Innowacyjność, pomoc rządu i napływ kapitałów

Pod względem rozwoju usług internetowych Brytyjczycy wysunęli się na czołowe miejsce w Europie. Dzięki zdobyczom sektora high-tech pojawiły się już pierwsze oznaki poprawy efektywności w tamtejszej gospodarce, a dalsze perspektywy są bardzo obiecujące. Pozytywnym zjawiskom towarzyszy jednak niepokój, że przy niekorzystnym zbiegu okoliczności wyśrubowane notowania firm związanych z internetem mogą doprowadzić do nagłego załamania w tej części globalnego rynku kapitałowego.

Optymizm i ostrożnośćFascynacja internetem, której pierwsi ulegli Amerykanie, przekroczyła Atlantyk, by w Europie najwcześniej zawładnąć wyobraźnią mieszkańców Wysp Brytyjskich. Tysiące ludzi różnych zawodów zgłębia tam tajniki elektronicznych środków łączności i decyduje się na podjęcie działalności w sektorze high-tech. Tylko w zeszłym roku powstało na terenie Wielkiej Brytanii około 700 tys. nowych firm świadczących usługi internetowe. Przyciągnęły one trzecią część całego kapitału spekulacyjnego zainwestowanego w tego rodzaju przedsięwzięcia na terenie Europy.Internetowa euforia budzi sporo refleksji. Rozważania na ten temat zamieścił w jednym z ostatnich numerów "Business Week".Nie brakuje sceptyków, którzy obawiają się, że gwałtowny wzrost notowań na rynku high-tech to tylko przejściowe zjawisko, po którym może nastąpić równie nagłe załamanie. Cytowany przez "Business Week" Tim Hammond, dyrektor firmy konsultacyjnej Idea Hub, która służy radą nowo powstającym spółkom internetowym twierdzi, że za tendencją tą kryje się znacznie więcej pieniędzy niż rozsądku. Z kolei Dhiren Shah z banku inwestycyjnego Morgan Stanley Dean Witter przestrzega przed nadmiernym optymizmem podkreślając, że przy wyśrubowanych cenach akcji spółki high-tech będą musiały osiągać niezwykle wysokie zyski, aby zapewnić inwestorom godziwy zwrot z ulokowanych tam kapitałów.Jednak nie wszystkich cechuje taka ostrożność. Liczni ekonomiści uważają, że rozwój usług internetowych jest szansą dla gospodarki brytyjskiej. Dzięki wykorzystaniu najnowszych zdobyczy techniki możliwa będzie - ich zdaniem - wyraźna poprawa efektywności, co z kolei przyśpieszy dotychczasowe tempo wzrostu. Szacunki dotyczące produktu krajowego brutto Wielkiej Brytanii wskazują na możliwość jego zwiększenia w bieżącym roku o 3,5% - 4% wobec 3-proc. wzrostu spodziewanego na kontynencie europejskim. Różnica miałaby wynikać głównie z szerszego upowszechnienia usług internetowych na Wyspach Brytyjskich. Już teraz e-commerce przyczynił się tam do osłabienia inflacji. W zeszłym roku ceny detaliczne spadły o 0,5%, wobec około 1-proc. wzrostu w poprzednich latach.Europejski prymusO tym, że Brytyjczycy doceniają znaczenie sieci, wymownie świadczy wielkość nakładów na rozwój najnowocześniejszych środków łączności. W ubiegłym roku na inwestycje związane z internetem przeznaczono w Wielkiej Brytanii 3,5% PKB, podczas gdy w Niemczech wskaźnik ten wyniósł 2,6%, a we Francji 2,5%. Wprawdzie Szwedzi zainwestowali w technikę internetową jeszcze więcej, bo aż 4,5% PKB, ale skala ich gospodarki jest bez porównania mniejsza niż brytyjskiej. W tej sytuacji realne wydają się oczekiwania, że to właśnie Zjednoczone Królestwo będzie pierwszym dużym krajem europejskim, w którym da się odczuć pozytywne skutki działania internetu dla całej gospodarki.Brytyjczycy nie mogą pochwalić się takimi gigantami, jak amerykańskie Yahoo! czy Amazon.com, które przewodzą sektorowi high-tech. W Wielkiej Brytanii istnieje jednak firma, która może wysunąć się na czołową pozycję w skali światowej, jeżeli chodzi o rozwój usług internetowych z zastosowaniem bezprzewodowych połączeń telefonicznych. Spółką tą jest Vodafone AirTouch, która powstała zaledwie kilka lat temu w angielskim miasteczku Newbury, a obecnie jest największą na świecie firmą wyspecjalizowaną w telefonii komórkowej. Po wcześniejszym zakupie amerykańskiej spółki AirTouch niedawno stać ją było na najdroższe w historii przejęcie - niemie koncernu Mannesmann o wartości 183 mld USD.Vodafone AirTouch nie jest jedynym atutem Brytyjczyków. Największy