Cały świat rozpoczynał nowy tydzień w dobrych nastrojach. Wszyscy nakręcali wszystkich. Dobre zakończenie notowań w USA w piątek pomogło poniedziałkowym notowaniom w Azji, a te pomogły notowaniom w Europie, które pomogły w dobrym otwarciu rynku amerykańskiego. Jak zwykle w takich chwilach powtarzane jest zdanie, że nie sztuka jest "zrobić" dobre otwarcie. To jeszcze niewiele mówi o rynku. Sztuką jest to wysokie otwarcie utrzymać. Zadaniem byków, na tą sesję było przynajmniej utrzymanie poziomów z jej początku. W Europie poradzono sobie z tym świetnie. DAX z godziny na godzinę był wyżej.
Na warszawskim parkiecie było znacznie słabiej. Przez dłuższy czas ceny poruszały się w konsolidacji, ale koło południa wybiły się z niej dołem. Przyczyną pogorszenia nastrojów na rynku była wypowiedź prezesa PKN sygnalizująca, że wynik spółki na poziomie netto będzie nieco słabszy ze względu na jednorazowe wydarzenie, o którym w tej chwili nie mógł on mówić. Tajemniczość z pewnością nie jest dobrym rozwiązaniem i rynek stracił trzecią część początkowego wzrostu, a sam PKN z +3 proc. zleciał na poziom piątkowego zamknięcia. Nie pomogło spółce zapewnienie jej prezesa, że na poziomie operacyjnym PKN radzi sobie całkiem dobrze.
Przygoda z PKN sprawiła, że odstawaliśmy od tego, co prezentowały inne rynki (jak choćby węgierski). Rynek słabł także w chwili, gdy notowania złotego biły kolejne rekordy względem pozostałych najważniejszych walut. Nie pomogły także zapewnienia szefowej resortu finansów i szefa NBP, że perspektywy rozwoju są dobre, a inflacja wcale nie jest taka groźna. Rynek nie był już w stanie powrócić w okolice porannej konsolidacji. Nawet przy wsparciu ze strony niezłych danych o sprzedaży detalicznej w USA.
Mimo południowego osłabienia, notowania zakończyliśmy nad poziomem piątkowego zamknięcia. Jest to pocieszające, choć pewnie każdy widzi, że ponownie rynek zaraz po zaliczeniu nowego rekordu hossy cofnął się. Wczorajsze cofnięcie się nie było duże, ale wystarczyło, by ceny spadły pod poziom poprzedniego szczytu. Także i tym razem w chwili bicia rekordów posiadacze krótkich pozycji zachowali spokój. Nikt nie panikował, a LOP zmieniała się spokojnie. Zatem nadal widoczny jest brak wiary w dalszą zwyżkę. To może znaczyć, że prawdopodobnie ta się jeszcze nie skończyła.