Coraz liczniejsze strajki pracowników różnych branż, billboardy finansowane przez związki zawodowe oraz doniesienia o masowej emigracji zarobkowej sprawiły, że temat żądań płacowych po bardzo długiej nieobecności ponownie znalazł się w centrum uwagi. Ze względu na wysokie bezrobocie zmiany wynagrodzeń i wydajności pracy przez kilka ostatnich lat działały ewidentnie na korzyść pracodawców. W rezultacie tych procesów różnice między produktywnością i płacami narosły do takich rozmiarów, że są obecnie wykorzystywane przez związki zawodowe jako jeden z argumentów mających uzasadniać należne pracownikom podwyżki wynagrodzeń.
Skutki "niestandardowego" kształtowania się płac i wydajności nie ograniczają się jednak tylko do narastających żądań ze strony pracowników, lecz wpływają również na trendy inflacyjne. Wiele modeli ekonometrycznych służących do prognozowania inflacji opiera się na założeniu istnienia stabilnej zależności między wydajnością pracy i realnymi wynagrodzeniami. W ostatnich latach jednak inflacja kształtowała się na zaskakująco niskim poziomie, a prognozy z tych modeli najczęściej przeszacowywały skalę wzrostu cen. Z problemem tym borykały się niemal wszystkie modele makroekonomiczne, w tym również ten wykorzystywany przez bank centralny do przygotowywania projekcji.
Co więcej, uporczywie niska inflacja, pomimo przyspieszających jednostkowych kosztów pracy w całej gospodarce, spowodowała, że ewentualne zagrożenia związane z poprawą na rynku pracy zaczęły być ignorowane. Skoro pogorszenie relacji między płacami i wynagrodzeniami w całej gospodarce nie doprowadziło w ostatnich kwartałach do wyższej dynamiki cen konsumpcyjnych, to czy naprawdę jest czym się martwić? Może związek między jednostkowymi kosztami pracy i inflacją jest słabszy niż wcześniej oczekiwano?
Jednym z powodów, dla którego modele prognostyczne mogły się mylić, jest fakt, że zakładały błędnie, że powiązania między cenami i kosztami pracy są stabilne. Analizując dane z ostatnich lat można jednak dojść do wniosku, że w okresie 2000-2004 powyższy związek wyraźnie osłabł. Przy wykorzystaniu procedur statystycznych do badania zależności ekonomicznych zazwyczaj przyjmuje się pewien graniczny poziom dopuszczalnego błędu. Jeżeli procedury testowe pokazują, że odrzucając hipotezę o istnieniu pewnej zależności szansa popełnienia błędu jest mniejsza niż przyjęty poziom graniczny, wówczas uznaje się to za argument, że faktycznie taka relacja nie jest wiążąca.
Próbując sprawdzić, czy związek między wydajnością i płacami realnymi w okresie poprzedzającym 2005 rok był rzeczywiście stabilny, można dojść do wniosku, że prawdopodobieństwo pomyłki przy odrzuceniu tej hipotezy wynosi zaledwie 2 proc. (zazwyczaj akceptowalny margines błędu to 5-10 proc.). Potwierdza to, że zachodzące po 2000 roku zmiany strukturalne sprawiły, że powiązania między rynkiem pracy oraz inflacją okazały się niestabilne.