- Polscy producenci na pewno zyskają na zwyżkach światowych cen węgla. Choć oczywiście proporcjonalnie do ich udziału w światowym rynku. Przy ubiegłorocznym wydobyciu rzędu około 90 mln ton, na eksport przeznaczają oni jedynie 10 mln - twierdzi Jerzy Galemba, kierownik działu analiz rynku i cen w Węglokoksie. Naszym problemem jest to, że korzyści krajowych kopalń ze światowych wzrostów cen tego surowca mogą się okazać poniżej ich możliwości. Polski eksport stanowi nieco ponad 1 proc. całości światowego handlu węglem i na dodatek od lat nasz udział w wymianie międzynarodowej spada. Głównie z powodu coraz niższego poziomu wydobycia, związanego przede wszystkim z czynnikami geologicznymi. Co więcej, koszty wydobycia wzrosły w latach 2003-2006 ze 140 do 170 zł za tonę. Trzeba też do nich doliczyć cenę transportu. - Obecnie przewóz polskiego węgla drogą morską się nie opłaca. Biorąc pod uwagę duże koszty wydobycia, po doliczeniu kosztów frachtu będzie on zbyt drogi dla zagranicznych kontrahentów - argumentuje dr inż. Leon Kurczabiński, główny specjalista ds. promocji i analizy rynków Katowickiego Holdingu Węglowego. Z tego powodu gros eksportu z naszych kopalń idzie głównie do krajów Europy Środkowej: do Czech, na Słowację, Węgry i do Austrii.
Kosztowna modernizacja
Na modernizację kopalń trzeba będzie przeznaczyć do 2020 r. od 17 do 20 mld zł. Inwestycje mogą być jednak trudne do sfinansowania. Zyski spółek węglowych spadają, mimo coraz lepszej koniunktury w branży. W 2004 r. dochód samej tylko Jastrzębskiej Spółki Węglowej wyniósł aż 1,5 mld zł. Rok później wszystkie śląskie kopalnie zarobiły 1,1 mld zł, w 2006 r. już tylko 260 mln zł. Rok 2007 może pod tym względem okazać się jeszcze gorszy. Katowicki Holding Węglowy założył, że w 2007 r. wypracuje około 100 mln zł zysku, udało mu się jedynie uzyskać 22,9 mln zł. A trzeba pamiętać o silnej presji płacowej wywieranej przez górników. W 2006 r. żądania płacowe zniweczyły starania wiceministra gospodarki Pawła Poncyljusza o zwiększenie kwot przeznaczonych na modernizację kopalń. I w ten sposób błędne koło się zamyka. Spadające zyski polskich producentów wywołane są w dużej mierze trudnościami technicznymi związanymi z dostępem do nowych złóż. By znacząco zwiększyć wydobycie, trzeba zacząć eksploatować nowe pokłady, tymczasem w latach 1998-2001, w wyniku,, reform" górnictwa, zamknięto 22 kopalnie, ograniczając tym samym wydobycie o 30 mln ton. - Przez ostatnich 10 lat górnictwo głównie likwidowano. Teraz niektórzy z przerażeniem odkrywają, że zamknięto za dużo kopalń i trzeba będzie przeznaczać więcej pieniędzy na modernizację. Tymczasem kopalnia to nie elektrownia, która raz zbudowana działa przez długie lata. Pokłady węgla się wyczerpują i co roku należy odkrywać nowe - uważa Kurczabiński. Ostrzega, że bez inwestycji w nowe pokłady około 2015 r. może nam zabraknąć węgla energetycznego.
Czas drogiego węgla
Na nasze nieszczęście, niekorzystne trendy w polskim górnictwie trwają mimo doskonałej sytuacji na światowych rynkach. Cena tony węgla dostarczonego do Rotterdamu wynosiła w 1993 r. około 33 USD. W 1999 r. spadła do około 28 USD. Po okresie wahań podskoczyła w 2003 r. do 42 USD, by rok później wzrosnąć do 71 USD i spaść w 2005 r. o 10 USD (do ok. 60 USD). W ubiegłym roku ponownie doszło do wzrostu cen. O ile w I kwartale tona węgla dostarczonego do Europy kosztowała 65 USD, to we wrześniu już trzeba było zapłacić 102 USD. Cenowy rekord padł w październiku: 130 USD za tonę węgla. - Wiele wskazuje, że wysokie ceny z ubiegłego roku będą się nadal utrzymywać na światowych rynkach - twierdzi Jerzy Galemba. Przedstawiciele branży górniczej zebrani w grudniu ub. r. na konferencji w Sztokholmie doszli do wniosku, że w 2008 r. można się spodziewać niewielkiej nadwyżki w wydobyciu (wielkości ok. 10 mln ton). Może ona spowodować niewielki spadek cen w drugiej połowie tego roku. Chwilowa obniżka nie odwróci jednak trendu zwyżkowego, który może potrwać co najmniej do 2015 r. Globalna podaż tego surowca ma wzrosnąć w tym roku o jakieś 35 mln ton. Australia dostarczy dodatkowo 5 mln, 15 mln doda Indonezja, 4 mln wzrośnie podaż z Kolumbii, o 2 mln zwiększy dostawy RPA, a o 8 mln USA. Jednakże łatwo ta nadwyżka może zmienić się w deficyt. Stanowi ona przecież zaledwie 0,3 proc. światowej podaży z 2006 r.