Najprawdopodobniej zmiana planów miała związek z zamiarem zrealizowania przez Wartę znacznego zysku z przyszłej sprzedaży akcji PBK.Wariant sprzedaży akcji dużego polskiego banku wybranej grupie krajowych inwestorów miał być pomysłem na prywatyzację po polsku. Nie minął rok, a inwestorzy zrealizowali zyski. Teraz pojawiły się pogłoski o kolejnych konsorcjach organizowanych przy prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej. Miejmy nadzieję, że są to tylko pogłoski.

ARTUR SIERANT