Subiektywna ocena sytuacji (22.05.2000?26.05.2000)

Pisałem tydzień temu o tym, że inwestorzy w USA się nie uczą. Tak właśnie to wyglądało. Począwszy od decyzji o podniesieniu stóp rynki spadały właściwie bez przerwy. Powodem były, oczywiście, obawy o nowe podwyżki stóp i o nieracjonalną wycenę sektora TMT. To były jedyne przyczyny, a szukanie drugiego dna mija się z celem. Kulminacją był wtorek, kiedy Nasdaq spadł prawie o 6%, naruszając dno, które osiągnął podczas ostatniego krachu.

Rynek amerykańskiZachowanie indeksów amerykańskich jest zadziwiające nawet dla analityków żyjących w USA, a zmienność i nieprzewidywalność na sesjach jest chyba największa od 13 lat. Czytałem ostatnio list doświadczonego inwestora, który działał na rynku od 13 lat. W tym czasie dopracował się kapitału 2,5 mln USD. Stracił prawie wszystko w ciągu jednego tygodnia. Taki to jest rynek. W bessie najważniejsze jest, żeby po jej zakończeniu ciągle stać na nogach. Miraż zarobków nie jest tak ważny, jak konieczność ochrony kapitału. Uważam, że jeśli chodzi o ten rynek, to można wyłącznie analizować go w okresie zdecydowanie dłuższym niż jedna sesja. Klasycznym przykładem były sesje środa?czwartek, kiedy DJIA wzrastał o 100 pkt., po to by następnego dnia, właściwie bez powodu, spaść o 200. Zmienność na Nasdaqu wręcz zapiera dech w piersiach. Zmiany w czasie sesji o 5?7% to obecnie norma. Wyobraźmy sobie takie zmiany na naszych indeksach w czasie notowań ciągłych. Czwartkowy wzrost GDP był pretekstem do spadków, ale już dane nt. spadku zamówień na dobra trwałego użytku (piątek) nie były powodem do dużego wzrostu. Zresztą nic dziwnego, skoro był to ?wypadek przy pracy? prawie wyłącznie wynikający z niemożności dostarczenia przez przemysł odpowiedniej ilości układów scalonych. Popyt więc był, ale zaopatrzenie nie nadążało, co wcale nie świadczy o schładzaniu gospodarki, jak chcieliby amerykańscy analitycy. Podstawą prognozowania jest jednak inflacja. Trzeba zawsze patrzeć na analizę międzyrynkową. Tutaj wygląda to bardzo źle. Indeks towarowy (CRB) rośnie bez przerwy po wybiciu się z formacji diamentu. Rentowność obligacji jest o krok od wybicia się w górę z formacji proporca (zeszłotygodniowy ruch nie miał kontynuacji). Ropa naftowa ciągle drożeje. Inaczej mówiąc: wskaźniki wyprzedzające mówią o spadku indeksów akcji. Co gorsza, euro utworzyło podwójne dno i gdyby przebiło 0,93 USD to weszłoby w trend wzrostowy. Co prawda, analitycy mówią, że nie jest to możliwe, ale ja pamiętam bardzo szacowne grono analityków, które mówiło, że cena ropy w ciągu 2 miesięcy spadnie do 5 USD za baryłkę wtedy, kiedy ropa właśnie ruszała w swój rajd z 10 do 30 USD. Zresztą często (za często) im się to zdarza. Myślę, że jeśli chodzi o koniunkturę w perspektywie 2 tygodni, to zadecydują dane z 2.06 nt. bezrobocia i płacy za godzinę.Kiedy patrzy się na indeksy z punktu widzenia analizy technicznej, to nie widać nic dobrego. DJIA porusza się ciągle w tym samym układzie, o którym piszę od kilku tygodni. Nowe jest tylko to, że wsparciem stał się poziom 10 250 pkt. Przebicie tego poziomu to dalsza deprecjacja z możliwością sięgnięcia 9600 pkt. Warto też spojrzeć na wykres S&P 500. Mało że została przebita linia trendu, to jeszcze indeks wyraźnie porusza się w obrębie formacji diamentu, która zazwyczaj poprzedza spadki. W każdym razie wybicie z tej formacji zadecyduje o kierunku ruchu. Nasdaq, po wybiciu w dół z formacji flagi, rysuje bardzo wyraźnie falę C, której zakres to nie mniej niż 2700 pkt. (mówiłem o tym wtedy, kiedy przekraczał 5000 pkt.). Istnieje bardzo mała szansa innego ułożenia fal z falą B do 4500 pkt. (linia przerywana) ? sygnałem do tego byłby powrót ponad 3400 