Ceny ropy naftowej przekroczyły 66 USD za baryłkę, a pod koniec wtorkowych notowań na chwilę sięgnęły nawet 69 USD. Tak drogo nie było od września zeszłego roku. Rynek rozgrzał się na fali doniesień dotyczących Iranu, gdzie pojmano 15 brytyjskich marynarzy i żołnierzy piechoty morskiej. Brytyjski premier Tony Blair chce "podnieść presję", co według analityków może oznaczać chęć przeprowadzenia w Iranie akcji zbrojnej. Zamieszanie może postawić pod znakiem zapytania jedną trzecią światowych dostaw ropy - tyle pochodzi z rejonu Bliskiego Wschodu.
Lekkie uspokojenie przyszło ze Stanów Zjednoczonych, gdzie tym razem środowe dane o stanie zapasów ropy naftowej i jej pochodnych okazały się trochę lepsze od oczekiwań. W zeszłym tygodniu najpilniej ostatnio obserwowane zapasy benzyny (ze względu na zbliżający się sezon wakacyjny, w trakcie którego Amerykanie będą podróżować zdecydowanie więcej niż jeszcze w tej chwili) zmniejszyły się tylko o 258 tys. baryłek przeliczeniowych, podczas gdy rynek oczekiwał spadku o ponad 2 miliony baryłek. Rafinerie działały z wykorzystaniem 87 proc. mocy, o 0,7 pkt proc. więcej niż tydzień wcześniej.
Po południu za baryłkę ropy z dostawą za trzy miesiące płacono w Londynie 66 USD, o ponad 2 proc. więcej niż we wtorek. W ciągu tygodnia ceny podskoczyły o blisko jedną dziesiątą.
Tak dynamicznego wzrostu nie obserwowano od miesięcy. Inwestorom przypomniały się zeszłoroczne rekordy. Latem baryłka kosztowała w Nowym Jorku nawet 78,4 USD.