We wtorek na GPW zwyciężył strach przed silniejszą korektą na Wall Street, po tym jak Dow Jones w ciągu kilku kolejnych dni nieustannie poprawiał swoje rekordy wszech czasów. Początkowo strach ten przyjął łagodną formę stabilizacji indeksów na niewielkich minusach. Wyprzedaż akcji przybrała na sile dopiero wraz z początkiem handlu w USA, kiedy amerykańskie indeksy ruszyły mocniej do dołu.
Wtorkowa sesja na Wall Street ostatecznie nie zakończyła się silnym spadkami, jak to się początkowo zapowiadało, a jedynie niewielkimi zmianami w stosunku do poziomów z poniedziałku. Takie zamknięcie, w połączeniu z wzrostami w Azji i prawdopodobnymi wzrostami w Europie, powinno być źródłem wzrostu na początku notowań w Warszawie.
Wątpliwe jest jednak, żeby te początkowe wzrosty, przerodziły się w silniejszy ruch do góry. Strach przed korektą w USA, która musiałby przynieść pogorszenie koniunktury również na GPW, wciąż jest bowiem obecny. Dlatego dziś znacznie łatwiej sobie wyobrazić, że po wyższym otwarciu, w miarę upływu czasu rodzime indeksy będą się osuwały, niż że w pełni zostaną odrobione wczorajsze straty.
Marcin R. Kiepas
(XTB/ISB)