Bezpośredni dostęp do rachunku inwestycyjnego, zdecydowanie mniejsze prowizje maklerskie oraz możliwość uczestnictwa we wszelkich dostępnych formach inwestowania kapitału z domowego komputera to najważniejsze udogodnienia, jakie dają usługi brokerskie za pośrednictwem internetu. Należy do tego dodać oszczędność czasu i energii, a także wygodę w dysponowaniu własnymi pieniędzmi. W przyszłości powinien upowszechnić się także dostęp do notowań w czasie rzeczywistym.

Od 7 marca br., kiedy to przyjmowanie zleceń za pośrednictwem internetu rozpoczął BDM PKO BP, na rodzimym rynku działa pięć podmiotów oferujących tego typu usługi. Pod koniec ubiegłego roku z ofertą ruszyły biura Banku Zachodniego, Polskiego Domu Maklerskiego (dawniej Pioneer) oraz Wielkopolskiego Banku Kredytowego. Od ponad trzech lat działa w internecie DM Banku Ochrony Środowiska.Porównanie ofertyPorównanie internetowej oferty biur maklerskich, które już działają, pozwala stwierdzić, iż każde kolejne z nich dokłada coś od siebie. Przykładowo jedynie DM BOŚ nie umożliwia jeszcze swoim klientom składania zleceń w czasie notowań ciągłych. Każdy broker, który ruszył po nim, udostępnia już tę usługę w standardowym pakiecie. Nadal jednak nikt nie zdecydował się na umożliwienie przekazywania dyspozycji na rynek kontraktów terminowych, co na ogół tłumaczone jest szczególnym ryzykiem związanym z tym typem inwestycji. Ta uciążliwa dla części inwestorów sytuacja niedługo powinna się jednak zmienić. Już teraz bowiem DM BZ oraz DM WBK zapowiedziały, iż w udoskonalonych wersjach swoich systemów wprowadzą także i taką opcję.Nie wszyscy udostępniają składanie zleceń na rynek pozagiełdowy, jak i zapisów na rynku pierwotnym. Przedstawiciele biur maklerskich przyznają jednak, iż w miarę rozwoju produktów będą one wzbogacane i najprawdopodobniej - zwłaszcza w sytuacji gdy o takie usługi dopytywać się będą inwestorzy - zostaną one uruchomione. Co ciekawe, jedynie dwóch brokerów kieruje swoją ofertę do poszczególnych grup inwestorów, proponując im odmienne pakiety. Oczywiście, opłaty za nie są (lub będą, gdyż nie wszystkie wersje już działają) zróżnicowane, podobnie jak proponowane czynności możliwe do wykonania. Przykładowo w ofercie Supermakler BDM PKO klient może oprócz składania dyspozycji, przeglądania historii rachunku także uruchamiać linię kredytową, wykonywać blokady papierów wartościowych bądź odpowiadać na wezwania. W wersji Super-makler+ dodatkowo - obok wszystkich funkcji, jakie spełnia wersja podstawowa - inwestor może monitorować notowania jednolite i ciągłe zarów-no z giełdy, jak i rynku pozagiełdowego, przeglądać archiwalne wyniki sesji oraz - co chyba szczególnie zainteresuje niejednego inwestora - przeglądać rekomendacje i analizy spółek przygotowane przez BDM PKO. Podobnie jest w DM WBK. W zależności od potrzeb, można zamówić pakiet Standard, który umożliwia jedynie przeglądanie rachunku, lub pakiet Professional. Ten drugi jest bogatszy o składanie zleceń i dyspozycji przelewu. Ponadto umożliwia także przeglądanie wiadomości z rynku. Do tego w maju ma dołączyć wersja Prestige, która oprócz wszystkiego, co zawierają wersje niższe pozwoli również na śledzenie sesji na bieżąco. Najprostszy pakiet jest bezpłatny, pozostałe zaś łączą się z kosztami zabezpieczenia sprzętowego (200 zł) oraz - w przypadku pakietu Prestige - stałą opłatą uzależnioną od wartości obrotów. Dostępność poszczególnych pakietów ograniczona jest także wielkością portfela inwestycyjnego.Oprócz