Problem emigracji pozostanie z nami na dłużej

Dopiero po 20 latach od wejścia Polski do Unii udałoby się nam osiągnąć poziom płac, który występował w Hiszpanii już w momencie jej akcesji do Wspólnoty

Aktualizacja: 23.02.2017 00:04 Publikacja: 27.03.2007 09:45

W gmatwaninie dobrych informacji gospodarczych na pierwszy plan coraz częściej trafiają wiadomości dotyczące rynku pracy. O ile bowiem w ostatnich latach Polska doświadczała okresów szybkiego wzrostu, o tyle nie notowano jeszcze tak dynamicznej i wyraźnej poprawy sytuacji na rynku pracy. Otóż zatrudnienie rośnie najszybciej od początku transformacji gospodarczej, czemu towarzyszy stopniowy spadek bezrobocia. Dodatkowo, wynagrodzenia wyraźnie się zwiększają i choć w ujęciu nominalnym ich wysokość nie jest szczególnie imponująca, wynik ten wygląda całkiem nieźle w ujęciu realnym. Oczywiście powodów do radości nie brakuje, jednak nie oznacza to, że wszystko jest w porządku. W przypadku rynku pracy, niestety, istnieje druga strona medalu, związana z odpływem pracowników do krajów UE.

Od momentu akcesji Polski do Unii z kraju wyjechało prawdopodobnie przynajmniej kilkaset tysięcy osób, które znalazły pracę w Europie Zachodniej. Związany z tym niedobór rąk do pracy jest zapewne jedną z przyczyn wzrostu dynamiki płac, tym bardziej że przedsiębiorcy coraz częściej uznają brak pracowników za jedną z głównych przeszkód w prowadzeniu biznesu.

Naturalne pytanie, które obecnie zadaje sobie prawdopodobnie wielu ekonomistów, dotyczy tego, jak długo jeszcze może trwać emigracja zarobkowa. Chociaż chyba nikt nie zna precyzyjnej odpowiedzi, skalę problemu można łatwiej ocenić, spoglądając na jedną z przyczyn odpływu pracowników.

Prawdopodobnie większość emigrantów jako przyczynę swoich decyzji wskazałaby różnice w wysokości płac w Polsce i UE. Dane udostępniane przez Eurostat tylko potwierdzają, że zachęty do podejmowania pracy za granicą są rzeczywiście duże. Miesięczne koszty pracy w kraju wynosiły w 2005 roku 818 euro i stanowiły zaledwie 22 proc. kosztów w Niemczech.

Oczywiście, z jednej strony świadczy to o konkurencyjności Polski jako miejsca lokalizacji inwestycji. Z drugiej jednak strony pokazuje, jak dużo musi się jeszcze zmienić, zanim wynagrodzenia w kraju osiągną poziomy zbliżone do notowanych w innych gospodarkach unijnych, a występujące różnice przestaną kusić polskich robotników.

Dla porównania: Hiszpania i Portugalia, które w połowie lat osiemdziesiątych wchodziły do Unii, mogły się wówczas pochwalić wynagrodzeniami na poziomie około 50 proc. płacy niemieckiej. Dlatego dostosowania, których będziemy doświadczać w przypadku Polski, mogą okazać się ewenementem na skalę europejską. Zakładając, że średnie wynagrodzenia w całej gospodarce będą rosnąć w tempie 7 proc. rocznie, dopiero po około 17 latach mogłyby one osiągnąć 50 proc. średniej niemieckiej (zakładając utrzymanie dotychczasowego trendu wzrostowego niemieckich płac). Innymi słowy, dopiero po 20 latach od wejście Polski do UE udałoby nam się osiągnąć stan, który występował w Hiszpanii już w momencie akcesji. W rzeczywistości proces zmniejszania luki płacowej będzie następował szybciej ze względu na prawdopodobne umocnienie złotego. Przyjmując, że średnio polska waluta będzie zyskiwać na wartości 3 procent rocznie, na osiągnięcie połowy poziomu wynagrodzeń w Niemczech będziemy musieli czekać znacznie krócej, bo około jedenastu lat. Niemniej nawet w tym przypadku różnice między wynagrodzeniami w kraju i za granicą będą przez długi okres na tyle wysokie, by uzasadnić migrację zarobkową.

Chociaż odpływ pracowników w dotychczasowej skali zapewne nie będzie utrzymywał się przez najbliższe kilkanaście lat, to jednak ze względu na gigantyczne różnice w poziomach wynagrodzeń problem emigracji zapewne szybko nie zniknie.

Co więcej, nie wyeliminują go nawet zmiany w postaci obniżenia składki rentowej lub cięcia podatkowe, tym bardziej że prawdopodobnie znaczna część wyjeżdżających pracowników (szczególnie z sektora budowlanego) dotychczas pracowała w szarej strefie, a tym samym i tak unikała powyższych obciążeń. Możliwe, że część osób wyjeżdżających do pracy jest zdecydowana powrócić do kraju niezależnie od różnic w wynagrodzeniach. Niestety, ze względu na brak wiarygodnych danych wciąż nie wiemy, jaka część emigrantów należy do tej właśnie grupy. I dlatego na razie musimy po prostu nauczyć się żyć z problemem migracji.

starszy ekonomista, citibank handlowy

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy