Piątkowa sesja należała do tych spokojniejszych. Można przyjąć, że mieliśmy korektę ostatnich wzrostów. Prawdopodobnie to jeszcze nie jest koniec tej korekty, choć końcówka sesji zdaje się sugerować co innego. Na razie spadek był bardzo mały i gdyby teraz ceny miały kontynuować marsz w górę, to trzeba by przyjąć, że rynek jest niezwykle silny. Takie zachowanie tuż pod szczytami hossy świadczyłoby o sporych szansach na ich pokonanie.
Ostatnie dni wyraźnie pokazywały, że inwestorzy nie są skłonni do przyjęcia scenariusza wzrostowego. Widoczne to było choćby po wielkości bazy, która cały czas była ujemna, a jej wartość sięgała nawet -30 pkt. Wczoraj było to już tylko -10 pkt. Piszę "tylko", bo widać już pewną zmianę w nastawieniu. Inna sprawa, że zmiana ta jest jeszcze zbyt mała i nadal baza sygnalizuje układ emocji sprzyjający zwyżce. Ta przecież żywi się wątpliwościami, a właśnie ujemna baza jest ich przejawem.
Pod koniec wczorajszych notowań opublikowano dane o wielkości obrotów na wtórnym rynku nieruchomości. Oczekiwano lekkiego, 2-proc. spadku sprzedaży po styczniowym wzroście. Okazało się, że sprzedaż ponownie zwiększyła się i wygląda na to, że I kwartał 2007 r. pod tym względem będzie wyglądał lepiej niż IV kwartał 2006 r.
Wzrost obrotów na rynku nieruchomości zapewne cieszy, choć trzeba pamiętać, że dzieje się to kosztem poziomu cen. Ceny spadły w lutym po raz siódmy z rzędu. Fakt, że nieruchomościami się wciąż nieźle handluje, to też sygnał, że na razie problemy na rynku pożyczek hipotecznych nie są duże i nie wpływają znacząco na sytuację strony finansującej ten rynek.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że wzrosła liczba domów do sprzedaży. Szacuje się, że wielkość oferty odpowiada obrotowi z 6,7 miesiąca. Poprzednio współczynnik ten wynosił 6,6. Wzrost zapasów nie jest sygnałem dobrym, gdyż może ponownie odbić się na poziomie cen nieruchomości, a to ma przecież swoje przełożenie na sytuację płatniczą amerykańskich rodzin. Ta publikacja wraz z ostatnią dynamiką produkcji przemysłowej staje się jednym z czynników mogących wpłynąć na Fed, by ten (za pomocą decyzji komitetu otwartego rynku) nie obniżał stóp procentowych. Mając to na uwadze, nie dziwi fakt, że po chwilowej radości na rynku akcji z powodu mocniejszych od prognoz danych, indeksy jednak oddały znaczną część początkowego radosnego wzrostu.