różnorodnej oferty biura różnią się od siebie także sposobem łączenia internetowych zleceń z giełdowym parkietem. Wyróżnia się tu DM BZ, który zawsze podkreśla, iż jego atutem jest połączenie z systemem giełdy, a nie ze "skrzynką" na zlecenia. Dzięki temu błędy przy składaniu zleceń wychwytywane są na bieżąco i w ten sposób nie istnieje ryzyko, że przekazana zostanie nieprawidłowa dyspozycja. Klient jest bowiem o tym od razu informowany.Koszty i zyski biurInternet, co widoczne jest szczególnie w USA, powoduje gwałtowny spadek prowizji maklerskich dzięki ograniczeniu do minimum kosztów transakcyjnych. Powoli taki trend zaczyna być widoczny w Polsce, choć ciągle daleko nam do poziomu opłat z rynku amerykańskiego. Tam bowiem za przeprowadzenie transakcji o wielkości kilkudziesięciu tysięcy papierów (w USA od liczby akcji, a nie od wartości transakcji liczy się prowizję) opłata wynosi około kilkanastu dolarów, czyli praktycznie tyle co nic. U nas - przynajmniej na razie - biura zachęcają prowizjami tylko o kilkanaście procent niższymi od tych pobieranych od zleceń składanych drogą tradycyjną.Standardowo każde biuro, które uruchamia zlecenia w internecie, łączy to z upustami cenowymi, obowiązującymi przez pierwsze miesiące. Brokerzy powstrzymują się wówczas od pobierania opłat za otwarcie rachunku lub - jak w przypadku DM BOŚ - nie pobierają żadnych, pod warunkiem że inwestor w czasie 30 dni zapłaci w formie prowizji 500 zł. Z kolei DM BZ zapowiada obniżenie prowizji o 25% dla każdego inwestora, który przez pierwsze trzy miesiące wypracuje obroty na poziomie co najmniej 150 tys. zł. Dodajmy, że przedstawiciele biur maklerskich zapowiadają jednocześnie, że okresy promocji mogą zostać przedłużone. W PDM Pioneer inwestorzy korzystają z prowizji liniowej w maksymalnej wysokości 0,6%, czyli tak jak przy rachunkach konwencjonalnych, jednak mają oni szansę negocjacji warunków. Dotychczasowym klientom przysługują także wcześniej uzyskane przywileje.Zdaniem przedstawicieli wszystkich biur maklerskich, początkowe koszty związane z przyłączaniem do sieci zwracają się już po realizacji kilku zleceń średniej wielkości. Korzystanie z internetowych prowizji powoduje bowiem wystarczające oszczędności. "Prawdziwa" wojna prowizyjna jeszcze przed nami. Brokerzy, którzy już działają w internecie, przyznają po cichu, że opłaty ustalone są na takim poziomie, gdyż tak naprawdę do ich obniżenia nie zmusza konkurencja. Z ciekawą inicjatywą wystąpił BDM PKO BP. Przy okazji uruchamiania usług internetowych broker ten zapowiedział, iż uwzględnia niższe prowizje uzyskane w innych biurach maklerskich. Jeśli jednak inwestor będzie wypracowywał zbyt małe obroty, prowizja może zostać podwyższona.Rozmiary rynkuLiczba polskich internautów składających zlecenia za pośrednictwem domowego peceta nie jest na razie zbyt imponująca. Biura maklerskie, zasłaniając się tajemnicą handlową, nie chcą podawać precyzyjnych danych na ten temat. Z szacunkowych informacji, jakie można od nich uzyskać, należy jednak wnioskować, iż na naszym rynku jest otwartych ok 2,5 tys. internetowych rachunków. Najwięcej korzysta z usług DM WBK, gdzie rachunki posiada ok. 1 tys. osób, a drugi pod tym względem jest weteran rynku - DM BOŚ. Tam też (według przybliżonych danych, bo biuro to nie chce ujawniać szczegółów) około 30-40% nowych rachunków otwieranych jest właśnie w internecie. Dynamicznie zapowiada się rozwój usługi w BDM PKO. Zanim broker ten wystartował z nową ofertą, już rozdysponowane