Trwają targi o wpływy w Polskiej Grupie Energetycznej. 30 kwietnia, czyli w środę wieczorem, kiedy wszyscy szykowali się na długi weekend, odwołany został Zygmunt Gzyra, przewodniczący rady nadzorczej spółki. Na jego miejsce resort skarbu nie powołał na razie nikogo nowego. Rzecz w tym, że radę PGE wybrano 29 lutego, niewiele ponad dwa miesiące temu. Postępowanie to odbyło się w trybie konkursowym, a więc, cytując ministra skarbu Aleksandra Grada - w sposób "bezstronny i przejrzysty".
Jakie mogą być przyczyny
W energetyce spekuluje się o przyczynach odwołania Zygmunta Gzyry. Niektórzy traktują go jako przedstawiciela obozu PSL. Był on wiceprezesem Polskich Sieci Elektroenergetycznych (tak do niedawna nazywała się PGE) za czasów, kiedy spółce szefował Stanisław Dobrzański. Z drugiej jednak strony, mówi się o nim jako o "człowieku Balcerowicza". Był on doradcą i asystentem byłego szefa NBP. - Jedną z krążących pogłosek jest to, że odwołanie Gzyry to rodzaj rewanżu PO za to, że przedstawiciel PSL w radzie nadzorczej Orlenu nie głosował na kandydata popieranego przez Platformę - powiedziała nam prosząca o zachowanie anonimowości osoba związana z energetyką.
Tezę, zgodnie z którą obsada kadr w energetyce jest powodem tarć na linii PO-PSL, potwierdzać może fakt, że decyzję o zmianach w radzie PGE podjęto pod nieobecność w kraju wicepremiera i szefa resortu gospodarki Waldemara Pawlaka. 30 kwietnia składał on wizytę w Stanach Zjednoczonych.
Burzliwie wokół konkursu