obecnie dostawca usług internetowych - Freeserve - skupia wprawdzie uwagę na miejscowym rynku, ale inne spółki o tym profilu kierują swą ofertę do odbiorców na kontynencie europejskim, a niektóre myślą o ekspansji w skali globalnej. Są wśród nich tak znane firmy, jak potentat radiowo-telewizyjny BBC oraz zupełnie nowe przedsiębiorstwa w rodzaju QXL, które zadebiutowało na giełdzie w październiku 1999 r., a obecnie może poszczycić się kapitalizacją rynkową sięgającą 3,6 mld USD. Według Petera Bradshawa z Merrill Lynch, spółka ta ma szansę zdobyć w Europie pozycję taką, jak eBay na rynku amerykańskim.Inwestorzy dostrzegają też duże perspektywy rozwojowe dla brytyjskich portali, które umożliwiają korzystanie z informacji w wielu specyficznych dziedzinach, takich jak porady medyczne czy genealogia, jak również dotarcie do oferowanych za pośrednictwem internetu nagrań muzycznych. Atutem Brytyjczyków jest mocny sektor usług medialnych oraz cieszący się renomą przemysł fonograficzny.Nie mniejsze nadzieje wiąże się też z rozwojem handlu detalicznego w systemie online. Popularność zdobyły już takie firmy, jak lastminute.com czy Magicalia.com. Dzięki pierwszej z nich można kupić w ostatniej chwili niemal wszystko - od biletów lotniczych do kwiatów. Druga kieruje swoją ofertę do miłośników sportu. P. Bradshaw z Merrill Lynch uważa, że do 2002 r. wartość zakupów w brytyjskim e-commerce osiągnie 47,6 mld USD. Na razie z handlu online najchętniej korzystają indywidualni konsumenci, ale za dwa lata dwie trzecie uczestników tego rodzaju transakcji mogą już stanowić przedsiębiorstwa.Pomoc państwa i rozwój badańSzybkiemu nasyceniu usługami internetowymi gospodarki i wielu dziedzin życia w Wielkiej Brytanii sprzyja polityka rządu. Gabinet premiera Tony Blaira zapowiedział niezbędne zmiany w prawodawstwie, stworzenie specjalnych bodźców, a także zaangażowanie pokaźnych środków publicznych. Problemy związane z e-commerce koordynuje już specjalnie powołany do tego minister, a nakłady państwowe na upowszechnienie internetu, zwłaszcza poprzez unowocześnienie szkolnictwa, mają wynieść w ciągu najbliższych trzech lat 2,7 mld USD. Mówi się też o obniżeniu z 40% do 22% podatku od zysków kapitałowych, po części dlatego, aby zachęcić firmy high-tech do pierwotnych ofert publicznych.Poza wsparciem ze strony państwa brytyjski sektor high-tech ma jeszcze tę przewagę nad konkurentami z kontynentu, że wokół uniwersytetu Cambridge powstał najbardziej dynamiczny w tej części świata ośrodek badawczy, zajmujący się wykorzystaniem przez przedsiębiorstwa najnowszych osiągnięć technicznych z myślą o podnoszeniu efektywności.Kapitały płyną do Wielkiej BrytaniiNajwiększym plusem jest jednak wyjątkowo duży napływ kapitałów, które inwestorzy lokują w przedsięwzięcia mające związek z internetem. Ocenia się, że w ciągu najbliższych dwóch lat tego typu inicjatywy przyciągną na terenie Wielkiej Brytanii około 3,5 mld USD z łącznej kwoty 10 mld USD, która będzie zainwestowana w firmy internetowe we wszystkich krajach europejskich. Giełda londyńska, pełniąca wciąż rolę najważniejszego centrum finansowego w Europie, wysuwa się też na pierwsze miejsce, jeżeli chodzi o wspieranie sektora high-tech.O popularności internetu wymownie świadczy duża liczba pierwotnych ofert publicznych, których dokonuje się na brytyjskim rynku. Od 1998 r. na IPO zdecydowało się już 50 spółek tej branży, a dalszej fali oczekuje się w pierwszej połowie 2000 r. Ich notowania mogą znów gwałtownie wzrosnąć, jak stało się to z firmą Jelly-Works, która w grudniu ub.r., podczas debiutu na Alternative Investment Market, zyskała na wartości aż 1000%.Część ekspertów przestrzega jednak przed nadmiernym optymizmem. Ich zdaniem, ewentualne problemy techniczne poszczególnych spółek mogą pobudzić spadek ich notowań, stanowiąc impuls do ogólnej wyprzedaży akcji w sektorze high-tech. Wrażliwość inwestorów w tym segmencie rynku kapitałowego jest bowiem szczególnie duża, zważywszy fakt, że obserwowana ostatnio hossa opiera się na przyszłych zyskach, a obecnie firmy internetowe z reguły ponoszą straty.

Andrzej Krzemirski