Subiektywna ocena sytuacji

Na naszym rynku efekt stycznia powinien wystąpić. Będzie to jednak tylkochwilowe polepszenie sytuacji i gra pod obniżki stóp. Trzeba korzystać z tegokrótkiego okresu hossy. Potem nie będzie już tak różowo.

Oczywiście, wydarzeniem poprzedniego tygodnia było wtorkowe posiedzenie FOMC. Nie stało się nic, co nie byłoby przewidywane przez analityków i zapewne dlatego, paradoksalnie, spowodowało to spadki. W komunikacie Fed padły następujące stwierdzenia: ?Zmniejszenie popytu i zysków z powodu zwiększających się kosztów energii, jak również erozja zaufania do gospodarki, raporty o znacznie zmniejszającej się sprzedaży i zyskach, napięcia w niektórych segmentach rynków finansowych sugerują, że gospodarka może w przyszłości zwolnić w jeszcze większym stopniu? i dalej: ?mimo że zagrożenia inflacyjne utrzymują się, są jednak pomniejszane przez umiarkowany rozwój aktywności gospodarczej i poprzez to, że nie ma oznak, żeby długoterminowa inflacja miała się zwiększać?. Jeśli przełoży się to z ?greenspeaku? na polski, oznacza to, że Fed zmienił nastawienie i bardziej obawia się zwolnienia gospodarki niż inflacji. Powstaje pytanie, dlaczego stopy nie zostały obniżone, skoro Fed tak boi się o to, że gospodarka może wejść nawet w recesję? Po pierwsze dlatego, że zawsze jest tak, iż FOMC oznajmia o zmianie nastawienia na neutralne zanim stopy obniży, a po drugie różnice między A. Greenspanem i G.W. Bushem dotyczące sposobu wykorzystania nadwyżki budżetowej (pisałem o tym ostatnim razem) też nie przyśpieszają decyzji o obniżce.Duże spadki wynikające z rozczarowania inwestorów, strachu przed recesją i kolejnych ostrzeżeń spółek zostały zamienione w równie duże wzrosty pod koniec tygodnia, kiedy na Wall Street rozprzestrzeniła się pogłoska o tym, że Fed zbierze się w terminie wcześniejszym niż koniec stycznia. W domyśle ? po to, żeby obniżyć stopy. Rzeczniczka Fed Lynn Fox powiedziała, że Fed tradycyjnie uchyla się od komentowania plotek i spekulacji. Taka możliwość jednak istnieje i określiłbym jej prawdopodobieństwo jako bardzo wysokie.Rynek dyskontujeobniżkę stópRynek wszedł w okres dyskontowania obniżki stóp procentowych. Ponieważ jest po bardzo dużej przecenie (Nasdaq i S&P 500), to taka gra pod obniżkę może przynieść spore wzrosty. W dłuższym terminie wcale nie jest pewne, jak sytuacja się rozwinie. Ja uważam, że źle. Obniżka o 0,25 pkt. niczego istotnie nie zmieni. Te kłopoty, które ma gospodarka amerykańska, będą się nasilały. Fakt dużo szybszego zwalniania gospodarki w USA niż w Eurolandzie i perspektywy obniżki stóp w USA, na którą w Eurolandzie nie ma szans choćby ze względu na rosnącą inflację, powoduje repatriację kapitałów do Europy. Inwestorzy wychodzą z inwestycji dolarowych. Ten trend powinien być kontynuowany w przyszłym roku. Wyraźnie widać na wykresie, że euro jest już o krok od testowania dwuletniego kanału trendu spadkowego. Uważam, że wybije się z tego kanału i zachowa się tak, jak kurs PKN Orlen. Co z tego wynika? Dalsze osłabienie dolara, a co za tym idzie rynku kapitałowego w USA i import inflacji. Czy Fed nadąży z obniżkami stóp i ich skalą tak, żeby przerwać kolejną pętlę sprzężenia zwrotnego zabójczego dla gospodarki? A przede wszystkim czy będzie chciał to robić, jeśli inflacja na skutek znacznego, osłabienia dolara będzie rosła? Mój wrodzony pesymizm (ja to nazywam realizmem) mówi mi, że nie nadąży, ale mamy jeszcze czas, żeby to sprawdzić. Myślę, że nastąpi to po pierwszej obniżce i po kolejnych danych o inflacji i PKB, czyli w drugiej połowie stycznia (obniżki spodziewam się w pierwszej połowie).Oczekiwaniena efekt (efekcik?) styczniaTeraz, w ciągu nadchodzących paru tygodni, oczekuję jednak efektu stycznia (może efekciku) ? chyba że rynek będzie mądrzejszy, niż myślę.Dlaczego? Parę powodów: kończy się sezon ostrzeżeń o wynikach, kończy się rok i w związku z tym wyprzedaż przez fundusze akcji, które dały duże straty w bieżącym roku (nie chcą, żeby klienci widzieli te ak portfelu), rynek jest po dużej przecenie, ważne poziomy wsparcia zostały osiągnięte (o tym niżej), oczekiwana jest obniżka stóp i efekt stycznia. Siła złego na jednego ? wzrost być musi. Jednak jako ostrzeżenie radziłbym spojrzeć na wykres indeksu S&P 500 od początku lat 90. Nawet jeśli to tylko korekta, to miejsca na nią jeszcze jest dużo. Trzeba pamiętać o tym, że średnie P/E dla spółek z Nasdaq wynosi 91 (w marcu było 401), a dla S&P 500 przekracza 24. W warunkach spadającej dynamiki zysków nie są to współczynniki zachęcające do kupna akcji.Sporo uwagi trzeba poświęcić analizie technicznej. Stosunkowo najlepsza jest sytuacja DJIA. Na wykresie liniowym cen zamknięcia widać łagodny kanał trendu spadkowego. Z wykresu świeczkowego wynika, że przebicie poziomu 10 300 pkt. byłoby sygnałem sprzedaży, a pokonanie 10 800 ? kupna. Przy czym wybicie ponad 10 800 powinno dać wzrost o 1000 pkt., co oznaczałoby nowy rekord. Problem w tym, że ten indeks 30 spółek w ogóle nie odzwierciedla sytuacji na rynku akcji w USA i nawet bicie rekordów tego nie zmieni.Doskonale widać tę sytuację na wykresie S&P 500. Warto popatrzeć na 3 wersje tego indeksu. Pierwsza (krótkoterminowa) pokazuje, że indeks pokonał wsparcie na 1300 pkt. i ruszył w kierunku 1220 pkt., ale szybko zawrócił i ma szansę na dalsze wzrosty.Na wykresie ośmioletnim widać, że linia trendu wzrostowego (4 lata) została przebita, co jest sygnałem sprzedaży. Mało tego ? tworzy się wyraźna formacja RGR. Co jest pocieszające? To, że teraz jest czas na prawe ramię, czyli wzrost do około 1400 pkt. Dalsze perspektywy są jednak mroczne. Jeśli RGR wykształci się do końca, to rynkowi grozi spadek przynajmniej do 1000 pkt. Najgorzej wygląda wykres świeczek japońskich w układzie rocznym z ostatnich 30 lat. Widać wyraźnie zasłonę ciemnej chmury, która jest niewątpliwym sygnałem sprzedaży (długoterminowym). Tak źle w ciągu ostatnich 30 lat jeszcze nie było.Bardzo ciekawie i książkowo wygląda sytuacja na Nasdaq. Przy założeniu równości fali A i C można założyć, że indeks osiągnął poziom docelowy (oczywiście przy założeniu, że cała korekta ABC nie jest bardzo dużą falą A, co jest dość odległą, ale jednak możliwością). Wyraźna pięciofalowa struktura fali C też wróży rychły koniec spadków. Uważam, że teraz pora na wzrost. Jaki mógłby być jego zasięg docelowy? Można tutaj zacytować Johna Snydera (John Hancock Sov.Inv.Fund), który w rozmowie z widzem (CNBC) odpowiedział na pytanie, jaka jest jego cena docelowa dla General Electric: ?Za długo jestem w biznesie, żeby mieć ceny docelowe?. Można tylko powiedzieć, że pierwszy poważny opór to 3050 pkt., w przypadku jego przełamania nie widzę możliwości do wzrostu powyżej 3600 pkt.Podsumowując, mam powody, żeby twierdzić, że powinien teraz nastąpić wzrost rynku amerykańskiego. Uważam jednak, że zagrożenia przed tym rynkiem są olbrzymie zarówno ze strony makro, jak i analizy technicznej. W tej sytuacji traktowałbym zdecydowanie ten wzrost jako korektę spadku, a nie początek nowej hossy.W sferze makro mieliśmy w ostatnim tygodniu dwie dane: dynamikę produkcji przemysłowej i wzrost PKB. Obie pokazały zwolnienie gospodarki w stopniu dużo większym niż oczekiwania najbardziej pesymistycznie nastawionych obserwatorów rynku.Obniżka nie pomoże?W tej sytuacji RPP zmieniła swoje nastawienie na neutralne, powielając ruchy amerykańskiego Fed. Obniżka stóp jest już tylko kwestią niedługiego czasu. Uważam, że nastąpi w styczniu po obniżce w USA. Niestety, oczekuję, że pomoże gospodarce jak umarłemu kadzidło. To jest ten sam dylemat, który ma Fed w USA. Jednak u nas po pierwsze gospodarka dużo wolniej reaguje na wysokość stóp, a po drugie oczywiste jest, że w przyszłym roku będziemy mieli duże zwolnienie całej gospodarki światowej. Dwie potęgi (USA i Japonia) zwalniają najbardziej, ale rynek Eurolandu też słabnie. Jak w takich warunkach eksport ma być motorem wzrostu, a