zostały 232 bezpłatne zestawy z kartą chipową, a biuro odebrało kilkaset deklaracji założenia kont.W ogólnej liczbie składanych zleceń dyspozycje pochodzące od internautów stanowią zaledwie drobny ułamek, jednak ich liczba gwałtownie wzrasta. Przykładowo, w DM WBK, przez pierwsze dwa miesiące działalności złożono ich niespełna 4 tys., czyli mniej niż w samym styczniu 2000 r. Jeśli takie tempo rozwoju się utrzyma przez dłuższy czas, to być może już za kilka lat osiągniemy taki poziom zainteresowania usługami internetowymi, jaki występuje w USA. Tam bowiem, według ankiety przeprowadzonej przez Stowarzyszenie Rynku Papierów Wartościowych, już do 18% wzrósł odsetek akcjonariuszy, którzy obracają papierami w internecie. Stowarzyszenie to powołuje się na wynik sondażu przeprowadzonego pod koniec ubiegłego roku wśród 1,5 tys. internautów posiadających akcje o wartości powyżej 100 tys. dolarów. Wskaźnik 18% oznacza znaczny wzrost w porównaniu z 1998 rokiem, kiedy to akcjami w sieci obracało 10% klientów. Działające w internecie firmy maklerskie zarejestrowały w pierwszym kwartale 1999 roku przeciętnie 500 tys. zleceń dziennie.Dodajmy, że z sondażu wynika również, iż 48% amerykańskich rodzin inwestuje w akcje. Inwestor internetowy posiada przeciętnie walory o wartości 246 tys. dolarów, podczas gdy preferujący obrót tradycyjny - 215 tys. dolarów. Internetowi akcjonariusze są również aktywniejsi - przeprowadzają rocznie przeciętnie 31 transakcji, podczas gdy tradycyjni - 13,5.Obserwowanie notowań na bieżącoNiezależnie od tego, czy biura maklerskie wprowadzą do swojej internetowej oferty obserwowanie przebiegu sesji w czasie rzeczywistym, inwestorzy już teraz mogą odszukać adresy, pod którymi jest to możliwe.Pod adresem www.rodan.com.pl/polpro inwestorzy mogą śledzić notowania na domowym komputerze. Serwis ten, nazwany PARKIET OnLine, powstał ze wspólnej inicjatywy Gazety Giełdy PARKIET i warszawskiej firmy software'owej - Zeto Rodan. Inwestorzy, w zależności od potrzeb i możliwości, mogą korzystać z serwisu dostosowanego do ich własnych wymagań. Umożliwia im to podział na serwisy płatne lub bezpłatne. W ramach bezpłatnego serwisu przekazywane są podstawowe informacje dotyczące rynku. Najprostszy pakiet udostępnia je z piętnastominutowym opóźnieniem. Serwis ten - określany jako POL-1 - jest częścią szerszej oferty, prezentującej komplet informacji o rynku, nazwanej POL-2. W tym pierwszym zestawie klientom udostępniany jest pakiet wiadomości o wynikach fixingu, przebiegu dogrywki i notowaniach ciągłych. W ramach POL-2 inwestor ma możliwość podglądania bieżącej wartości indeksów i kursów poszczególnych papierów. Dodatkową atrakcją jest możliwość przeglądania giełdowych transakcji pozasesyjnych z chwilą ich zawarcia. Dużą zaletę serwisu stanowi możliwość obserwowania zarówno rynku kasowego, jak i derywatów. Pakiet POL-2 został podzielony na wersję dla osób fizycznych oraz prawnych. Ta pierwsza kosztuje 69,5 zł miesięcznie, przy czym cena zawiera już opłaty uiszczane na rzecz warszawskiej giełdy. Druga wersja sprzedawana jest po cenie - 375 zł.Oferta PARKIET OnLine szczególnie powinna zainteresować biura maklerskie. Dla nich istnieje bowiem szansa zostania dystrybutorami informacji sprzedawanych w ramach serwisu POL-3. Warunkiem uzyskania takiego statusu jest podpisanie umowy z GPW. Wówczas powstaje możliwość dalszego sprzedawania serwisu klientom, czyli inwestorom giełdowym. Potencjalnych użytkowników z pewnością ucieszy informacja, iż do 