Co roku w kwietniu Międzynarodowy Fundusz Walutowy publikuje swój raport, przedstawiający perspektywy globalnej gospodarki i co roku ekonomiści poświęcają temu raportowi bardzo dużo uwagi. Przede wszystkim dlatego, że analizy MFW zazwyczaj koncentrują się na tych zagadnieniach, które decydują o trendach makroekonomicznych i rynkowych w kolejnych kwartałach. Z drugiej strony, jak wiadomo, celność przewidywań Funduszu nie jest wcale kwestią oczywistą i często jest poddawana publicznej krytyce. Trudno jednak zaprzeczyć, że opinia tej instytucji może mieć szczególną wartość w okresach kryzysowych, na analizowaniu których specjaliści MFW zdążyli już stracić zęby. A wydarzenia na rynkach finansowych obserwowane od sierpnia 2007 roku z pewnością można z czystym sumieniem uznać za sytuację kryzysową.
Niestety, jeżeli ktokolwiek miał nadzieję na powiew optymizmu ze strony MFW, kwietniowy raport był zapewne źródłem nieprzyjemnego rozczarowania. Potwierdził on, że zawirowania na rynkach finansowych będą miały bardzo poważne konsekwencje dla perspektyw wzrostu gospodarek rozwiniętych. Najbardziej ucierpią Stany Zjednoczone, dla których prognozy wzrostu gospodarczego zostały w ciągu zaledwie trzech miesięcy obniżone o 1-1,2 punktu procentowego. To jednak chyba nikogo nie zaskakuje, skoro źródła kryzysu kredytowego znajdują się właśnie w USA.
Ciekawiej wyglądają jednak prognozy dla innych krajów, w tym również tych bardzo odległych od gospodarki amerykańskiej. Najbardziej interesująca dla nas gospodarka strefy euro najprawdopodobniej nie uniknie spowolnienia. Choć w 2008 roku wzrost w strefie euro może być niższy od dotychczasowych prognoz o zaledwie 0,2 punktu, w przyszłym roku ta różnica będzie znacznie większa i wyniesie 0,7 punktu. Po tej rewizji prognoz MFW szacuje, że wzrost gospodarczy w strefie euro w latach 2008 i 2009 nie przekroczy 1,5 proc. Jednym z powodów spowolnienia w Europie będą istniejące silne powiązania handlowe ze Stanami Zjednoczonymi, na skutek których dekoniunktura za oceanem doprowadzi do osłabienia eksportu krajów UE. Niemniej ważnym czynnikiem mogą okazać się powiązania między rynkami finansowymi. Mogą pośrednio prowadzić do ograniczenia dostępu do kredytu części firm, a przez to również odbić się silniej na działalności inwestycyjnej przedsiębiorstw.
Korekta prognoz dla strefy euro ma swoje implikacje również dla Polski. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę, że szacunki wielu instytucji - w tym MFW - wskazują, że spowolnienie w gospodarce europejskiej może być nie tylko głębsze, lecz również trwać dłużej, niż dotychczas sądzono. Oznacza to, że nie ma co liczyć, że polscy eksporterzy pozostaną zupełnie obojętni na zawirowania na rynkach zagranicznych. Przy długotrwałym spowolnieniu w strefie euro oraz Wielkiej Brytanii trudniej będzie znaleźć nabywców na produkty, a strategia obniżania marż może okazać się mało skuteczna. Tym bardziej że znaczne umocnienie kursu złotego powoduje, że przestrzeń do konkurowania niższymi cenami staje się coraz mniejsza.
Prognozy wyraźnego spowolnienia w strefie euro pokazują również, że bardzo dobre wskaźniki gospodarcze z początku roku mogą nie odzwierciedlać przyszłych trendów. Dekoniunktura w gospodarkach rozwiniętych najprawdopodobniej zacznie przekładać się na sytuację w kraju z przynajmniej kilkumiesięcznym opóźnieniem. Dlatego pod koniec bieżącego roku i w przyszłym może być trudno uniknąć konsekwencji spowolnienia za granicą, a wzrost gospodarczy może ostatecznie okazać się niższy od obecnych przewidywań. To wszystko oznacza, że dla polskich eksporterów idą gorsze czasy.