popyt wewnętrzny mocno przetrzebionej klasy średniej ma coś pomóc? Ja takiej szansy nie widzę ? bardzo bym chciał się mylić.Jeśli mówi się jednak o krótkim okresie (kilku tygodni), większych problemów nie widać. Inflacja spada, a taniejąca ropa naftowa wspomaga ten proces. Co prawda, w styczniu z pewnością OPEC obetnie wydobycie o 1 mln baryłek, a Irak dalej męczy rynek swoimi żądaniami, ale ceny powyżej 30 USD już nie wrócą. Z deficytem obrotów bieżących nie powinno być źle. Bardzo duże wzmocnienie złotego do dolara (warto to zawsze dodawać, bo do euro złoty nie wzrósł) pomaga zmniejszać deficyt. Jednak złoty już doszedł do linii czteroletniego trendu. Nie ma najmniejszych przesłanek dla zmiany tego trendu oprócz dramatycznego słabnięcia dolara w stosunku do walut europejskich, co by było bardzo złą wiadomością dla gospodarki światowej. Jeśli tak, to powinniśmy być za chwilę świadkami osłabienia złotego w stosunku do euro. To jednak pomoże naszemu eksportowi. Krótkoterminowo układ jest więc bardzo dobry. Mamy nowego prezesa NBP, uznawanego przez zagranicę za znakomitego fachowca, a co za tym idzie, prawie z pewnością przyjęty budżet i czekamy na obniżkę stóp procentowych. To są też sprzyjające okoliczności dla wzrostu rynku akcji.Ostatnia możliwość wzrostuPozostają rynki światowe, które mogą być hamulcem wzrostu. O rynkach amerykańskich już pisałem. Jeśli chodzi o europejskie, to sytuacja dobrze nie wygląda. XETRA nie tylko przebiła dwuletni trend wzrostowy, ale wyszła również dołem z kanału trendu spadkowego. Może jednak zrobić ruch powrotny do linii trendu. Jeśli chodzi o CAC, to sytuacja jest bardzo podobna, chociaż tam martwi formacja RGR.Nasz rynek jest w dalszym ciągu najsilniejszy na świecie, mimo korekty w środku tygodnia. Niewątpliwe duża w tym zasługa naszych funduszy, które podciągają ceny akcji na koniec roku. Ponieważ zagranicy jest stosunkowo niedużo, więc nikt im w tym nie przeszkadza. W normalnych warunkach powiedziałbym, że z końcem roku ten proces się skończy i będzie po wzrostach, ale o ile będziemy mieli korektę spadków w USA i w Eurolandzie, to w Polsce będzie jeszcze lepiej. Trzeba to wykorzystać, bo potem tak różowo już nie powinno być. Tak zakładam z powodów wyłuszczonych w sekcji amerykańskiej i dlatego, że nie wierzę, aby zwolnienie gospodarek światowych nie odbiło się na naszej gospodarce bardzo poważnie. Koniec roku i styczeń jest również ostatnią możliwością wzrostu przed publikacją zysków spółek (luty) za czwarty kwartał ? powinny być bardzo kiepskie ze względu na zwolnienie gospodarki.W analizie technicznej najgorzej wygląda indeks cenowy, ale jest akurat na linii trendu, a w piątek rynek poszerzył się znacznie. Może to być dobra zapowiedź przed styczniem. WIG skorygował się, ale teraz drogę do 19 500 pkt. ma otwartą. Najciekawiej wygląda WIG20. Na wykresie liniowym cen zamknięcia można wyodrębnić podfale Elliotta. Jeśli się nie mylę, to bylibyśmy w trzeciej podfali wzrostu. Czy to będzie tylko korekta czy początek nowej hossy? Ja uważam, że tylko korekta. Na wykresie świeczkowym możemy zobaczyć łagodny kanał trendu wzrostowego. Jego górne ograniczenie to 1900 pkt. Zakładam, że indeks dotrze tam z całą pewnością szybko pokonując opór na 1860 pkt. Gdyby zaś wybił się z tego kanału górą, to powinien wzrosnąć o jego szerokość, czyli do 2100 pkt. Nie wierzę w dalsze wzrosty. Uważam, że najdalej tam korekta bessy się zakończy, o ile nie zmienią się warunki makro na świecie i u nas. Na razie nie widzę takiej możliwości.Tak więc uważam, że przed naszym rynkiem są świetlane perspektywy, a efekt stycznia powinien wystąpić. Będzie to jednak tylko chwilowe polepszenie sytuacji i gra pod obniżki stóp. Potem rynek powinien się zorientować, że obniżki stóp to dużo za mało, żeby uratować gospodarkę przed znacznym zwolnieniem i żeby budżet państwa nie okazał się kompletną ?wydmuszką?. Trzeba korzystać z tego krótkiego okresu hossy.

Piotr Kuczyński