Wyrok francuskiego sądu, według którego Yahoo ma uniemożliwić francuskim internautom dostęp do swoich amerykańskich zasobów z materiałami nazistowskimi, może mieć daleko idące konsekwencje. Władze niektórych firm interentowych wierzą, że precedensowy wyrok może powstrzymywać spółki z branży przed inwestowaniem w Europie.Biorąc pod uwagę wyłącznie biznesowe aspekty decyzji sądu, oznacza ona, że spółki internetowe musiałyby dopasowywać się do regulacji prawnych każdego kraju, w którym dostęp do ich stron www jest możliwy. Tym tokiem rozumowania idzie dalej Philippe Guillanton, dyrektor zarządzający francuskiego Yahoo. Zauważa on, że każdy publikujący materiały w internecie musiałby upewniać się, czy postępuje zgodnie z prawem co najmniej 180 krajów świata!Wiele wskazuje na to, że sprawa nie musi skończyć się na przypadku Yahoo. Komisja Europejska przygotowuje regulacje, pozwalające Europejczykom wnosić sprawy do swoich krajowych sądów przeciwko firmom internetowym mającym swoją siedzibę w Europie. Według rzecznika Komisji, do końca przyszłego roku zasada ta powinna już funkcjonować.Niektóre firmy podjęły już kroki, aby dostosować swoje amerykańskie strony do uregulowań obowiązujących na starym kontynencie. Znana spółka aukcyjna eBay wprowadziła technologię pozwalającą wykrywać, jakiego języka używa przeglądarka danego internauty i w ten sposób ograniczać użytkownikom w danych krajach dostęp do pewnych rodzajów zasobów.Jest to pewne rozwiązanie, ale sprawy mogą komplikować się dalej. Być może firmy zajmujące się handlem detalicznym przez internet, dla których kolosalne znaczenie ma oszczędność kosztów, będą musiały zacząć utrzymywać wyspecjalizowane departamenty prawne.A wzrost kosztów w branży ? ze względu na jej obecną kiepską sytuację finansową (dobrze odzwierciedloną w niskich cenach spółek) ? to trochę jak dolewanie oliwy do ognia.

Marcin Mosz