Wczoraj, w dwa tygodnie po tym, jak Agencja Rezerw Materiałowych nałożyła na J&S Energy karę za brak odpowiednich rezerw paliw, spółka odwołała się od tej decyzji.
"Bezprawne i bezpodstawne"
Podobnie jak poprzednio - w październiku zeszłego roku - firma J&S Energy miałaby zapłacić 461,7 mln zł. Pierwszą karę anulował minister gospodarki, do którego odwołała się ukarana spółka. Waldemar Pawlak uznał, że doszło do błędu proceduralnego. Organem władnym wydać decyzję o karze dla J&S Energy jest bowiem sama agencja, nie zaś jej prezes. W tej sytuacji 6 lutego tego roku ARM po raz drugi wszczęła postępowanie w sprawie zapasów obowiązkowych J&S Energy. Wydana przed dwoma tygodniami decyzja pod względem merytorycznym nie różniła się od poprzedniej.
Grzegorz Zambrzycki, prezes ukaranej firmy, jest przekonany, że także w drugiej decyzji agencji są "znacznego kalibru naruszenia proceduralne", a zachowanie ARM nazywa "bezprawnym i bezpodstawnym". - Ponownie nie wzięto pod uwagę przedstawionych przez nas dowodów, które wskazywały, że mieliśmy wymagane przez prawo zapasy paliw - powiedział wczoraj. - Agencja całą sprawę rozpatrywała jedynie pod kątem formalnoprawnym, a nie merytorycznym - dodał.
Według niego, żaden ze znaczących graczy na rynku nie gromadzi wymaganych przez ustawę zapasów nie tylko paliw i ropy, ale także gazu czy węgla, jednak sankcje dotykają tylko spółki J&S Energy. - Uważam więc, że jesteśmy traktowani w sposób niesprawiedliwy - stwierdził Zambrzycki.