31 marca 2000 roku od wszystkich, którzy przystąpią do serwisu, nie pobiera się opłat za rejestrację.Oprócz tego istnieją także inne serwisy (m.in. www.interia.pl, www.rynek.owg.pl, www.olimp.com.pl), które umożliwiają podglądanie wyników sesji. Niestety, tam inwestor obserwuje notowania z piętnastominutowym opóźnieniem i jedynie z cenami ostatnich transakcji.GPW sprzedaje informacjeSzerszy dostęp do obserwowania sesji w czasie rzeczywistym możliwy będzie po tym, jak GPW rozdystrybuuje informacje w większym zakresie. Według prezesa Wiesława Rozłuckiego, żadna bowiem giełda nie udostępnia za darmo danych w czasie rzeczywistym, a tylko niektóre podają w ten sposób stan indeksów. Przychody ze sprzedaży informacji są natomiast jednym ze źródeł dochodów poszczególnych rynków. Przykładowo, giełdy amerykańskie uzyskują 1/3 wszystkich swoich dochodów z tego tytułu.Żadna giełda nie zapewnia także swoim członkom, czyli domom maklerskim, połączeń przez internet. Jednak zdaniem prezesa Rozłuckiego, zarząd warszawskiej giełdy podjął już decyzję o promocji internetu. I tak firmy udostępniające swoje usługi internetowe będą udostępniały serwisy dla domów maklerskich. Te ostatnie zaś mogą dołączyć swoich klientów do internetu. Ponadto, aby ułatwić dostęp do danych, GPW zaoferuje dodatkową usługę dla inwestorów, którzy obserwują notowania za pośrednictwem internetu. Proponowana jest sprzedaż danych dystrybutorom, którzy wnoszą roczną opłatę oraz płacą giełdzie ryczałt od każdego stanowiska odbiorczego, co ponoć jest powszechną praktyką na innych giełdach na świecie.Każdy profesjonalny podmiot może taki serwis wykupić i odsprzedawać go dalej. Może to być dom maklerski, firma komputerowa czy dystrybutor danych. Podmioty te mogą udostępniać serwis zarejestrowanym u nich odbiorcom internetowym. Opłata dla GPW z tego tytułu wynosi 10 zł miesięcznie od każdego użytkownika i wydaje się, że nie jest wygórowana. Inaczej mówiąc, inwestor będzie mógł uzyskać dostęp do danych w internecie za niewielką opłatą.Perspektywy i prognozyW najbliższych latach dla naszych biur maklerskich największym wyzwaniem organizacyjnym, obok sprawnego przejścia na nowy system giełdowy Warset, będzie uruchomienie i rozwój usług interentowych. Wyzwanie to jest tym większe, że wciąż jesteśmy opóźnieni w porównaniu z poziomem tych usług na Zachodzie. Przykładowo, według prezesa GPW Wiesława Rozłuckiego, Polska jest pod tym względem 1,5 roku za Europą, która z kolei ustępuje Stanom Zjednoczonym o 2-3 lata. To jednak wkrótce może się zmienić, gdyż domy maklerskie uświadomiły sobie, że już wkrótce brak oferty związanej z internetem spowoduje wyeliminowanie ich z rynku.Co prawda, daleko nam jeszcze do standardów amerykańskich, gdzie inwestorzy mają możliwość wyboru pomiędzy dziesiątkami internetowych ofert, jednak tempo, w jakim na polskim rynku pojawiają się nowi internetowi brokerzy - lub przynajmniej to zapowiadają - każe przypuszczać, iż w połowie 2000 roku na rynku będzie działać przynajmniej 10 podmiotów. Wśród nich będzie na pewno BM Banku Przemysłowo-Handlowego. Broker ten zapowiada uruchomienie usług internetowych - występujących pod nazwą BPH M@kler - już na przełomie marca i kwietnia. Do połowy roku wystartują także DM Penetrator, DM Instalexport, Beskidzki DM czy też Regionalny Dom Maklerski Polonia. Jeśli takie tempo rozwoju usług internetowych się utrzyma, to do końca roku co drugie spośród 37 rodzimych biur maklerskich powinno zaistnieć w internecie.

ADAM MIELCZAREK