Czwartkowe załamanie trendu wzrostowego EUR/USD na razie można rozpatrywać w kategoriach epizodu. Przynajmniej biorąc pod uwagę fakt, że wczorajsze notowania (1,562) były tylko nieznacznie niższe niż wówczas, a zarazem porównywalne z kursem z piątku. Scenariusz rozwoju wydarzeń niewiele odbiega od podobnych korekt w drugiej połowie marca oraz na początku kwietnia. Po pierwsze, dotąd żadna z tych korekt nie miała wystarczającej siły, by na dobre zatrzymać osłabianie się amerykańskiej waluty. Z drugiej jednak strony nie sposób nie zwrócić uwagi, że korekty te zdarzają się coraz częściej, a zmienność jest znacznie większa niż w czasie stabilnego trendu trwającego w lutym i pierwszej połowie marca. Mimo że jeszcze przed niespełna tygodniem EUR/USD bił rekordy (1,6018), to jednocześnie jest na poziomie z połowy lutego, co wskazuje raczej na umacnianie się trendu bocznego. Za wcześnie chyba jednak, by zakładać, że jest to wstęp do trwalszego umocnienia się dolara?