Po gwałtownej piątkowej zwyżce poniedziałek był dniem wzglźdnego odpoczynku. Można by zażartować, że pracowity dzień mieli jedynie inwestorzy handlujący w pierwszym możliwym terminie wyemitowanymi za długi akcjami Mostostalu Zabrze - dwustumilionowych obrotów nie powstydziłby się żaden "blue chip". Przy takiej podaży utrzymanie ceny piątkowej to z pewnością duży sukces. Widać wielu inwestorów wstrzymywało się z zakupami tego papieru aż do dzisiaj.
Po silnych wzrostach co bardziej aktywni inwestorzy poszukują coraz to nowych tematów inwestycyjnych. Czy po deweloperce, sektorze handlowym, branży budowlanej przyjdzie jakaś kolejna moda? Wydaje mi się, że inwestorzy powinni podchodzić do sprawy coraz bardziej wybiórczo,
a więc raczej zgodnie z zasadą "bottom-up" niż według klucza branżowego. Sprzyjają takiemu podejściu do rynku publikowane obecnie wyniki za pierwszy kwartał - choć ogólnie rzecz biorąc, oczekiwania inwestorów i analityków są wysokie, to "pozytywne niespodzianki" wciąż łatwo przekładają się na zwyżki kursów - widać to choćby na przykładzie Ruchu czy Mostostalu Płock.
Rynek karze też za słabe wyniki, jak w przypadku Toory, która spadła wczoraj najbardziej. Obserwując te zmiany, można dojść do optymistycznego wniosku, że jeszcze nie wszystkie pozytywne wydarzenia zostały uwzględnione w cenach akcji...
Oczywiście jest wiele spółek wycenianych wysoko lub nawet absurdalnie wysoko. Wskaźnik C/Z na poziomie 60 czy 80 można próbować uzasadniać prognozowaną 50-procentową dynamiką zysku netto przez najbliższe trzy lata, ale czy posiadacz takich akcji będzie spał przez te trzy lata spokojnie? Przecież w ciągu tego okresu w gospodarce może pojawić się presja na poziom marż, i to niemalże z każdej strony - kosztów pracy, kursu waluty, wyższych kosztów inwestycji (z których profity zaczynamy już dyskontować...), ktoś wspomniał nawet o nieuchronnym deficycie praw do emisji dwutlenku węgla...