Bułgarski rynek akcji jest jednym z najmniejszych w Unii Europejskiej. Ze względu na małą płynność omijają go międzynarodowi inwestorzy. Zasługuje jednak na uwagę przynajmniej z jednego względu: mimo dekoniunktury debiutuje na nim coraz więcej spółek.
Od początku roku na sofijskim parkiecie pojawiło się 16 nowych firm, wobec 13 na GPW. To nie tylko wyraźnie więcej niż w ostatnich kilku kwartałach, ale też więcej niż przed rokiem, gdy na światowych rynkach kapitałowych panował niczym nie zmącony optymizm. Do pójścia ich śladem przygotowuje się co najmniej kilkanaście spółek, w tym kilka planujących ofertę rzędu 15-20 milionów dolarów. Nie przeszkadza im w tym fakt, że miejscowa giełda należy ostatnio do najsłabszych na kontynencie. Indeks SOFIX stracił w tym roku 35 proc., a od szczytu hossy - 42 proc.
Mały rynek dla małych firm
Drogi na bułgarski rynek szukają przede wszystkim spółki małej wielkości. Tegoroczne oferty publiczne (część debiutantów w ogóle nie sprzedawała akcji) miały wartość kilku lub kilkunastu milionów dolarów. Z rzadka ruch na parkiecie wywołuje jakaś większa prywatyzacja. Dziś kapitalizacja giełdy to około 17,5 mld USD.
Pod względem liczby notowanych spółek Sofia zajmuje piąte miejsce w Europie, minimalnie dystansując nawet Warszawę. To spuścizna po latach 90., gdy firmy, szczególnie państwowe, wprowadzono do obrotu publicznego "hurtem". Jednak miejsce starych, w praktyce zupełnie pozbawionych płynności papierów, zajmują wciąż nowe. W minionym kwartale dużym zainteresowaniem inwestorów cieszyły się m.in. oferty firmy reklamowej Bilboard i producenta nakrętek do napojów Herti.