W stanowisku negocjacyjnym AWS, kiedy Akcja usiłowała jeszcze rozmawiać z Unią Wolności o rządzie większościowym, na pierwszym miejscu widniał zapis: ?deficyt budżetowy w 2001 roku nie może być niższy niż 2,2% PKB?. Ciekawe, swoją drogą, co też takiego tułało się po głowie autora tego postulatu. Może jakiś wiersz romantyczno-niejasny? A może wiatr ciepły halny tam sobie hulał? Albo, dajmy na to, jagody ze śmietaną. Tak, to musiały być jagody albo niechybnie grzyby pięknie pachnące wychylały swoje ciekawe świata wilgotne łebki spod dywanu pierwszych nadgniłych liści.Musiało to być w każdym razie coś równie niedorzecznego, co sprawia, że człowiek nie wiedzieć czemu znajduje się w doskonałym nastroju, nie mając po temu najmniejszych podstaw. Bo w kategoriach przyziemnych już tylko ten jeden jedyny zapis ze stanowiska negocjacyjnego musi wywołać szał, popłoch i chęć ucieczki jak najdalej się da.Po pierwsze ? przyjmijmy litościwie przez aklamację, że te 2,2% PKB to deficyt fiskalny państwa, a nie deficyt budżetu. Inaczej mielibyśmy do czynienia z pragnieniem zwiększenia, a nie zmniejszenia w przyszłym roku deficytu. A to byłoby przyjęte przez inwestorów tak samo mniej więcej, jak nominacja na stanowisko ministra finansów posła Niesiołowskiego. Lepiej chyba założyć, że aż tak źle Polsce nikt nie życzy, niezależnego posła Łopuszańskiego nie wykluczając.Po drugie ? logicznie rzecz biorąc, jeśli ktoś mówi ?nie niższy niż?, to myśli: wyższy. Prawda? Gdyby było inaczej, to zapis powinien brzmieć: ?nie wyższy niż?. To też by nas nie uratowało, ale byłoby przynajmniej jaśniejsze. Czy AWS, pozostając w zgodzie ze swym postulatem negocjacyjnym, zadowoliłby się deficytem budżetowym na poziomie 3, 4 a może 5% PKB?To bardzo być może. Osobiście nie mam nic przeciw deficytowi rządowemu na takim właśnie poziomie. Zaryzykuję nawet trochę i powiem w imieniu kilku nadmiernie chyba niemych kolegów ekonomistów, że oni też nic by nie mieli przeciw temu. Pod warunkiem że pozostałe elementy sektora publicznego wypracowałyby taką nadwyżkę, która deficyt fiskalny sprowadziłaby do poziomu uniemożliwiającego dalsze wypłukiwanie przez sektor publiczny krajowych oszczędności.Pan Jacek Rybicki z AWS w wywiadzie prasowym był uprzejmy ujawnić, że uzgodniony już z UW kompromis przewidywał poziom deficytu fiskalnego wyższy niż postulowane przez Balcerowicza 1,5% PKB. Jeśli tak było rzeczywiście, a poszło tylko o jakąś pietruszkę, to UW ma sporo szczęścia zrywając tę koalicję.Nie wiem, ile jeszcze razy trzeba powtarzać i przekonywać polityków, że sytuacja jest naprawdę poważna. Nie czas na lawirowanie. Kilka dziesiątych punktu procentowego to w obecnych warunkach nie jest coś, na co można machnąć ręką, pocieszając się myślą, że i tak nikt nie zwróci uwagi, nie zauważy. Podobnie jak ludzie myślący dostrzegają różnicę między ?nie mniej niż? i ?nie więcej niż?, tak samo inwestorzy krajowi i zagraniczni zauważą, że 2,2% PKB deficytu to nie tyle samo, co 1,5%. Na to nie trzeba chyba dowodu. Nawet szeregowy poseł, nie mówiąc o wiceprzewodniczącym Rybickim, musiałby przyznać, że 1,5 to mniej niż 2,2.Ale dlaczego musi być mniej? Dlaczego, skoro wiadomo, że to trudne do przełknięcia, nieprzyjemne i w ogóle? Ano dlatego, że jeśli wykluczyć manipulowanie kursem walutowym czy narzędziami pozataryfowymi; jeśli z rezygnacją uznać, że restrukturyzacja sektora eksportowego jeszcze trochę potrwa; skoro nie ma co liczyć na spadek inwestycji rządowych w kraju tak zacofanym pod względem infrastrukturalnym; a krajowe oszczędności prywatne tak bardzo są cherlawe wobec konsumpcyjnego szału ? to jedynym gwarantowanym i szybkim sposobem przywracania równowagi zewnętrznej (czytaj: ograniczenia deficytu obrotów bieżących), obniżki stóp procentowych (czytaj: szybszego tempa wzrostu gospodarczego) jest redukcja deficytu fiskalnego.W tej sytuacji ?nie niższy niż...? wygląda na rosyjską ruletkę. Co rozumie niestety mniejszość mniejszościowego rządu.

JANUSZ JANKOWIAK