Ministerstwo pracy planuje ograniczyć liczbę firm, które będą chciały wypłacać emerytury - wynika z nieoficjalnych informacji, do których dotarł "Parkiet". Może się okazać, że wybór instytucji, które będą mogły zarządzać naszymi pieniędzmi, uzbieranymi na starość, okaże się bardzo wąski: razem z publicznym zakładem emerytalnym, utworzonym przez ZUS, byłyby to nie więcej niż cztery podmioty.
ZUS-bis i trzech konkurentów
Zielone światło do dopuszczenia na ten rynek firm prywatnych dał w ubiegłym tygodniu wicepremier Ludwik Dorn. Zespół ds. ubezpieczeń społecznych pod jego przewodnictwem uznał, że w systemie wypłat emerytur z II filaru powinny uczestniczyć instytucje prywatne oraz jedna państwowa.
Który z ubezpieczycieli miałby szansę uszczknąć część emerytalnego tortu? Kryterium mogłyby być atrakcyjność oferty (czyli np. wysokość emerytury) i odpowiednie gwarancje kapitałowe.
To oznacza, że rynek podzieliłyby między sobą ubezpieczeniowi giganci na spółkę z ZUS. Takie rozwiązanie, zdaniem naszych rozmówców z ministerstwa pracy, miałoby zapewnić bezpieczeństwo całego systemu i obniżyć koszty pobierane przez ubezpieczycieli - nie musieliby oni tworzyć zbyt wysokich rezerw, bo będzie niskie ryzyko niekorzystnego podziału klientów-mężczyzn i kobiet (żyją dłużej, więc suma wypłat jest wyższa).