Globalna korekta cen akcji spółek sektora TMT nabrała w czwartek wigoru: o godz. 15.00 WIG20 był 6,5% poniżej środowego zamknięcia. Z pewnością przyczyniła się do tego informacja o wymuszonej poniesionymi stratami likwidacji amerykańskiego "hedge fund" Jaguar, prowadzonego przez jednego z bardziej znanych zarządzających ostatnich lat Juliana Robertsona. Ponieważ oparty na zasadach "value investing" (inwestowania w wartość) Jaguar poległ na skutek błędnych lokat w spółki "starej gospodarki", mogłoby się wydawać, że przypadek ten stanowi argument za "nową gospodarką". Najprawdopodobniej jednak psychologiczny efekt tego wydarzenia wywołał proces ucieczki zarządzających od najbardziej ryzykownych aktywów, którymi w krótkoterminowej perspektywie niewątpliwie są akcje spółek TMT. W przeciwieństwie do groźby bankructwa LTCM sprzed 1,5 roku, który to "hedge fund" posiadał otwarte pozycje o wartości bliskiej 1000 mld USD, ostatni przypadek nie ma realnie większego znaczenia, choć jak najbardziej nadaje się jako pretekst do pogłębienia korekty. Używam słowa korekta świadomie, jako że nie sądzę, by trwające spadki były czymś więcej niż bolesnym krótkoterminowym ruchem powrotnym w okolice potężnego wsparcia wyznaczanego przez przełamane w styczniu maksima WIG-u z lat 1997 (18 339 pkt.), 1998 (18 582 pkt.) i 1999 (17 645 pkt.). Pierwszy poziom wsparcia WIG-20 osiągnął już w trakcje czwartkowych ciągłych, następny można umiejscowić na poziomie 2100 pkt., ale to, który z nich zadziała, będzie zależeć od czwartkowych notowań na rynku Nasdaq.