pkt. Zdecydowane zejście poniżej 3200 pkt. to znowu sygnał do wyprzedaży.Do tego bardzo złego obrazu zupełnie nie pasuje oczekiwanie tradycyjnej hossy letniej (?summer rally?). Czyżby miało jej po prostu nie być? A może będzie, tylko najpierw indeksy sporo spadną, a letni wzrost będzie opóźniocznie się dopiero po posiedzeniu Fed? To rozwiązanie chyba ma szansę jako najbardziej prawdopodobne.Rynek polskiOstatni tydzień stał pod znakiem polityki. W ostatniej swojej analizie (przypominam, że pisana jest w piątki) poświęciłem sporo miejsca polityce ? bardziej było to widać w wersji elektronicznej. Ten motyw okazał się wiodący. Możemy ufać naszym politykom, że są zawsze gotowi dostarczyć mnóstwo atrakcji. Obawiam się, że nie rozumieją, iż chińskie powiedzenie ?Obyś żył w ciekawych czasach? to nie życzenie, a przekleństwo. Nie tylko jednak polityka dostarczyła atrakcji. Wtorek był znowu dniem olbrzymiej przeceny na Nasdaqu sprowadzając ten indeks poniżej dna krachu. Nasz nieszczęśliwy rynek złapany w kleszcze polityka ? Nasdaq nie miał wyjścia i z impetem przebił wszelkie możliwe wsparcia (oprócz indeksu cenowego i MIDWIG-u). Teraz już WGPW jest zakładnikiem zarówno Wall Street, jak i koalicji rządzącej. Być może weekend rozjaśni sytuację. Gdyby nie doszło (chwilowo wg mnie) do rozpadu koalicji, to pozostałby tylko jeden czynnik ryzyka. Jeśli jednak dojdzie do takiego rozpadu i powstanie rząd mniejszościowy, to noga zachodniego inwestora u nas nie postanie do czasu nowych wyborów bądź samoistnego poprawienia się kiepskich danych makroekonomicznych. Jednak, krótkoterminowo, nie musi być wcale źle. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że rynek już prawie zdyskontował awanturę w koalicji i ewentualne wyjście Unii. Oczywiście, jest też druga możliwość, że rynek w to nie wierzy, tak jak AWS. Niestety, nie ma innej możliwości sprawdzenia, jak przetestowanie na żywym organizmie. Prawdę mówiąc, od strony politycznej, niedziela powinna zakończyć pewien etap, który tylko bardzo złe zachowanie Wall Street mogłoby zepsuć. Dlaczego? Otóż jeżeli UW zostanie w koalicji (obstawiam, że nie zostanie jak 7: 3), to byłoby odreagowanie i entuzjazm. Gdyby zaś wyszła, to daję 99% prawdopodobieństwa, że zostawi otwarte pole do dalszych rokowań w sprawie nowej umowy koalicyjnej. To powodowałoby wielotygodniowe targi i przepychanki. Oczywiście, skutkiem tej sytuacji nie byłaby hossa, ale rynek musi się do tego przyzwyczaić, a jest bardzo wyprzedany (krótkoterminowo). Tak więc wygląda na to, że jeśli nic bardzo złego się nie stanie na Wall Street, to w poniedziałek będziemy mieli jakiś spadek, ale chyba niezbyt duży i krótkoterminowo wzrosty (jeśli koalicja się rozpadnie). Gdyby się nie rozpadła, to wiadomo, że spore wzrosty ? odreagowanie musi być. Jeżeli chodzi o dane makroekonomiczne, to ciekawy był dwugłos z walnego zgromadzenia EBOiR w Rydze. Z jednej strony Giancarlo Perasso (wiceprezes Chase Manhattan Bank), Gabor Bognar z Dresdener Kleinwort Benson i Noreen Doyle (wiceprezes EBOiR), którzy mówią o potężnym zagrożeniu Polski kryzysem i potrzebie dewaluacji złotego nawet o 20?25%. Z drugiej strony H. Gronkiewicz-Waltz oburzająca się wręcz na takie oceny i przedstawiciel agencji S&P, który wręcz nazwał swoich kolegów ?histerykami?. Też bym się trochę denerwował, gdybym niedawno podniósł rating tak ocenianemu krajowi. Próbkę będziemy mieli już niedługo, bo 1.06 (deficyt obrotów bieżących). Zobaczymy wtedy, jak podziałał słaby złoty i rosnące ceny ropy na te tak bardzo obserwowane dane. Deficyt dużo większy od 1 mld USD może spowodować następne spadki złotego, szczególnie gdyby w tym samym czasie upadła koalicja.Z punktu widzenia analizy