Ministerstwo skarbu opracowało plan prywatyzacji. Jest to na pewno bardzo dobry dokument, z którego jego pomysłodawcy i autorzy mogą być dumni. W ten oto bowiem sposób powstał któryś z kolei znakomity program prywatyzacji, który - jak wszystkie poprzednie - trafi do archiwum resortu. Bo dotychczasowe poczynania MSP wskazują, że ten rząd, podobnie jak poprzednie, bardzo chce prywatyzować, ale jeszcze bardziej zajęty jest obdzielaniem stołkami zasłużonych dla partii koalicyjnych osób.

Powiem tak - gdyby ta ekipa naprawdę chciała sprzedawać spółki, to po prostu zaczęłaby to robić. W końcu jakaś tam strategia jest, bo została po poprzedniej ekipie. Być może jest ona za mało ambitna, jednak przecież nikt urzędnikom Skarbu nie zabrania przekraczania planu. Jeśli bowiem zbyt małe wpływy z prywatyzacji czy też ignorowanie przygotowanych przez siebie zapisów nikomu do tej pory nie przeszkadzało, to dlaczego miałyby przeszkadzać zbyt duże dochody budżetu? Zwłaszcza gdy chodzi o rząd, który deklaruje się zwolennikiem pozbycia się przez państwo zbędnego majątku.

Tymczasem - jak do tej pory - resort skarbu pod kierownictwem Aleksandra Grada prowadzi działania pozorowane. Dzięki opracowaniu strategii urzędnikom resortu spokojnie minęło parę miesięcy. Teraz kolejne miną na przygotowaniu prywatyzacji - i rozważaniach, czy teraz jest dobry moment na sprzedaż, czy nie. Potem na pewno pojawi się coś innego. A gdy już w ten sposób MSP dojedzie do połowy kadencji tego gabinetu, potem będzie z górki. Wówczas rząd sam będzie opóźniał prywatyzację, żeby przed kolejnymi wyborami nikt nie mógł obecnym ministrom zarzucić, że narazili państwo na straty.