W gmatwaninie dobrych informacji gospodarczych na pierwszy plan coraz częściej trafiają wiadomości dotyczące rynku pracy. O ile bowiem w ostatnich latach Polska doświadczała okresów szybkiego wzrostu, o tyle nie notowano jeszcze tak dynamicznej i wyraźnej poprawy sytuacji na rynku pracy. Otóż zatrudnienie rośnie najszybciej od początku transformacji gospodarczej, czemu towarzyszy stopniowy spadek bezrobocia. Dodatkowo, wynagrodzenia wyraźnie się zwiększają i choć w ujęciu nominalnym ich wysokość nie jest szczególnie imponująca, wynik ten wygląda całkiem nieźle w ujęciu realnym. Oczywiście powodów do radości nie brakuje, jednak nie oznacza to, że wszystko jest w porządku. W przypadku rynku pracy, niestety, istnieje druga strona medalu, związana z odpływem pracowników do krajów UE.
Od momentu akcesji Polski do Unii z kraju wyjechało prawdopodobnie przynajmniej kilkaset tysięcy osób, które znalazły pracę w Europie Zachodniej. Związany z tym niedobór rąk do pracy jest zapewne jedną z przyczyn wzrostu dynamiki płac, tym bardziej że przedsiębiorcy coraz częściej uznają brak pracowników za jedną z głównych przeszkód w prowadzeniu biznesu.
Naturalne pytanie, które obecnie zadaje sobie prawdopodobnie wielu ekonomistów, dotyczy tego, jak długo jeszcze może trwać emigracja zarobkowa. Chociaż chyba nikt nie zna precyzyjnej odpowiedzi, skalę problemu można łatwiej ocenić, spoglądając na jedną z przyczyn odpływu pracowników.
Prawdopodobnie większość emigrantów jako przyczynę swoich decyzji wskazałaby różnice w wysokości płac w Polsce i UE. Dane udostępniane przez Eurostat tylko potwierdzają, że zachęty do podejmowania pracy za granicą są rzeczywiście duże. Miesięczne koszty pracy w kraju wynosiły w 2005 roku 818 euro i stanowiły zaledwie 22 proc. kosztów w Niemczech.
Oczywiście, z jednej strony świadczy to o konkurencyjności Polski jako miejsca lokalizacji inwestycji. Z drugiej jednak strony pokazuje, jak dużo musi się jeszcze zmienić, zanim wynagrodzenia w kraju osiągną poziomy zbliżone do notowanych w innych gospodarkach unijnych, a występujące różnice przestaną kusić polskich robotników.