technicznej, sytuacja przedstawia się fatalnie. WIG przebił wsparcie na poziomie 19 000 pkt. Już nawet z samego spojrzenia na wykres z pewnej odległości (są i takie metody) wygląda to na falę C z poziomem około 15 000 pkt. Jedynym ratunkiem byłby szybki powrót ponad 19 000. To jest możliwe, ale jedynie w przypadku, gdyby Wall Street zaczęła swoją letnią hossę, a u nas utrzymała się koalicja lub istniała realna szansa powołania nowego, większościowego rządu. Spełnienie tylko jednego z tych warunków nie wystarczy. Może jednak wystarczyć do wygenerowania ruchu powrotnego do poziomu około 19 100 pkt. Utworzona na WIG20 formacja może być uznana za RGR i tylko szybki powrót ponad 1950 pkt. umożliwi jej anulowanie. Gdyby tak nie było, to rynkowi grozi spadek do niewyobrażalnej obecnie wartości około 1300 pkt. Ostatnią deską ratunku jest poziom 1850 pkt., gdzie już raz indeks się odbił, nie pozwalając na zamknięcie okna hossy. Przebicie tego poziomu, będącego jednocześnie poziomem filtra potwierdzającym RGR, będzie miało bardzo złe skutki techniczne i spowoduje konieczność zmiany numeracji fal. Ciekawie w tym świetle wygląda sytuacja na indeksie cenowym i MIDWIG-u. Oba indeksy doszły do swoich średnioterminowych wsparć i obecnie je testują. Nie przebiły ich jednak tak, jak to miało miejsce z WIG i WIG20. Do testu wsparcia indeksu cenowego przywiązuję dużo większą wagę niż do indeksów wigowych. Przebicie miałoby nieprzyjemne skutki, chociaż z punktu widzenia długoterminowego wykresu nic by się nie zmieniło i byłby to tylko ruch powrotny. Mimo bardzo złej sytuacji indeksów, nie ma jeszcze pewności (w piątek) również ze względów historycznych. Zazwyczaj na świecie występowała jednak letnia hossa, w której WGPW też uczestniczyła. Niestety, spokojnie można sobie wyobrazić tę letnią hossę (o ile w ogóle będzie) jako podfalę korekcyjną fali C na dużo niższym poziomie. Kontrakty na WIG20 pokazują dokładnie ten sam obraz.Sektor TMTZe względu na wagę w indeksach sektora TMT trzeba jak zwykle specjalnie się nad nim pochylić. Niestety, tutaj widać też same złe rzeczy. Elektrim i TP SA realizują formacje RGR, o których od dawna mówiłem. Elektrimowi już niewiele brakowało do prognozowanych 43 zł, ale w piątek pojawił się tajemniczy i duży popyt. W poniedziałek wchodzi 6 mln tanich akcji. To piątkowe zachowanie na fixingu i ostre kupno na ciągłych jest więc bardzo dziwne. Zdarza się, że w momencie wejścia tanich akcji jest uderzenie po uprzednim sprowadzeniu kursu na niski poziom. Jednak to nastąpiło wcześniej. Dziwne. Może posiadacze tanich akcji chcą rozgrzać rynek, żeby drożej sprzedać? Z punktu widzenia innych graczy, nie ma to istotnego znaczenia, ale wymagana jest większa ostrożność Formacja RGR na TP SA powinna dać około 20 zł, co wydaje się dzisiaj równie nieprawdopodobne, jak 1300 na WIG20.Pozostałe, poważne spółki z sektora TMT (Agora, ComputerLand, Optimus, Prokom, Softbank) zachowują się po prostu źle. Tak jak podejrzewałem ostatni ruch wzrostowy był czystą spekulacją. Teraz kursy wróciły dokładnie do miejsca startu tego ruchu. Przebicie tych wsparć spowodowałoby dalszą dużą przecenę. Gdyby jednak kursy znowu ruszyły z tego miejsca do góry, to zostałoby uznane za formację podwójnego dna i mogłoby spowodować bardzo duże wzrosty. Podsumowując całą sytuację, trzeba powiedzieć, że jesteśmy w punkcie krytycznym, z którego możliwe jest zarówno wybicie w dół z dużymi spadkami, jak i rozpoczęcie piątej fali wzrostowej. Decydujące w tym tygodniu będzie wiele spraw: sytuacja polityczna, zachowanie Wall Street i deficyt obrotów bieżących. Już dawno nie było tylu komplikujących czynników w tak trudnej sytuacji.

Piotr Kuczyńskiwww.analizy.pl